To miało być tylko kilka suplementów. O sukcesie marki i sklepu Alicja Janowicz
Gość: Robert Ignyś, Co-owner Alicja Fitness Motivation
Słuchaj lub oglądaj na:
W tym odcinku
- Rozmawiamy o sukcesie marki Alicja Fitness Motivation
- Jaki cel przyświecał Alicji i Robertowi od początku?
- Jak zbudować markę osobistą w branży fitness?
- Co jest kluczowe w budowaniu społeczności w social mediach?
- Czy w e-commerce wszystkiego da się nauczyć?
Transkrypcja
200 zamówionych paczek w pierwszym dniu działalności sklepu internetowego? To nie przypadek, ale efekt dobrze przemyślanego pomysłu na biznes. W dzisiejszym odcinku moim gościem będzie Robert Ignyś, współwłaściciel sklepu internetowego sklep.alicjajanowicz.com, oferującego naturalne produkty spożywcze, zdrowe słodycze, suplementy diety oraz akcesoria treningowe. Z dzisiejszej rozmowy dowiecie się: jak angażować blisko półmilionową społeczność w social mediach, tworzyć content, który sprzedaje oraz jak reagują klientki, gdy na pytanie na poradę otrzymują od Alicji Janowicz spersonalizowaną wiadomość głosową na messengerze?
Michał Konieczny (edrone): Dzień dobry wszystkim. Witam bardzo serdecznie w kolejnym odcinku podcastu Kierunek e-commerce, a dziś moim i waszym gościem jest Robert Ignyś – współwłaściciel sklepu internetowego Alicja Janowicz i możemy śmiało powiedzieć propagator zdrowego stylu życia. Sklep Alicja Janowicz oferuje naturalne produkty spożywcze, słodycze, suplementy diety, akcesoria treningowe oraz odzież i od niedawna również kosmetyki. Cześć Robert, witam cię bardzo serdecznie w naszym podcaście.
Robert Ignyś (sklep.alicjajanowicz.com): Witam cię Michał, dziękuję za zaproszenie. Witam wszystkich ludzi, którzy będą to obserwowali i stracą swój cenny czas, żeby posłuchać tego, co mam do powiedzenia. Mam nadzieję, że my spędzimy miło 45 minut, a ludzie, którzy nas będą słuchać i oglądać, coś z tego wyniosą i będą mogli to wdrożyć w swoich firmach.
Michał Konieczny (edrone): Myślę, że na pewno nie będzie to czas stracony. Robert to w takim razie na start, ponieważ jak dobrze się orientujesz, podcast edrone to jest takie miejsce, gdzie poznajemy historię biznesów online od początku tworzenia po stan obecny i oczywiście plany na przyszłość. A więc nie mogę nie zadać ci tego pytania: jak zaczęła się historia sklepu Alicja Janowicz? Jakie miałeś wtedy w ogóle wyobrażenie o prowadzeniu biznesu online?
Robert Ignyś (sklep.alicjajanowicz.com): Historia sklepu to się zaczęła tak jak w większości biznesów, czyli całkiem przypadkowo. Prowadziliśmy z Alicją konsultacje w zakresie diety i treningu i jednym z takich elementów, jeżeli ktoś dba o swoją sylwetkę, zdrowie i jakość życia to wie, są suplementy diety i produkty spożywcze, a jeżeli rozpisywaliśmy naszym klientom dietę i te suplementy, żeby zażywali, to mieliśmy dwie opcje. Najprostsza opcja taka, z jakiej korzysta większość trenerów, czyli poleca produkty lub sklepy innych firm i dostaje za to jakiś bonus, powiedzmy 5 procent z tego zamówienia swojego podopiecznego. Ja stwierdziłem, razem z Alicją stwierdziliśmy, że nie może tak być, że my ciężko pracujemy, dajemy wartość naszym klientom, pomagamy im, a ktoś na nas zarabia, więc stwierdziliśmy, że założymy swój własny sklep. Będziemy sprzedawać produkty. Wtedy myśleliśmy, że będziemy sprzedawać po prostu produkty ogólnodostępne, ale tak się życie ułożyło, że sprzedajemy praktycznie tylko produkty pod naszą marką w tej chwili.
Okej, to był rozumiem ten pierwszy krok, gdzie stwierdziliście – tak, to jest ten moment, jakby mamy wiedzę, mamy know-how, wiemy generalnie, jak dobrze doradzać, żeby osoby, które korzystają z naszych rad treningowych, osiągnęły, można powiedzieć, sukces, szczupłą sylwetkę i dobre samopoczucie. Macie pomysł na biznes, wiecie, jak się za to zabrać, ale dochodzi ten cały osprzęt technologiczny, tak byśmy go nazwali, czyli postawienie sklepu internetowego, podpięcie płatności, dodanie produktów i tak dalej. Jak to się rozwijało?
Czy ty już widzisz uśmiech na mojej twarzy? Mieliśmy know-how, jeżeli mówimy o know-how z zakresu diety i treningu. Oczywiście z prowadzenia sklepu i działań w internecie, związanych ze sprzedażą, nie mieliśmy absolutnie żadnego pojęcia, ale najmniejszego. Kompletnie nie wiedzieliśmy, jak stworzyć taki sklep, jak sprzedawać, jak zorganizować magazyn, skąd wziąć produkty – kompletnie nic nie wiedzieliśmy, ale jak to w biznesie bywa – jest problem, trzeba znaleźć rozwiązanie. Znaleźliśmy osobę, której zleciliśmy wykonanie sklepu. Ta osoba się pytała, jak ten sklep ma wyglądać? Oczywiście nie widzieliśmy kompletnie nic, więc tak, jak nam stworzyła ten sklep, tak zostało. Wtedy też zatrudniliśmy naszego pierwszego pracownika – to jest mój dwudziestoletni przyjaciel, który za jakiś mały, w sumie duży, procent od dochodu z tego sklepu miał nam prowadzić magazyn i sklep. Tak się na tym wszystkim znał jak i my, tylko że on był lepszy technologicznie, miał już do czynienia ze sprzedażą online. Chociaż gdzieś tam, gdzieś coś tam dotknął, gdzieś coś widział, gdzieś coś zasłyszał. No i otworzyliśmy ten sklep i ten sklep miał pierwszy magazyn w naszej piwnicy. Ta piwnica nie jest jakaś olbrzymia, jak to piwnica w domu jednorodzinnym, powiedzmy 5 metrów na 4, czyli 20 metrów kwadratowych i tam się mieścił nasz magazyn. Tak zaczęliśmy działać, tak jak się potoczyło, czyli teraz te 20 metrów to zajmuje nam jeden regał na półproduktu, tak naprawdę.
No właśnie i teraz większość osób, które nas pewnie i słyszy i obserwuje, widzi ten efekt finalny ciężkiej pracy, czyli tych wielu lat, które włożyliście w to, aby rozkręcić biznes pod kątem budowania społeczności, ale też jeśli chodzi o kolejne gamy i grupy produktowe. To teraz pytanie, takie trochę może za 100 punktów: czy ty pamiętasz, na czym zarobiłeś w swoim sklepie internetowym pierwsze pieniądze i jaki to był pierwszy produkt, który został sprzedany?
Nie pamiętam, jaki to był pierwszy produkt, ale pamiętam doskonale pierwszy dzień. Generalnie już wtedy mieliśmy sytuację taką komfortową, bo Alicja na swoich social mediach miała olbrzymią ilość obserwujących. To na pewno już łącznie było ponad 150 tysięcy kobiet. To też jest ważne – kobiet, a nie osób, bo mamy bardzo jakby już wydzieloną grupę docelową, czyli nie trafiamy do wszystkich, tylko już trafiamy do kobiet, mimo że to jest oczywiście nadal szeroka grupa osób, ale już mamy sprecyzowane, że jesteśmy sklepem dla kobiet i to jest taki merytoryczny kanał w social mediach i merytoryczny kanał sprzedaży. Wracając do pierwszego dnia, to mamy tę grupę osób, zakładamy ten sklep, otwieramy, liczymy, że w pierwszy dzień może będą dwa zamówienia, trzy – to tak po cichu liczyliśmy.
Optymistycznie.
Optymistycznie 5. (śmiech) Sklep otworzyliśmy chyba koło godziny 17:00 i skończyło się tak, że Alicja z Dominikiem, czyli z tym naszym przyjacielem, którego zatrudniliśmy, pakowała paczki do 7:00 rano. Oczywiście, nie spakowała ich wszystkich. Paczek było chyba w pierwszy dzień… no nie chce cię skłamać, ale nie mieściły się w naszej piwnicy. Przenieśliśmy je do góry, do domu, do garażu, ale nadal się nie mieściły. Po prostu pierwszy dzień przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania ileś razy i generalnie początek był świetny. Jeszcze taka anegdota z pierwszego dnia. Spakowaliśmy te wszystkie paczki, powiedzmy, że było ich 200, już przyjmijmy. Niech będzie te 200. Ja schodzę na dół, bo muszę się przyznać, że nie pakowałem z nimi tych paczek, bo miałem inne zadania związane z rozwojem naszego sklepu, więc tylko co jakiś czas schodziłem się pytać, czy dają radę i czy jest okej. No i patrzę na stole przy komputerze leżą paragony i się pytam: a te paragony, to co to jest? I tak się okazało, że Alicja z Dominikiem spakowali 200 paczek, ale nie powkładali do paczek paragonów i musieliśmy wszystkie te paczki jeszcze raz, nad ranem, po wielu godzinach pakowania, rozcinać, sprawdzać, które są które, do którego zamówienia i dołożyć paragony.
Moim następnym pytaniem miało być, z jakimi wyzwaniami mierzyłeś się na starcie. Możemy tak się uśmiechnąć i trochę powiedzieć, że to było jedno z pierwszych wyzwań pierwszego dnia. Natomiast, często jest tak, że jak zaczynamy biznes, to z definicji strach ma wielkie oczy. Wiele rzeczy, które zaczynamy robić po raz pierwszy, wydają się trudne, niełatwe do przejścia. Co tak z perspektywy czasu wydawało się trudne, a później okazało się łatwe i na odwrót? Już po tych ponad sześciu latach prowadzenia biznesu online.
Wiesz co, tak jak ci wspominałem, my mieliśmy bardzo komfortową sytuację, bo my cały czas prowadziliśmy konsultacje z zakresu diety i treningów i z tego zarabialiśmy, olbrzymie wtedy, pieniądze. Nadal w sumie zarabiamy – jakby to jest nasze główne źródło dowodu, mimo że mamy bardzo prężnie działający sklep. I ten sklep miał być malutkim dodatkiem do tych konsultacji i w związku z tym sklepem nie mieliśmy żadnych wielkich oczekiwań i dlatego też może nie pamiętam, żebyśmy mieli jakieś takie wyzwania, których się boimy. Nawet gdyby coś nie wypaliło, to my się kompletnie tego nie baliśmy. Wiedzieliśmy, że sprzedamy te produkty, które zakupiliśmy od innych firm. No to naprawdę była komfortowa sytuacja. Po prostu wiedzieliśmy, że się uda, że to musi się udać. To nie mogło się nie udać. Na pewno się zmierzyliśmy ze wszystkimi problemami związanymi z prowadzeniem sklepu od strony technologicznej, bo tego się wszystkiego trzeba było nauczyć na nowo. Na nowo, no pierwszy raz mieliśmy z tym kontakt, więc tego wszystkiego się musieliśmy nauczyć – jak obsługiwać sklep i jak nawet – podliczyć swój zarobek z tego sklepu. Pierwsze miesiące strasznie się to liczyło. Zajmowało nam to dwa dni z Dominikiem. Siedzieliśmy i obliczaliśmy, ile tak naprawdę zarobiliśmy i czy zarobiliśmy w ogóle te pieniądze. Ale też taki problem, z którym się na pewno dużo ludzi teraz spotyka, jeżeli sprzedaje produkty innych firm, nie pod swoją marką, tylko jakby po prostu nabywa gdzieś w magazynach produkty, to jest to, że polityka cenowa w większości e-commerce i konkurencji jest taka, że im niższa cena, tym lepiej. Każdy walczy ceną i my też tam gdzieś czuliśmy, że to sprzedawanie produktów innych firm jest bardzo ciężkie, bo marża na produktach była bardzo mała. Czasami bywało tak, że my kupowaliśmy produkt drożej, niż nasza konkurencja sprzedawała go do klienta docelowego w detalu, czyli rozumiesz, że ludzie po prostu kupowali w naszym sklepie tylko i wyłącznie na początku z tego względu, że sprzedawała to Alicja. Ufali jej w stu procentach i chcieli ją wesprzeć. Tak mi się wydaje, bo cenowo nie byliśmy w stanie konkurować wtedy z nikim. Byliśmy małym sklepikiem. Nikt nam nie chciał sprzedać żadnego dużego rabatu. To było największe wyzwanie i myślę, że jak ktoś zakłada teraz biznes oparty o takie produkty, to na pewno to jest dla niego wyzwanie, co zrobić, żeby akurat ludzie kupili u niego drożej z dobrą marżą niż u konkurencji taniej i czy ta konkurencja ma inną marżę, to już nie wiemy.
Tu dotknąłeś takiego dość ciekawego obszaru, czyli budowania marki osobistej. Jak wspomniałeś na samym początku, to już było ponad 100 tysięcy obserwujących kobiet, czyli grupa docelowa dobrze zawężona, przygotowana i jakby spokojnie na tym można było bazować. Natomiast powiedz mi, co mogło pójść nie tak na samiutkim początku i ten biznes położyć na start, bo wiemy już że mieliście całkiem fajny backup. Bezpiecznie, jeśli chodzi o diety, treningi, czyli to, na czym się bardzo dobrze znaliście i znacie się do tej pory, ale które elementy mogły na samym początku nie zagrać, tak jak finalnie zagrały i siedzimy tutaj i rozmawiamy?
Myślę, że wszystko, co jest związane z technologią. Jeżelibyśmy zatrudnili osobę do pomocy, która nigdy nie miała jakby styczności, w jakimś większym stopniu, z technologią, z internetem, z jakimiś sklepami, stronami internetowymi, to byśmy sobie nie poradzili, bo wtedy nasz czas, który wykorzystywaliśmy na inne zajęcia, musielibyśmy przeznaczyć na nauczenie się, jak obsługiwać sklep i nasze strony, bo też od razu razem ze sklepem powstały nasze blogi, które nadal są bardzo ważnym ogniwem, jeżeli chodzi o sprzedaż, bo tam bardzo dużo merytorycznych treści wrzucamy, które jakby zachęcają później klienta, żeby przeszedł i zobaczył nasze produkty. Myślę, że nieznajomość technologii, nieznajomość systemu e-commerce, każdego innego, na jakim by stał sklep, to mogło pójść nie tak, a cała reszta, myślę, że do zrobienia.
Do zrobienia, jasne. Oczywiście, pewnie jak zaczynaliście tę swoją przygodę, to zaczęliście się rozglądać, jak zgromadzić sensowny ruch na stronę do sklepu internetowego, zadbać o jeszcze lepszą ekspozycję w mediach społecznościowych, aby te media społecznościowe żyły cały czas. Mam wrażenie, że macie taki fajny miks – silną osobowość, silny brand, czyli Alicję, macie porady treningowe, suplementy, które pomagają osiągnąć cel, do którego wszyscy zmierzają – dla jednego to będzie, nie wiem, poprawienie sylwetki, dla drugiego to będzie 5, 7 czy 10 kg, które trzeba schudnąć. Na początku tych produktów, tak jak przygotowałem się do researchu, było na początku kilka. Jak wyglądał ten rozwój biznesu, poszerzanie gamy produktowej? Czy to było tak, że to była jakaś tam naturalna kolejność i pewna komplementarność? Czy robiliście to jakąś metodą prób i błędów, to co się najlepiej sprzedawało na samiutkim początku, to zamawialiście, uzupełnialiście ten asortyment i z tego robiliście refinansowanie dla budowy kolejnych gałęzi waszego biznesu? Z perspektywy produktów – jak to wyglądało?
Generalnie do teraz mamy takie dwie zasady odnośnie sprzedaży. Pierwsza to taka, że sprzedajemy produkty, których sami używamy, a przede wszystkim te, których Alicja używa. Ja mogę tego nie używać. Ważna jest Alicja. Ludzie kupują dla Alicji. Jeżeli Alicja używa danego produktu, znaczy, że może go śmiało polecić, on jest dobry i wtedy się znajduje w naszym sklepie. Nawet jakbym wymyślił i znalazł jakiś cudowny produkt, który by mi super smakował, byłby świetny, ale Alicja powie, że ona go nie będzie używać, to mamy taką zasadę, że tego produktu na sklepie po prostu nie ma. To jak poszerzyliśmy asortyment, to też jest bardzo prosta sprawa, bo Alicja cały czas ma kontakt ze swoimi podopiecznymi, klientami, obserwatorkami i wszystko, co Alicja poleca, chcemy, żeby znalazło się w sklepie, czyli każde rozwiązanie problemu, jakie ma kobieta, musi się znaleźć w sklepie. Jeżeli kobieta ma problem ze wzdęciami, to musi być rozwiązanie u nas w sklepie, jeżeli kobieta chce schudnąć – musi być rozwiązanie w sklepie, jeżeli kobieta chce przytyć – musi być rozwiązanie w sklepie i tak dalej. Jeżeli kobieta chce sobie zrobić na kolację świetny posiłek z węglowodanami i bardzo smaczny, ale nie jeść cukru – też znajdzie rozwiązanie na sklepie, więc jakby poszerzanie gamy produktów było bardzo proste. Wprowadzaliśmy po prostu produkty, które były potrzebne naszym klientom.
Ok, czyli doszliście po prostu do wniosku, że dobrze to się ze sobą komponuje, mówiąc wprost, to idziemy dalej. Alicja też na pewno dostawała feedback od swojej społeczności, więc jakby, to było takim katalizatorem do budowania kolejnych gam produktowych, poszerzania tego asortymentu, który w tym momencie już jest, jak porównamy sobie do początków, zdecydowanie liczniejszy. I daje tak naprawdę szerokie spektrum zastosowania. To powiedz mi Robert, w takim razie, na czym obecnie pracujecie? Jak doszliście do tego momentu rozwijania też tych kolejnych, gałęzi? No, bo wiemy, że to była kwestia właśnie feedbacku, który Alicja uzyskiwała, mówiąc kolokwialnie, z rynku, prawda, z pierwszej ręki. Natomiast, jak to dalej wyglądało od takiej strony, byśmy powiedzieli, zaplecza technologicznego? Bo wspomniałeś na samym początku, że magazyn w piwnicy nie był zbyt liczny, gdzieś ten asortyment, te produkty trzeba było przechowywać. To rozumiem, największy krok, oprócz oczywiście działań marketingowych, technologicznych, poczyniliście właśnie w obszarze fulfillmentu, zaopatrzenia.
Najważniejszym krokiem to była decyzja, że tworzymy markę własną produktów. Myśleliśmy, że nie będzie nas na to przez długi czas stać. W ogóle sobie nigdy nie wyobrażaliśmy, że będziemy mieli swoją markę suplementów diety, że będziemy mogli sami tworzyć te suplementy, czyli dobierać skład tak jak chcemy, jakość składników tak jak chcemy, to było dla nas… Nigdy sobie tego nie wyobrażaliśmy, że taką będziemy mieli możliwość i to był taki kluczowy krok, że stworzyliśmy markę własnych produktów, markę KWB. To nam dało to, że nie musimy rywalizować cenowo, bo tworzymy najlepsze produkty, jakie jesteśmy w stanie stworzyć i myślę, że one są topowe na rynku. Każdy nasz produkt musi mieć działanie, każdy produkt musi rozwiązać problem kobiety i jeżeli sprzedajesz dobre produkty, to zawsze będziesz miał klientów. Nie musisz mieć, nie wiadomo jakich środków na reklamę, nawet możesz konkurować z wielkimi gigantami. Przykładowo pani Zosia w poniedziałek kupuje produkt i pani Zosia jest z niego zadowolona. To pani Zosia poleci ten produkt swojej koleżance, swojej mamie i swojej córce i mamy niejednokrotnie sytuacje, gdzie ktoś kupuje w poniedziałek nasze produkty, a w piątek wraca i kupuje ich razy ileś, bo chce dać swojej rodzinie, koleżankom i znajomym. Na pewno stworzenie własnej marki to był klucz w ogóle do tego, że możemy się rozwijać.
Jak wyglądała ta warstwa logistyczna tego całego przedsięwzięcia, bo to z perspektywy powierzchni było chyba najtrudniejsze do udźwignięcia?
Po stworzeniu linii produktów, sygnowanych naszą marką, też jakby środki finansowe, które zbieraliśmy były na tyle duże, że mogliśmy wykonać kolejne kroki. Pierwszym, najważniejszym krokiem, poza powiększeniem zespołu, było znalezienie nowej powierzchni magazynowej. To była naturalna kolej rzeczy, że się w tej piwnicy długo nie pomieścimy, bo zagospodarowaliśmy wszystkie możliwe pomieszczenia wokoło domu, na ogrodzie i w pokojach mieszkalnych, więc wynajęcie magazynu, też niedużego… Teraz, jak sobie o tym w magazynie pomyślę, to nadal on jest malutki, nie wiem, jak się tam zmieściliśmy, ale to był dla nas milowy krok i byliśmy z tego bardzo dumni.
To pytanie, które nasuwa się automatycznie, bo wspomniałeś, że jakby rzeczą naturalną oprócz rozwoju jest również zwiększenie stanu osobowego, więc jak te osoby, jak współpracowników dobierałeś, jak to wyglądało? Czy to był klucz, można powiedzieć, z rynku, czy zaczynaliście od sprawdzonych, zaufanych osób, które później kolejno przychodziły do biznesu, jak to wyglądało?
Niestety dobieraliśmy na pewno fatalnie. Z perspektywy czasu wiem, że tak nie powinno się robić, ale taka była kolej rzeczy, że wszystkiego się trzeba nauczyć. Trzeba po prostu czasami na swoich błędach się nauczyć i tak było tym razem. Na początku dobieraliśmy jakby po rodzinie troszeczkę, troszeczkę po znajomych, jeżeli kogoś gdzieś tam znaliśmy, że coś robi i mógłby to zrobić dla nas, tego braliśmy. Generalnie w perspektywie czasu to nie żałuję tego, jak to się potoczyło, bo ludzie, którzy z nami pracowali, dali to, że jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy, ale na pewno dla wielu aspektów, dla atmosfery, dla przyszłości firmy to wiele rzeczy trzeba pozmieniać, bo jeżeli są zatrudnione rodziny we firmie, jest to problem. Po prostu jest to problem, chociażby w kwestii urlopów, czy jakichś niemiłych wydarzeń, jak na przykład pogrzeby, choroby. Jak mieliśmy i są osoby, które mieszkają w jednym domu i u nas pracują, to jak łatwo się domyślić, jak była kwarantanna, to była kwarantanna dla wszystkich. I mieliśmy sytuację, gdzie zostawaliśmy z dziesięciu osób we dwójkę. Po prostu to wynikało z tego, że źle dobieraliśmy naszych współpracowników, ale z jednej strony żałuję, z drugiej nie żałuję, bo dzięki tym osobom jesteśmy też w tym miejscu, w którym jesteśmy. Teraz na pewno już rozsądnie dobieramy zespół. Jak będziemy dobierać, to znowu zdecydowaliśmy się, teraz będziemy prowadzić rekrutację, ale zdecydowaliśmy się, że robimy to na własną rękę. Nie wynajmujemy do tego żadnej firmy, która nam w tym pomoże. Droga jest taka, że albo zatrudnimy i przyjmiemy do zespołu kogoś mega dobrego w swojej dziedzinie, albo zdecydujemy się w jego miejsce przyjąć dwie osoby – młode, perspektywiczne, które chcą się uczyć. Ja jestem za wersją raczej tą, gdzie chcemy przyjąć osoby młode, które chcą się uczyć, bo w dobie AI i tych wszystkich technologii, tak naprawdę rozwój i to jak się zmienia e-commerce i wszystko ,co krąży wokół niego, jest tak szybkie, że jeżeli ktoś ma otwartą głowę i jest chętny do nauki, to naprawdę na tą chwilę nie musi mieć olbrzymich umiejętności, ale może szybko je nabyć albo sobie pomóc właśnie sztuczną inteligencją.
To prawda. Myślę, że wszyscy też obserwujemy, że zmieniają się formaty reklamowe, zmieniają się dostawcy, natomiast ciągle trzeba być na czasie, trzymać rękę na pulsie. I teraz chciałbym Cię zapytać o taką rzecz, która wprost jakby moim zdaniem definiuje też sukces waszego biznesu, bo jak powiedziałeś kilka chwil temu, wasze produkty, choć nie były na samiutkim początku najtańsze na rynku, to jednak znalazły swoje grono odbiorców, osób, które stwierdziły tak, my chcemy kupować od Alicji. Wprost wchodzi nam tutaj personal branding i jestem ciekawy, bo rynek można powiedzieć i suplementów i diety, w ogóle rynek, któremu towarzyszy zdrowy styl życia, to nie jest rynek łatwy na start. To jest rynek, który już jest zagospodarowany, czy to przez szereg influencerów, czy szereg osób, które są już bardzo długo na rynku i pytanie, jak wy sobie zdefiniowaliście tę swoją grupę docelową? Tę waszą, można powiedzieć, taką modelową klientkę? Mam tutaj na myśli, czy jakieś budowanie person, dobieranie fajnego języka komunikacji, wyzwania, z jakimi ta osoba się boryka, czy jakiś sposób motywacji, który do niej trafia? Bo wiemy, że inaczej pewnie trzeba poprowadzić komunikację do, kobiety 35+ z dużego miasta, a troszeczkę inaczej pewnie trzeba podejść do osoby z małej miejscowości, gdzie indziej rozłożyć akcenty. Jakbyś mógł trochę uchylić rąbką tajemnicy, bo myślę, że to będzie dla naszych słuchaczy, odbiorców, też taką ciekawą lekcją.
Masz rację w tym, co powiedziałeś, że kobieta w wieku 40 lat, przykładowo oczywiście, z dużego miasta, inaczej zareaguje na komunikaty niż kobieta mająca 30 lat i z małego miasteczka, ale nie jesteś w stanie tak precyzyjnie rozdzielać te komunikaty, więc dla nas cały czas najważniejsze było to, czy zainteresowanie Alicji profilem na Facebooku i na Instagramie jest duże. Jeżeli zainteresowanie było duże, dodawały się non stop nowe kobiety, przede wszystkim one chciały z Alicją mieć kontakt. Obserwowały, komentowały, udostępniały. To znaczy, że po prostu przekaz, który dajemy, trafia do dużej ilości kobiet, a czy ta kobieta ma 20 lat, czy 50? Nie kierowaliśmy się już tym tak bardzo. Czy ona mieszka w małym mieście, czy w dużym? Bez znaczenia, liczyliśmy, znaczy liczymy na to, że skoro mamy tak dużo kobiet, które obserwuje profil Alicji, to niech, chociaż ten jakiś procencik wróci, przyjdzie do naszego sklepu, wtedy i tak będziemy zadowoleni. Nie tworzymy żadnych person przez żadne programy specjalistyczne. Po prostu tworzymy treści i patrzymy, czy treści, które tworzymy, które Alicja tworzy, trafiają do kobiet. Jeżeli trafiają, to znaczy, że jest wszystko okej, idziemy w dobrą stronę.
Rozumiem, że przez pojęcie „trafiają” masz na myśli interakcje pod postami, udostępnienia, komentarze, wiadomości, bo domyślam się, że ciągle, pomimo tego, że biznes Alicja Janowicz to już nie jest biznes paroosobowy, tylko zdecydowanie liczy więcej osób, to pewnie jest w dalszym ciągu takie przeświadczenie, że to indywidualnie Alicja odpisuje na każdą wiadomość, na przykład napisaną na fejsie, czy tak jak kiedyś zdradziłeś w trakcie przygotowania do naszej rozmowy, że pakuje nawet każdą paczkę?
Tak, ale tu muszę Ci przerwać, bo Alicja paczek nie pakuje, ale na każdą wiadomość napisaną na Facebooku do tej pory odpisuje, czyli to naprawdę Alicja. Alicja fizycznie odpisuje na każdą wiadomość i to jest chyba niebywałe na tym poziomie, ale tak zdecydowaliśmy, to jest decyzja Alicji. Ja byłem pół na pół, czy trzeba kogoś jakby przysposobić do odpisywania. Alicja zdecydowała, że nie, to jest jej profil, musi być w 100% autentyczny. Co więcej, Alicja rzadko używa formy pisanej i na wiadomości prywatne odpowiada głosowo, więc jak się domyślasz, zaskoczenie nowych osób jest kolosalne, bo ktoś obserwuje taką osobę, dla niego ta osoba jest czasami wyolbrzymiona, wyidealizowana, patrzy na ten profil na Facebooku, myśli sobie, że prawie pół miliona kobiet ją obserwuje, ona na pewno mi nie odpisze, a jak mi nie odpisze, to ktoś za nią to zrobi, a Alicja bierze po prostu telefon, dusi ikonkę mikrofonu i odpowiada. I te wiadomości nie są trzywyrazowe, tylko potrafi tak mówić i mówić do telefonu przez kilka minut. Wiadomo, że to jest bardzo czasochłonne, zajmuje to większość czasu Alicji, ale uważamy obydwoje, że warto to robić, bo przywiązanie klientów jest niewyobrażalne i odwdzięczają się te klientki, te obserwatorki, zakupami u nas i wspieraniem Alicji. Często jest tak, że jak wypuszczamy nowy produkt i nikt nie wie, co to za produkt, czasami te kobiety go nawet nie potrzebują. To też się nie ma co oszukiwać, każdy rozwiązuje jakiś problem swój u nas, ale nie każda kobieta ma 20 problemów, niektóre mają dwa, ale większość kobiet, które obserwują Alicję i tak kupi ten produkt całkowicie w ślepo, bo po prostu chcą ją wesprzeć.
To jest właśnie siła i moc personal brandingu. Muszę ci powiedzieć, że jestem zbudowany, że pomimo tej skali biznesu, ciągle udaje się, w ten sposób wygospodarować czas, aby właśnie na zapytania, które, domyślam się, to nie jest pewnie jedno albo dwa zapytania w ciągu dnia. Myślę, że to może być nawet, strzelę, kilkadziesiąt codziennie, że jest na to siła.
Kilkaset, nawet.
No właśnie, to nawet kilkaset, to chylę czoła i to jest moim zdaniem świetny tip dla właśnie osób, które chcą właśnie…
Wejdę ci w zdanie, przepraszam cię bardzo. Czasami się zdarza, że nie jest w stanie wszystkim odpisać, to trzeba sobie zdać sprawę, po prostu zostanie ta wiadomość nieodpisana i nieodpowiedziana, ale uważam, że nadal to jest lepsze rozwiązanie niż po prostu dać to komuś, dać komuś pracować przy tym profilu i żeby odpisywał za Alicję. Lepiej zostawić tego klienta bez odpowiedzi, nawet gdyby się obraził, ale faktycznie jeżeli dostanie odpowiedź, dostanie ją od Alicji.
Pewnie też się nie obrazi, bo zakładam, że osoba, która decyduje się na taki kontakt, też ma świadomość, że nie bylibyście w stanie normalnie funkcjonować i prowadzić biznesu, gdyby na każde tego typu zapytanie zawsze znajdowała się odpowiedź. To też jest, myślę, całkiem naturalne, ale jakby w dalszym ciągu jestem pod dużym wrażeniem, bo właśnie to jest jeden z tipów, który myślę spokojnie naszym słuchaczom. Możemy podpowiedzieć, jeżeli chcecie budować silne marki osobiste i wokół tego budować społeczność, to poziom zaangażowania musi być naprawdę na bardzo, bardzo wysokim poziomie, a później te efekty przychodzą. Chciałbym się tutaj trochę zatrzymać, bo jesteśmy w podcaście Kierunek e-commerce, więc myślę, że to jest ten moment, gdzie możemy śmiało przejść do kilku takich pytań stricte marketingowych, aby zorientować się i podpytać właśnie Ciebie, jak podchodzicie, może nie tyle do wydatków marketingowych, bo to pewnie w zależności od sezonu, czy to niskiego, czy wysokiego, jest pewnie jakaś relokacja środków, ale jak obecnie ten miks marketingowy w waszym sklepie wygląda? W jakie kanały inwestujecie, na czym w tym momencie skupiacie największą uwagę? Pewnie pytaniem pomocniczym będzie teżc co najlepiej sprzedaje, bo pewnie tego też słuchacze i odbiorcy naszego podcastu są ciekawi?
To cię zaskoczy, bo nie dzielimy budżetu. Kiedyś dzieliliśmy, teraz już nie dzielimy sezonu wysokiego i niskiego, czyli w każdym momencie roku wydajemy taką samą kwotę. To znaczy zbliżoną oczywiście, nieco do tysiąca złotych, ale bardzo zbliżoną na wydatki marketingowe. Z tego względu, że jeżeli dzieliliśmy i rozdzielaliśmy na sezon wysoki i niski, to później było tak, że w sezonie wysokim robiliśmy dobry wynik, ale w tym sezonie i tak jest duża konkurencja, więc i tak się nie przebijesz ponad jakąś normę, bo reklamy w naszej branży są po prostu wtedy bardzo drogie, a w sezonie niskim, gdzie oszczędzaliśmy na reklamach, to się okazywało, że po prostu wyniki były kompletnie niezadowalające i odkąd zrobiliśmy równą linię wydatków, jest wszystko zdecydowanie lepiej. Generalnie, jak ludzie podchodzą do marketingu, to od razu myślą o wydawaniu pieniędzy, a tak naprawdę najważniejszym źródłem u nas sprzedaży i marketingu jest tworzenie treści, czyli nasze blogi, nasz blog merytoryczny i blog z przepisami oraz wszystko to, co publikujemy w social mediach i uważam, że to jest punkt wyjścia, jeżeli ktoś chce sprzedawać jakiś produkt, żeby najpierw stworzył treści i zainteresował ludzi całkowicie za darmo. Jeżeli stworzy na tyle dobre treści, że ludzi zainteresuje za darmo, to później promując je, na pewno znajdzie zdecydowanie większą ilość klientów. Jak rozkładamy teraz środki na reklamy? To już wrócę troszeczkę do poprzedniej myśli. Stworzyliśmy tak dużo treści w ostatnim czasie, bo bardzo się na to nastawiliśmy, że zabrakło nam ludzi w zespole. Osoby, która by mogła te treści wszystkie publikować na wszystkich dostępnych miejscach. Nie mamy czasu, żeby opublikować je na TikToku czy na YouTubie albo nawet na naszym blogu. Czasami się nie pojawiają wszystkie treści, więc dla nas teraz priorytetem jest też dobranie osób, które będą w stanie te treści tam wstawić, a skupiamy się w tej chwili na czterech takich ścieżkach. To jest Facebook, Instagram i YouTube i mailing, który robimy razem z edrone. To są dla nas cztery takie najmocniejsze ścieżki, gdzie trafiamy do klientów. Który sprzedaje najlepiej? Ciężko powiedzieć. Każdy ma swoje plusy i minusy. W ostatnim czasie bardzo dobrze sprzedawał Instagram, ale przez to, że nasz profil na Instagramie jest mega ciekawy w tej chwili, od jakiegoś pół roku, bardzo dobrze wstrzeliliśmy się w sytuacji, gdzie wideo króluje, bo teraz tak naprawdę królują wszystkie reelsy albo krótkie jakieś materiały wideo. Alicja się w nich świetnie odnajduje. Mamy świetną montażystkę tego wideo, która przejęła jakby pałeczkę po mnie. Już nie ja muszę montować tych materiałów, tylko robi to ona. Robi to świetnie, zdecydowanie lepiej ode mnie. Też się uczyła wszystkiego od zera, to nie jest żaden specjalista. Była zatrudniona ta osoba do innych rzeczy, nauczyła się świetnie, współpracuje z Alicją rewelacyjnie, więc myślę, że Instagram sprzedawał najlepiej, ale tak naprawdę, to ciężko ocenić. Uważam, że każda ta ścieżka jest dobra i o każdą trzeba dbać. I co najważniejsze, trzeba przeznaczać odpowiednie środki na reklamę. To od samego początku nam przyświecało, od pierwszego dnia naszej działalności na Facebooku. Jak założyliśmy konto, nie mieliśmy jeszcze sklepu, a prowadziliśmy konsultacje z zakresu diety i treningu, to już promowaliśmy konto Alicji. To chyba już po dwóch tygodniach, jak zobaczyliśmy, że jest możliwość promowania, to stwierdziliśmy, że skoro zarobiliśmy jakieś pieniążki, to przeznaczmy jakiś procent na to, żeby nas więcej ludzi zobaczyło i przyszło do nas po kolejne usługi. Ludzie o tym często zapominają. To jest też kolejna taka ważna rzecz, że jak im się uda sprzedać jakieś produkty, przykładowo mamy teraz sierpień. W sierpniu im się udało sprzedać dużo produktów, dużo usług, bo dużo inwestują w reklamę, to stwierdzają, że we wrześniu to może zaoszczędźmy jednak i już tej reklamy nie róbmy. Nie można przesadnie zwiększać budżetu, nie można go zmniejszać. Trzeba mieć plan, założyć sobie plan roczny i krok po kroku go realizować.
I podążać nim. To prawda, zwłaszcza, że większość e-commerce’ów trochę ten błąd zaniechania popełnia. To jest to, o czym ty wspomniałeś. Jest optymizm, bo mamy dobrą sprzedaż w kolejnym miesiącu. Ja to też obserwuję, rozmawiając z klientami. Przecież jest dobrze, to po co to zmieniać? Na pytanie, czy jak będzie źle, to dopiero będą jakieś dodatkowe nakłady inwestycyjne na realizację, najczęściej pada odpowiedź: tak. No i to co właśnie powiedziałeś, jest dokładnie przeciwieństwem tego, jak robi to większość e-commerce’ów. Czyli po prostu należy podążać taką ścieżką, w której sumiennie wydajemy pieniądze. Zakładam, że też macie jakieś określone wydatki marketingowe, czyli jakiś określony procent sprzedaży jest przeznaczony na działania marketingowe. Natomiast powiedziałeś o bardzo mocnej rzeczy, czyli o budowaniu treści. Jakby tych treści jest bardzo dużo, skupiacie się, żeby każdy kanał komunikacji tymi treściami był zapełniony, no i finalnie właśnie edukował klienta, budował poczucie eksperckości, a później sprzedawał. Jak zaczynaliście swój biznes, jeśli chodzi o grupę na fejsie, to już było gdzieś 100 tysięcy. Sprawdziłem obecnie, że to jest plus minus 350-370 tysięcy. Myślę, że pewnie też setki tysięcy na Instagramie. No to jest wynik imponujący! Mamy już społeczność idącą w ponad ćwierć miliona. I teraz chciałbym się zatrzymać trochę właśnie przy tym aspekcie i o kilka rzeczy cię podpytać. Zacznę właśnie od tej, która po pierwsze nie jest od razu widoczna. Wielu osobom się wydaje, że jak jest 350 tysięcy, to ty w tym momencie masz przestrzeń do dorobienia się na tym biznesie. Ale jaką drogę trzeba było przebyć, żeby te 350 tysięcy followersów aktywnych mieć? Tu mamy codzienne posty, relacje, filmy z ćwiczeniami, czyli bardzo ciężka, katorżnicza praca. Systematyczna, bez jakiegokolwiek dnia przerwy. Jakaś konsekwencja też wam pewnie przyświecała, bo to jest, wiele, wiele lat pracy i efekt finalny, który teraz ludzie obserwują.
To najważniejsze, że cyferka, która świadczy o ilości followersów czy na Facebooku, czy na Instagramie, czy na każdym innym takim portalu social mediowym, to ona nie jest żadnym wyznacznikiem. Możesz mieć nawet dwa miliony osób, ale jeżeli te osoby nie są aktywne, nie są zaangażowane, to ta cyferka ci nic nie daje. Też jest niestety tak, że Facebook, jeżeli widzi, że Facebook, Instagram i pewnie też inne platformy, jeżeli widzą, że z twojego konta, z twojego profilu dużo osób próbuje uciec poza na przykład Facebooka, czyli ktoś jest na fanpage’u Alicji i on chce się przeklikać do sklepu czy na bloga, no to generalnie zasięgi są bardzo, ale to bardzo obcięte i mamy sytuacje, gdzie mamy świetny post na przykład i on w minutę generuje jakieś absurdalne w ogóle ilości lajków, udostępnień i według algorytmu on powinien być mega, każdy go powinien zobaczyć, ale jest nagle taki toporek i nikt już go nie widzi. Nawet ja go nie widzę, gdzie wchodzę z drugiego konta i patrzę, ale nie ma żadnego postu wystawionego i nie mogę go odnaleźć, czyli ewidentnie jest wymuszanie jakby płacenia pieniążków na reklamę. Pozyskanie obserwatorów to może być najprostsza sprawa, ale jak utrzymywać tę społeczność, jak ją nakręcać, jak być stale w kontakcie z nimi – to jest praca na naprawdę 24 godziny. Utrzymywanie społeczności i jakby pozyskiwanie nowych osób z tej samej grupy docelowej, z jednej strony jest trudne, a z drugiej strony bardzo proste. Musisz ciągle rozwiązywać problemy tych ludzi. To jest pierwsza rzecz. Druga rzecz, nie możesz podążać za trendami. Tego nie robimy nigdy, czyli jest moda na coś, na jakąś dietę, na przykład na keto, ale ta dieta nie jest… Dieta keto, już abstrahując od tego, czy to jest dieta dobra, czy zła, ona nie jest pierwotnym modelem diety, którą my propagujemy, więc nagle jak nadchodzi moda keto, to nie mówimy, że keto jest najlepsze, robimy wszystko keto i tak dalej, tylko robimy cały czas swoje. To są już takie dwie rzeczy, które na pewno zawsze robimy i które na pewno pozwoliły nam utrzymać taką ilość zaangażowanych osób. Kolejna rzecz jest też taka, że nie robimy czegoś pod publiczkę. Teraz jest bardzo taki duży trend wśród dietetyków, że wymyślają takie super cudowne diety na przykład – nie musisz liczyć kalorii i schudniesz. Możesz jeść paróweczki z Biedronki. Ja ci powiem, które te paróweczki są dla ciebie zdrowsze. Paróweczka berlinka czy może tam jakaś inna z narysowanym słonikiem, czy z czymś jeszcze. I gdyby to robiły osoby, które nie mają o tym pojęcia i które nie wiedzą, że te parówki szkodzą twojemu zdrowiu i jedząc je, nie osiągniesz tego efektu, tak jak powinieneś, to bym na to przymknął oko. Ale tak naprawdę potrafią to mówić osoby, które mają olbrzymią wiedzę, które skończyły studia, są doktorami i które doskonale wiedzą, że to nie jest dobre rozwiązanie, ale mimo to propagują takie metody, propagują takie produkty z prostego względu. Jak Alicja zakomunikuje, że coś można zrobić i to nie jest fajne dla odbiorcy, bo ten odbiorca musi ponieść jakiś wydatek albo z czegoś zrezygnować.
Trud.
Trud, tak. To będzie tylko na przykład 500 lajków pod takim filmikiem, ale jeżeli tamta osoba z kolei powie, że możesz jeść te berlinki, bo każdy lubi parówki, mało kto nie lubi ciepłego pieczywka z parówką i ketchupem. Chętnie też bym zjadł, gdybym wiedział, że to jest zdrowe i dla mnie odpowiednie. To jeżeli ktoś publikuje taką treść, to on nagle ma 50 tysięcy serduszek i super dużo komentarzy, bo dietetyk, lekarz, dał mi przyzwolenie, że mogę to jeść, będę szczuplejsza i zdrowsza. To jest takie po prostu zakłamywanie rzeczywistości, oszukiwanie swoich fanów. My tego nigdy nie robimy, bo to jest wszystko działanie na krótką metę. Przez to, że jesteśmy autentyczni, że mamy cały czas ten sam komunikat, nie podążamy za modą, uważam, że ludzie przez to ufają Alicji. Alicja też nigdy nie promuje produktów, których sama nie używa, nie podejmuje żadnych współprac. Może się do nas zgłosić, nie wiem, Coca-Cola by się zgłosiła, to jest abstrakcyjna sytuacja, aczkolwiek duże firmy odzieżowe się zgłaszały, bardzo duże, i odmawialiśmy. Nawet jakiś czas temu firma odzieżowa się zgłosiła, żeby Alicja powiedziała, że trenuje w ich obuwiu i w ich strojach, gdzie to było oczywiście kłamstwo, bo mamy swoje stroje sygnowane naszą marką. Kwota była dość ciekawa, ale nie wszystko można kupić, jak to mówią. Patrząc z perspektywy czasu, na pewno to była dobra decyzja.
Teraz dotknąłeś bardzo, moim zdaniem, ciekawego obszaru. Obszaru, w którym ty starasz się być spójny, nie tylko fair w stosunku do ludzi, ale również spójny w stosunku do swojego podejścia, kręgosłupa moralnego. Jest obszar dużej odpowiedzialności, bo macie ćwierć miliona czy 350 tysięcy osób, które was obserwują, które śledzą krok po kroku i postępują według waszych wytycznych. To jest duża odpowiedzialność. To jest kwestia wagi za słowo, które przekazujecie. Miałeś czasami takie poczucie, żeby, widząc to, co robią inni – tendencja do zdobycia większej ilości gotówki dominuje, stanąć trochę w kontrze i może nie być takim rodzajem demaskatora, ale osoby, która jednak mówi: hej, spójrzcie na ten problem z boku, zobaczcie, nie wiem, jak wygląda skład kaloryczny jednego, drugiego czy trzeciego produktu, zainteresujcie się tym tematem, nie podążajcie, można powiedzieć, ślepo i jednokierunkowo w to, co ktoś wam próbuje przekazać. Miałeś takie poczucie, że to może też trochę pomóc w edukacji na rynku?
Wiesz, my tak trochę robimy. Ja cały czas mówię „my”, ale tak naprawdę Alicja przekazuje te treści. To są jej fanki, nie nasze, to też trzeba zaznaczyć. Nikt nie obserwuje Alicji, dlatego, że tam gdzieś Robercik czasami z tyłu na stories się pokaże. Nikt nie chce mnie oglądać. Może i chcą, ale oglądają Alicję i dla niej są na Alicji profilach. To najważniejsze, a to, o co mnie zapytałeś, to my skupiamy się na sobie, a nie na konkurencji. To też jest ważne, ale jak przedstawiamy problem, to pokazujemy też całą otoczkę tego problemu, czyli jeżeli na przykład będziemy komuś tłumaczyli, że powinieneś jeść w taki i taki sposób, to zaznaczymy też, że na przykład – będziesz jadł te parówki, to nie będzie dla ciebie dobrze, ale nigdy nie uderzamy personalnie w kogoś. Też staram się tak tworzyć te treści, żeby nikt się nie domyślił, że nam chodzi o daną osobę. Uważam, że to nie jest dobre. W tej branży było bardzo dużo hejtu, nienawiści wobec siebie, ludzi, którzy propagują zdrowy tryb życia. To już jest niepotrzebne. Najlepiej się skupić na sobie, nie szukać żadnych sensacji, systematycznie pracować. Ja uważam, że to jest najlepsza droga. Alicja wyznaje podobną zasadę. Krok po kroku, tak jak się pytałeś, jak zbudowaliśmy taką społeczność, dzień w dzień konsekwentnie siadaliśmy do pracy, bardzo dużo tej pracy włożyliśmy. Ta konsekwencja i takie działanie. To nas doprowadziło do tego miejsca, co jesteśmy i uważam, że nie powinniśmy nic zmieniać, bo jak coś dobrze działa, to się nie powinno tego poprawiać.
Oczywiście, w pełni się podpisuję. Byłem ciekaw tego, bo przypuszczam, że czasami pojawia się taki automatyczny odruch, kurczę, co ci ludzie opowiadają, mówiąc wprost. Przecież to się nijak ma do rzeczywistości, do diety, do efektów treningowych, które dzięki temu można osiągnąć, ale rozumiem, że przyjęliście taki kierunek, że robimy swoje, koncentrujemy się na tym, aby był przekaz pozytywny, nie negatywny, staramy się w tym być od lat wiarygodni i to wpływa na to, że osoba, która zetknie się pewnie i z jedną treścią i z drugą treścią, bo na pewno się zetknie, to nie jest tak, że obserwuje tylko jeden profil, czy jest zapisana do jednej społeczności, będzie sobie w stanie po prostu sama wyrobić też zdanie i światopogląd, w którą stronę warto iść. Czasami właśnie rzeczy trudne wymagają od nas więcej wysiłku i tak jak wspomniałeś, gdyby tylko bazować na komunikacji prostej, to mielibyście pewnie pod każdym postem, czy pod każdą relacją, nie wiem, 10 tysięcy albo 15 tysięcy czy to kciuków, czy to serduszek, czy to innych rodzajów wyrazu poparcia. I teraz pytanie, które pewnie też nurtuje wiele osób. Społeczność żyje, społeczność to jest ogromna grupa ludzi, która raz ma więcej czasu, raz ma mniej czasu. Jak ciągle utrzymywać zainteresowanie tej społeczności obserwujących z twojej perspektywy? Domyślam się, że macie pewnie rozpisany cały kalendarz i cały plan, posty, kiedy są publikowane, macie to przećwiczone, jakiej interakcji możecie się spodziewać. Ale w którym momencie jest tak, że to stałe zainteresowanie może opada, a w którym ono osiąga taki peak fajnego zaangażowania? Domyślam się, że pewnie na początku i na końcu roku, ale jakbyś mógł trochę uchylić rąbka tajemnicy, jak to wygląda.
To jest bardzo ciężkie pytanie, bo ja uważam, że nasi obserwatorzy, obserwatorki Alicji, to się na pewno dzielą na takie osoby, które bardzo ją lubią, Alicja dla nich wiele znaczy i po prostu przez to, że ją lubią, ją obserwują, a nawet już nie potrzebują jej porad, nie potrzebują jej treningu, diety itd., ale są do niej przywiązane i ją obserwują. A jeżeli chodzi o takie merytoryczne profile, takie jak są u nas, to uważam, że jeżeli chodzi o zakres diety i treningu, to ludzie się interesują okresowo danym problemem, czyli kobieta w danym momencie swojego życia ma problem. Powiedzmy, że chce schudnąć i ona przez ten czas będzie się Alicją interesować, ale jak już osiągnie swój cel, to w sumie nie będzie potrzebowała tracić czasu na to, żeby słuchać o tym odchudzaniu, więc naturalną koleją rzeczy jest to, że po prostu przestanie nas obserwować. Takim jakby tipem, który można wprowadzić, który się staramy wprowadzać, to jest pokazywanie aspektów życia prywatnego. U nas tego aspektu życia prywatnego jest dosyć mało, uważam. Szczególnie że nasze życie prywatne jest bardzo związane z pracą i to tak się łączy nieodzownie, że czasami ludzie nawet nie wiedzą, co jest prywatne, a co jest pracą, ale uważam, że pokazywanie troszeczkę takiej normalnej strony, to pomaga na pewno utrzymać zainteresowanie, bo przychodzi piątek czy sobota, to ludzie się dodają do social mediów nie po to, żeby się czegoś nauczyć, niektórzy, wiadomo, siadają, żeby się czegoś nauczyć i dowiedzieć, ale większość osób szuka rozrywki, no i na pewno jak ktoś wejdzie na profil Alicji i zobaczy jakąś relację z jakiejś restauracji czy z jakiegoś wyjazdu, czy chociażby z zakupów – wiadomo, że kobiety lubią sobie troszeczkę więcej ubrań kupić, to na pewno po prostu spędzą miło czas z Alicją i porozmawiają też na inne tematy, bo Alicja często robi ankiety czy też odpisuje na te wiadomości prywatne, czy po prostu odpowiada zbiorowo, jeżeli są jakieś pytania, to po prostu odpowiada na temat jakichś ubrań restauracji i miejsc, w których byliśmy, czyli tak w skrócie mówiąc, pokazywanie trochę prywatnej strony, żeby utrzymać to zaangażowanie.
Oczywiście, wiadomo, przy zachowaniu pewnych proporcji, czyli backstage. Nie tylko to, co jest nagrane, ale też, nie wiem, jak montujecie jakieś rzeczy, jak wypoczywacie, jak zwiedzacie, bo obserwując profile, to też jest jedna z waszych pasji, która pewnie doładowuje wam akumulatory i sprawia, że możecie z dużą intensywnością i z dużą energią pracować, cały czas w mediach społecznościowych, bo tworzenie kontentu, nagrywanie filmików, wideo jest właśnie skierowane do tych kanałów komunikacji, gdzie tych klientów możecie znaleźć, spotkać i wchodzić z nimi w interakcję.
Jeszcze ci wejdę w słowo. Bo czemu Alicja pokazuje swoje życie prywatne? Kiedyś bardzo dobrze to ujęła, bo dzięki tym obserwatorom my w tych miejscach możemy być. Gdyby nie było tych obserwatorów, gdyby te kobiety Alicji nie obserwowały, nie kupowały naszych produktów, nie były zaangażowane, po prostu byśmy w tych miejscach nie bywali, bo by nas najzwyczajniej w świecie nie było na nie stać. To jest docenienie pracy Alicji, którą włożyła w pomoc innym osobom. Te osoby się odwdzięczyły, robiąc u nas zakupy. Jak pokazujemy, a Alicja często to podkreśla, jak jesteśmy gdzieś na wyjeździe, to często potrafi napisać podziękowania, że to dzięki tobie, dzięki twoim zakupom jestem w tym miejscu. Nie zapominamy, dzięki komu tu jesteśmy. Wiadomo, że dzięki swojej ciężkiej pracy, ale też dzięki osobom, które są w tej społeczności, które wykonują zakupy w naszym sklepie.
Jasne. Zdecydowanie podpisuje się pod ten system naczyń połączonych. Jedno wynika z drugiego i jest to całkiem zrozumiałe, że właśnie ta społeczność żyje, jest w kontakcie z wami, warto ją doceniać, warto pamiętać o nich, bo właśnie raz ciężka praca, ale dwa odbiór, śledzenie waszych kanałów i profili to jest coś, co też, nie ukrywajmy, napędza ludzi do działania, do pracy nad sobą, do zmian. Tak trzymać. To pozostaje mi zadać kilka jeszcze pytań związanych z przyszłością biznesu. Jakie plany, bo jesteście już 6 lat na rynku, szósty, siódmy rok ten e-commerce funkcjonuje. Czy macie już rozpisane pomysły na dalszą aktywność biznesową? W którą stronę ona będzie podążać? Czy możesz się podzielić ze słuchaczami informacjami, jak to dalej będzie wyglądać?
Mogę, bo to jest, uważam, bardzo dobry tip, który teraz powiem. Niestety, znowu to jest z naszych błędów wyniesiony tip. W którymś momencie prowadzenia biznesu i wzrostu twojej popularności dostajesz coraz więcej propozycji i dochodzi do sytuacji, że dostajesz mnóstwo propozycji, które aż żal odrzucać i zaczynasz ciągnąć kilka srok za ogon, jak to się mówi. Nie skupiasz się na tym, w czym jesteś najlepszy, tylko próbujesz wykorzystać z każdej z tych sytuacji jak najwięcej, którą ktoś ci oferuje. Poświęcisz 2 godziny, spadnie ci jakaś ilość środków finansowych. Zrobisz z kimś coś, znowu ci spadnie. Uważam, że największym błędem, jaki ludzie popełniają na którymś etapie biznesu, jest to, że nie skupiają się na ulepszaniu swojego produktu, na byciu najlepszym w tym, w czym zapewne są dobrzy, skoro ludzie innych docenili. My taki błąd popełniliśmy w ostatnim czasie, dlatego teraz najbliższe plany będą polegać na tym, że udoskonalimy to wszystko, co robimy teraz, poprawimy wszystko związane ze sklepem. Będzie nowy sklep. Klient będzie miał zupełnie nowe doznania, jak na niego wejdzie. Staramy się ulepszać jeszcze nasze produkty. Mamy do rozwiązania jeszcze kilka problemów, które mają kobiety. Mamy jeden problem, którego nikt do tej pory nie rozwiązał, przynajmniej uczciwie, bo powiedzieć, że go rozwiązał, ale finalnie klient będzie zawiedziony, to każdy potrafi. To są rzeczy, które chcemy jeszcze zrobić i generalnie na tym się skupimy. Czyli na poprawie tego wszystkiego, co robimy teraz, żeby to udoskonalić, to będzie nasz cel. No i powiększenie zespołu, bo chciałbym, żeby ten zespół i ta firma mogła działać, gdyby zabrakło jednej. Wiadomo, lepiej, żeby Alicji nigdy nie zabrakło, bo to jest ciężkie później do zastąpienia, bo to model biznesowy byśmy musieli całkiem zmienić, ale generalnie chciałbym, żeby firma funkcjonowała bardzo dobrze bez udziału mojego i Alicji. Będzie to bardzo trudne. W budowaniu zespołu nie jestem najlepszy, ale postanowiłem, że razem z Alicją podejmiemy takie wyzwanie i stworzymy naprawdę solidny zespół, który będzie dobrze pracował bez nas, a z nami to w ogóle będzie rewelacja.
Czego życzyć Wam w takim razie na najbliższy horyzont 12-24 miesięcy w rozwoju waszego biznesu?
Tylko zdrowia, niczego więcej. Resztę to sobie sami poradzimy.
Robert, bardzo dziękuję za podzielenie się historią swojego biznesu. Dziękuję wszystkim, którzy mieli okazję wysłuchać tego podcastu. Myślę, że jeżeli będziecie ciekawi tego, co ma czy Robert, czy Alicja do powiedzenia, to oczywiście zachęcamy do śledzenia ich kanałów social media. Znajdziecie ich i na Facebooku, i na Instagramie, na TikToku. Pod to jest pewnie szykowana też i funkcjonuje osobna komunikacja. Ja ze swojej strony bardzo dziękuję za rozmowę i oczywiście zapraszam do wysłuchiwania kolejnych odcinków. Dziękuję, cześć.
Dziękuję również, do widzenia.
O prowadzącym
Michał Konieczny
Pierwszą dekadę kariery spędził w branży reklamowej. Doświadczenie w sprzedaży i obsłudze klienta zdobywał w domach mediowych, agencjach interaktywnych oraz czołowych portalach horyzontalnych w Polsce. Od 2016 roku związany z edrone, gdzie na co dzień jako Sales Team Leader zajmuje się edukacją klientów, prezentacją produktu i budowaniem strategii automatyzacji marketingu. Po godzinach miłośnik koszykówki i dobrego metalowego brzmienia.