Strona głównaPodcastSukces w e-commerce zawdzięczają społeczności. Historia sklepu Props.
podcast Kierunek e-commerce Joanna Gacek-Sroka
Podcast

Sukces w e-commerce zawdzięczają społeczności. Historia sklepu Props.

Gość: Joanna Gacek-Sroka, Props

00:0000:00

Słuchaj lub oglądaj na:

Udostępnij:

W tym odcinku

✔️ Dowiesz się, dlaczego relacje z klientkami oparte na autentyczności mogą przeważyć nad profesjonalnymi kampaniami reklamowymi

✔️ Usłyszysz jak kampanie społeczne mogą stać się integralną częścią strategii biznesowej, a nie tylko dodatkiem CSR-owym

✔️ Przekonasz się kiedy szybki wzrost staje się zagrożeniem i jak rozpoznać moment, gdy trzeba zmienić podejście do zarządzania

✔️ Poznasz prawdziwe wyzwania skalowania produkcji w branży fashion – od zarządzania szwalniami po kontrolę jakości

✔️ Usłyszysz jak przetrwać kryzys wizerunkowy i odbudować zaufanie do marki

✔️ Zrozumiesz jak rozszerzyć ofertę produktową w oparciu o potrzeby społeczności, a nie tylko analizę rynku

Joanna Gacek-Sroka, założycielka marki Props, rozpoczęła swoją przygodę biznesową w 2018 roku z budżetem zaledwie 400 złotych i 16 metrami sznurka. Dziś jej historia to fascynująca lekcja o tym, jak kreatywność i autentyczne relacje mogą zbudować imperium modowe – ale też o tym, jak szybki wzrost może stać się największym zagrożeniem.

Joanna Gacek-Sroka – Założycielka marki Props, której torebki i produkty nosi już tysiące kobiet w Polsce i nie tylko. Tworzenie marki rozpoczęła z 400 zł w kieszeni – dziś zatrudnia  kilkunastoosobowy zespół oraz współpracuje z kilkoma szwalniami i krojowniami w Polsce. Oprócz produkcji pięknych “torebek mocy” Props tworzy kampanie społeczne, które mają edukować, wspierać i motywować kobiety w ich życiu codziennym. Laureatka wielu plebiscytów takich jak m.in “Osobowość Roku” w kategorii biznes czy “Kobieta Inspiracja” wg Woman in The World. Jest również członkinią Lady Business Club oraz laureatką Lady Business Awards – Przedsiębiorcza Kobieta to Ty.

Początki: więcej niż produkt

Props zaczęło się od workoplecaków szytych przez Joannę i jej mamę w Obornikach. Od pierwszego dnia jednak marka była czymś więcej niż produktem – była misją. Do każdego zamówienia dołączane były odręcznie pisane karteczki z motywującymi słowami, często imienne, które klientki przylepiały na lodówkę czy wkładały do portfela.

„Aniu, marzenia nie mają horyzontów. Zamknij przeszłość, ona nie będzie Ci już potrzebna. Otwórz się na nowe. Trzymamy za Ciebie kciuki” – to przykład takiej karteczki, która tworzyła wyjątkową więź z klientkami.

Budowanie społeczności jako fundament sukcesu

Kluczem do sukcesu Props było zaproszenie klientek do współtworzenia marki. Kobiety brały udział w projektowaniu kolekcji, odwiedzały pracownię, uczestniczyły w sesjach zdjęciowych. To nie był typowy marketing – to była autentyczna społeczność.

„Nie tylko ja jestem założycielką tej marki, ale wiele kobiet, które miały piękne zmysły estetyczne i kolorystyczne” – podkreśla Joanna.

Od pierwszego roku działalności Props realizowała kampanie społeczne poruszające trudne tematy: depresję, raka, dyskryminację kobiet w pracy. Do projektów angażowani byli psycholodzy i eksperci, którzy realnie pomagali członkiniom społeczności.

Szybki wzrost i jego konsekwencje

Sukces przyszedł błyskawicznie. W grudniu 2018 roku zatrudniono pierwszą krawcową. W 2022 roku Joanna obudziła się w pracowni pełnej ludzi, których ledwo znała – firma rosła tak szybko, że założycielka traciła kontrolę nad zespołem.

Props rozwinęło działalność na dwa rynki: B2C (klienci indywidualni) i B2B (współpraca z koncernami). Firma współpracowała z siedmioma szwalniami w Polsce, ale ten sukces stał się przekleństwem.

Kryzys i bliskość upadłości

W 2023 roku wszystko się zawaliło. Problemy produkcyjne (torebki szyty odwrotnie), niewypłacalność, opóźnione zamówienia, upadające szwalnie, nieudane kontrakty zagraniczne i hejt w internecie doprowadziły firmę na skraj bankructwa.

„Były momenty, w których nie byłam w stanie wstać z łóżka. Walczyłam ze sobą, a to wszystko było na mojej głowie” – wspomina założycielka.

Odbicie dzięki inwestorowi

Punktem zwrotnym było znalezienie inwestora specjalizującego się w restrukturyzacji firm. To nie był tylko zastrzyk gotówki, ale przede wszystkim wsparcie procesowe i strategiczne. Firma musiała odbudować zaufanie klientów, co wymagało miesięcy konsekwentnej pracy.

Lekcje na przyszłość

Historia Props pokazuje kluczowe wyzwania szybko rosnących firm:

  1. Moment na profesjonalizację – kluczowe jest rozpoznanie, kiedy firma wymaga procesów i strategii zamiast intuicji
  2. Zagrożenia marki personalnej – gdy cała firma opiera się na jednej osobie, każda jej nieobecność wpływa na wyniki
  3. Znaczenie autentycznych relacji – społeczność budowana latami może być największym atutem w kryzysie

Przyszłość marki

Dziś Props odbudowuje swoją pozycję, wprowadzając kolekcję męską i dalej stawiając na relacje z społecznością. Firma uczy się jednak równoważyć autentyczność z profesjonalizmem biznesowym.

Historia Joanny Gacek-Sroki to przypomnienie, że w e-commerce liczą się nie tylko procesy i technologie, ale przede wszystkim ludzie i relacje. To one mogą zbudować imperium – ale też uratować je przed upadkiem.

⬇️ Transkrypcja odcinka (klik) ⬇️

Bartosz Fabjański (edrone) Cześć! To jest podcast kierunek e-commerce, a moją gościnią dzisiaj jest Asia Gacek Sroka, która jest założycielką, współwłaścicielką i osobą odpowiedzialną za wszelkie działania marketingowe w.com.pl. Cześć Asiu.

Joanna Gacek-Sroka (Props) Dzień dobry, Witam serdecznie. Cieszę się w końcu na nasze spotkanie, tak wyczekiwane, prawda?

Bartosz Fabjański (edrone) Ja również bardzo się cieszę i poproszę Cię od razu o to, żebyś powiedziała troszkę o tym, czym się zajmujecie w Props. Wiem, że coś z workami robicie, chyba? Przewiń trochę

Joanna Gacek-Sroka (Props) Wiesz co, zaczynaliśmy, tak naprawdę nasza historia zaczyna się od plecaków, ale teraz jest to znacznie szersza, szersza dziedzina. Są to plecaki, torebki, nerki, wszystkie takie dodatki do kobiecych stylizacji. Także ta branża z worka plecaków rozwinęła się na dosyć szeroką gamę produktów dla kobiet. A od roku nie tylko, bo również rozpoczęliśmy tworzyć kolekcję nerek, plecaków i różnych takich dodatków również dla mężczyzn.

Jak oceniasz konkurencję w Twojej branży? Bo wydaje mi się, że o ile ten workoplecak jest takim intrygującym pojęciem i przedmiotem, który mógłby troszeczkę wytrychem do startu, to nie jest to jakaś bardzo łatwa branża, bardzo łatwy segment.

To nie jest łatwa branża z wielu względów. Z 1 względu właśnie poprzez konkurencję, czyli mamy bardzo dużo, a w szczególności po czasie pandemicznym. Mamy bardzo dużo firm, które zajmują się produkcją od małych manufaktur po średnie i duże firmy, które faktycznie już tą ilość, którą produkują jest, bardzo, bardzo duża, ale też pod drugim względem, czyli rynku fashion, który w ostatnim czasie ma różne, jakby to powiedzieć, zachwiania, różne momenty w swojej branży. Także to nie tylko pod względem workoplecaków czy danego produktu, ale też pod względem po prostu prowadzenia skalowania firmy w tych niełatwych czasach dla nas wszystkich, ale też niełatwe, ponieważ jest to jednak rynek produkcyjny. Nie są to usługi, nie jest to coś, co szybko zrealizujemy dla naszych klientów. Wręcz przeciwnie. Z racji tego, że rynek co chwilę oczekuje od nas nowości, dostosowywania się do klientów, do jego upodobań, no to musimy tak jakby też zwiększać produkcję i i tak jakby zważać na te, na te problemy.

Produkcja, o której wspominasz, no faktycznie jest trudna, a z tego co wiem, to rozpoczęłaś na bardzo małą skalę i bez zbyt wielkiego budżetu.Opowiedz proszę trochę o tym, bo to jest spektakularna historia.

Tak, budżet był był mały, było to 400 zł, które poświęciliśmy na 4 metry materiałów i 16 metrów sznurka w 2018 roku. I nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że my jesteśmy w stanie rozwinąć się w tak krótkim czasie, tak szybko wręcz myślałam, że zostaniemy tak jakby tylko i wyłącznie na rynku lokalnym i będziemy tak jakby rozwijać swoją małą manufakturę i będzie to jakimś małym źródłem utrzymania i powrotu na rynek pracy. Z racji tego, że wcześniej byłam na macierzyńskim, to chciałam wrócić dalej i kontynuować jakąś taką karierę zawodową, ale w życiu nie pomyślałabym, że zaraz będą potrzebne do tego procesy. Strategia cała ta marketingowa. Nie chcę powiedzieć otoczka, ale jednak ta strategia, którą inne marki właśnie na rynku konkurencyjnym mają.

Złapie cię tutaj, bo ja usłyszałem 400 zł, 16 metrów sznurka i to tak brzmi bardzo. Storytelling. Co zrobiłaś z tymi 400 złotymi i szesnastoma metrami sznurka, zanim pojawiła się konieczność skalowania strategii marketingowej?

No to właśnie stworzyliśmy workoplecaki, o których mówiłeś już gdzieś tutaj na początku.To był nasz pierwszy taki flagowy, flagowy produkt, który do dzisiaj jak robimy jakieś quizy albo fajne pytania do naszych ambasadorów, to każdy już wie, że workoplecak był naszym pierwszym, pierwszym produktem. I to właśnie workoplecak rozpoczęłam sprzedawać na swojej tablicy prywatnej po rozpoczęciu działalności. I to właśnie z 4 metrów materiału i 16 metrów sznurka Stworzyliśmy w worku plecaki, które tak naprawdę nie miały być tylko produktem. Z racji tego, że wtedy nie miałam jeszcze takiej wiedzy ani biznesowej, ani strategicznej, ani procesowej, nie wiedziałam, jak to wszystko się potoczy. Chciałam, żeby od początku marka była bliżej kobiet, była bliżej ludzi i ten plecak stał się troszkę takim, takim symbolem nas, kobiet chcących spełniać marzenia. Więc nie dość, że był to produkt szyty przeze mnie przez moją mamę tylko i wyłącznie na początku, to do każdego produktu dokładaliśmy odręcznie pisaną kartkę, która stwierdziłam, że będzie takim bardzo fajnym dodatkiem, w którym kobiety jak będą otwierać paczkę, to zobaczą kilka pięknych słów napisanych prosto do nich. Często były to kartki imienne, czyli jeżeli widziałam, że zamówienie składa Pani Ania, to pisaliśmy “Aniu. Marzenia nie mają horyzontów. Zamknij przeszłość, ona nie będzie Ci już potrzebna. Otwórz się na nowe. Trzymamy za Ciebie kciuki”. A zaraz mam ciary znowu jak o tym mówię, bo to był piękny czas, gdzie bardzo często w Obornikach, czyli w mieście, w którym zaczęliśmy pod Poznaniem. To był czas, w którym wręcz osobiście wydawałam często te zamówienia gdzieś pod blokiem, gdzieś na mieście. I tak naprawdę to lokalny rynek sprawił, że zaczęliśmy się coraz bardziej powiększać. I faktycznie ten szał, taki lokalny był u nas bardzo, bardzo kluczowy.

A sam pomysł na workoplecaki akurat ?On pojawił się również jako taki poryw serca czy natchnienia. Czy był to element jakiejś kalkulacji?

Nie można tego nazwać elementem kalkulacji, bo jedyne co zrobiłyśmy ze swoją mamą, to byłyśmy w Obornickiej kawiarni i na serwetce dosłownie pisałyśmy nasze pomysły, co możemy zrobić. Z racji tego, że moja mama jest krawcową, to stwierdziłyśmy, że zaczniemy po prostu od produktu, który na tamten moment w 2018 roku bardzo często się sprawdzał. Dziewczyny używały go do jeżdżenia na rolki, na siłownię. Często mamy, aby mieć dwie ręce wolne, używały workoplecaków, także stwierdziłyśmy, że chcemy, żeby to był produkt nie tylko fajny, nie tylko dobrej jakości, ale też po prostu użyteczny na co dzień. Więc stwierdziłyśmy, że to będzie nasz pierwszy produkt, z którym zaczniemy, bo z racji tego, że również byłam młodą mamą, no to wiedziałam, że potrzebuję, potrzebuję czegoś użytecznego.

Jak to się wydarzyło w takim razie, że mówiąc kolokwialnie, tak bardzo zażarło? Bo ja totalnie rozumiem to, że chciałaś wrócić na rynek pracy, miałaś takie zasoby jak relacja z mamą, która była krawcową. Okej. I jak to się wydarzyło, że zamiast niewielkiego rodzinnego zakładu, manufaktury wyszło Props i duże obroty i generalnie z zasięgiem.

Wiesz co, teraz jak patrzę wstecz, albo dużo osób właśnie pyta mnie o to jak to się wydarzyło i to tak w krótkim czasie, to myślę, że była to ogromna otwartość na zmiany. Polecę troszkę takimi rzeczami, osobowościami, ale też takimi strategiami, które pojawiły się później. Z początku to było takie zachłyśnięcie się piękne, pozytywne swoim marzeniem, celem. Wiesz, ogromna wiara w to. Ja wszędzie, gdzie pojawiałam się na spotkaniach na Dniach Przedsiębiorczości i ci piękni ludzie ze sceny mówili o swoich sukcesach, to zawsze twierdziłam, że jeżeli komuś się udało wypracować taki sukces, to mi również go się da wypracować. Bo dlaczego nie? Jeżeli coś jest dostępne dla innej osoby, dlaczego nie ma być dostępne dla mnie? Dlatego bardzo konsekwentnie i z uporem maniaka wstawałam rano i projekt za projektem. Pomysł za pomysłem realizowałam. Ale myślę, że to, co najbardziej wyróżniało to to, że zaczęłyśmy z moją mamą już od bardzo małego stopnia, od pierwszych dni tworząc naszego Facebooka, social media. Bardzo mocno angażować kobiety. Stwierdziłyśmy, że pamiętajmy, że to był też 2018 rok, czyli 7 lat temu. I, mimo że coraz więcej mówi się o tym, że kobiety chcą się rozwijać zawodowo, że mają coraz większą niezależność, coraz więcej są na takich stanowiskach przywódczych w firmach, stają się prezeskami firm. To te 7 lat temu. Niby krótki okres czasu, no ale nie było tych kampanii społecznych, nie było o tym jakoś tak wielce wywiadów i stwierdziliśmy, że jeżeli produkujemy już produkty dla kobiet i one już po pierwszych otwarciach, pierwszych zamówieniach są zachwycone i ta mała karteczka sprawiła, że przylepiają ją na lodówkę, wkładają do portfela, dzielą się nimi w social media, to stwierdziłam, że będzie to idealny moment do tego, aby obok marki stworzyć społeczność kobiet. I tą energią, tym pozytywnym nastawieniem, tą kreatywnością zapraszać nasze ambasadorki do tworzenia razem z nami marki. I myślę, że to było największym punktem kulminacyjnym, że nie byliśmy kolejną marką z produktem, który jest mnóstwo na rynku. Umówmy się tylko, byłyśmy też twórczyniami czegoś, dzięki czemu kobiety mogły czuć się gdzieś potrzebne, wysłuchane, zaangażowane. I to był taki nasz pierwszy, bardzo ważny, ważny moment, że zaczęto o nas mówić jak o marce, która ma misję, a nie tylko produkt.

Zaprosiłyście po prostu klientki do jakiegoś doświadczenia i do jakiejś przynależności?

Zapraszałyśmy klientki nie tylko i wyłącznie do towarzyszenia nam w jakichś realizacjach, ale też dosłownie do tworzenia kolekcji. Zapraszałyśmy do swojej pracowni, w której dziewczyny przychodziły, wycinały, dobierały kolory. Wiesz, robiłyśmy ankiety, w których dziewczyny mogły realnie brać udział, co będzie naszym drugim produktem, co trzecim, czy takie torebki? Później, jak zaczęłyśmy rozszerzać asortyment, czy takie także były zaproszone do każdego cyklu tworzenia naszej marki? Do dzisiaj twierdzę, że nie tylko ja jestem założycielką tej marki, ale wiele, wiele kobiet, które miało piękne, piękne zmysły estetyczne, kolorystyczne, w których wiele odpowiedzi po prostu znalazłyśmy.

Wiesz co, ta historia brzmi jak przepis na sukces, który wiele osób chciałaby powtórzyć, ale jednak nie jest to takie oczywiste i łatwe, żeby potrafić to zrobić, Żeby być w tym autentycznym i żeby potrafić tak naprawdę zaprosić do współtworzenia, zaangażować w ten sposób. Bo to co ja słyszę, to jest ogromna praca na relacji i to taka autentyczna i taka, która potem opłaca się, jeżeli chodzi o markę i opłaca się biznesowo po prostu. Co uważasz, było takim kluczowym czynnikiem, że Tobie to się udało?

Kreatywność, Totalna kreatywność tak jakby. Wiesz, mam, mam ten talent, tak nieskromnie powiem, że nawet śpię po prostu. Ilość pomysłów, ilość kreacji i nie tylko dla mnie, tylko też dla innych kobiet, które opowiadają o swoich zawodach, biznesach jest tak ogromna, że ja potrafię, wiesz, z rękawa po prostu strzelać jakimiś fajnymi kreacjami, pomysłami, które co? Co jest najpiękniejsze w tym wszystkim, nie kosztują miliony, bo zazwyczaj jak ktoś mi ogląda, obserwuje, to myśli sobie po czasie, nie widząc tych moich początków, że to są ogromne budżety, że na to trzeba pieniądze. Wiesz, słyszałam różne rzeczy na swój temat, że, że, że wiesz, że 400 zł to jest tylko PR, że nigdy tak nie było. Wiesz, no były ze mną osoby od samego początku, które mogą to potwierdzić, więc nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć, ale takie głosy są. Więc myślę, że tutaj wygrała kreatywność. Na pewno twórczość i otwartość do ludzi. Ja uwielbiam ludzi, kocham ludzi, więc same rozmowy potrafiły być na spotkaniach z kobietami po kilka godzin. Potrafiłam siedzieć do nocy z dziewczynami, z którymi później tworzyłyśmy weekendy dla kobiet czy różne wydarzenia, konferencje, wyjazdy, imprezy, o których pewnie tutaj też będziemy rozmawiać. Bo imprezy to zawsze dobry temat do porozmawiania. Ale wiesz, widziałam po prostu bardzo duży odsetek kobiet, które zaczyna realnie zmieniać swoje życie. Zaczynają myśleć o sobie, zaczynają sięgać po większe rzeczy, zaczynają odchodzić od rzeczy, które im nie służą. To było niesamowite. W pewnym momencie zaangażowałyśmy psychologów również do naszej marki, do różnych kampanii społecznych, Ponieważ z jednej strony to jest świetne i cudowne, z drugiej strony troszkę obciążające, że jednak faktycznie te kobiety są tak zaangażowane pięknie, że nagle wiesz, zaczynają realnie zmieniać swoje życie. Więc również zatrudniałyśmy do pewnych projektów psychologów, którzy prowadzili tak jakby te kobiety, wiesz, w różnych, w różnych procesach. Więc myślę, że największym sukcesem była ta relacyjność, budowanie tych relacji. Stała dostępność. No, tak naprawdę byłam w świecie online 24 godziny na dobę i nawet jak udało mi się pospać dwie, trzy godziny, to i tak to i tak ta relacja cały czas była budowana. My byliśmy cały czas online live’y, webinary, różne tematy, które tworzyłyśmy, kampanie społeczne, które dotykały już od pierwszego roku naszej działalności konkretnych problemów kobiet do rozwiązania, które są do rozwiązania także od.

Czyli od pierwszych lat działalności angażowaliście się w kampanie społeczne do tego? No bo to też jest niebywałe. Trochę nie? No bo rozumiem, że dużo wyzwań związanych ze skalowaniem biznesu, ze wzrostem, który wymaga łapania różnych wątków bardzo szybko, a do tego kampanie społeczne. Jakie na przykład?

Kampania społeczna, pierwsza, która była zrealizowana, to jest pod tytułem “Marzenia nie mają horyzontów”. To zdanie wymyśliłam, jest nawet na mojej ręce tutaj wytatuowane, żebym pamiętała za każdym razem, że faktycznie, nawet gdy jest ciężko, a również ciężko bywało i nadal czasami jest w biznesie. I nie tylko to, To hasło “Marzenia nie mają horyzontów”. Zawsze pomagało mi się podnieść i wyryłam je sobie dosłownie na swoje ręce. Pojechałyśmy wtedy z ekipą dziewczyn, które ze mną, ze mną współtworzyły Props albo nawet nie mogę powiedzieć, że tam, gdzie wszystkie dziewczyny ze mną pracowały, to były moje przyjaciółki.

To były moje znajome, które zaprosiłam do projektu. To były dziewczyny, które na co dzień w swoich małych działalnościach albo też w miejscach pracy po prostu zaczynają się spełniać, myśleć o sobie, myśleć o swoich marzeniach. Zabrałam całą ekipę nad morze i naprawdę za bardzo małe, za bardzo małe koszty i małe pieniądze. Stworzyliśmy przepiękny film, który do dzisiaj można zauważyć, zobaczyć jak pięknie mówimy o marzeniach i o tym, żeby kobiety właśnie się realizowały. Więc tak naprawdę od pierwszych chwil bardzo zależało nam. Wiesz, są duże marki, duże, duże, dużych gigantów mamy na rynku, którzy potężne setki tysięcy złotych kładą w różne kampanie społeczne, a my wiedzieliśmy, że nie są nam potrzebne takie pieniądze, żeby stworzyć takie relacje, które do naszej grupy docelowej, czyli do naszych klientek potrafiących fajnie się ubrać i wystylizować, ale też właśnie chcących od życia więcej, możemy trafić. I tak kampania za kampanią. Co roku mieliśmy, tak jakby życie Props pod jednym hasłem: “Marzenia nie mają horyzontów”. Później “Bądź sobą. Taka jesteś najpiękniejsza”. Rozmawialiśmy również w kampaniach społecznych odnośnie naszego zdrowia, naszej urody, naszych możliwości, zdrowia psychicznego. Jedna kampania była odnośnie depresji, odnośnie tego, jak rynek pracy w Polsce traktuje kobiety w momencie, gdy zachorują na raka albo gdy zachodzą w ciążę i nie mają później dokąd wrócić. Więc poruszaliśmy bardzo takie trudne tematy. Oczywiście zatrudniałam do tego ekspertów, którzy wyjaśniali pewne rzeczy, którzy pojawiali się na webinarach, którzy pojawiali się na live’ach, którzy dosłownie mieli dostępne czaty, w których mogli odpowiadać na jakieś pytania. No i tak naprawdę dochodzimy do.

Właśnie chciałem o to zapytać. Chciałem zapytać, jak rósł twój zespół na przykład? No bo nagle czy to było tak, że…

Rozpoczęłyśmy działalność w 2018 roku w maju, a w grudniu miałam przyjętą pierwszą krawcową, bo stwierdziłyśmy z mamą, że faktycznie nie jesteśmy w stanie przerobić tych rzeczy, bo tych zamówień było coraz więcej. Oczywiście to nie było tylko krojenie i szycie, ale to właśnie było pisanie tych kartek. To już było wtedy jeszcze chodzenie na pocztę, wysyłanie codziennie tych paczek, zamawianie kartonów, zamawianie coraz większej ilości materiałów. Więc pamiętam, że przed grudniem, przed świętami zatrudniłyśmy pierwszą, pierwszą krawcową, która notabene jest z nami do dzisiaj, więc bardzo, bardzo się z tego cieszę. Później, w 2020 roku, poszło to już lawinowo. Już wiedziałam, że potrzebuję nie dosyć, że osób do produkcji i do codziennego takiego strategicznego działania, to również potrzebuję osoby, która pomoże mi w biurze. Czyli właśnie organizacja tych wszystkich kampanii społecznych, tych wszystkich akcji. Rozpoczęłyśmy wtedy też bardzo dużo współprac z innymi markami. Byłam zapraszana na różne podcasty, wywiady, więc samo trzymanie kalendarza, ogarnianie tych maili i organizacja tego była już bardzo, bardzo szybkim dla nas wzrostem i zmieniało się z dnia na dzień coś. Także w 2020 musiałabym spojrzeć dokładnie, ale wiem, że już mieliśmy kilkuosobowy osobowy zespół, który później powiększył się o 2020 albo 2021. Zrobiliśmy swoją pracownię w Poznaniu, która miała 160 metrów, no i tam byliśmy w stanie już pomieścić więcej zespołów, więc było pewnie w pewnym momencie 5 krawcowych. U nas na 5 krawcowych, u nas w firmie. Do tego dwie osoby pakujące paczki, kolejne osoby, które zajmowały się produkcją, no a resztę miałam tak jakby zatrudnioną też zdalnie, no bo też potrzebowałam pomocy w obsłużeniu social media i w innych rzeczach, które no po prostu jesteśmy widoczni na co dzień i które musimy też obsłużyć. Klienci tak naprawdę nie widzą, ale całe zaplecze obsługi zamówień też musiało być coraz bardziej zaopiekowane. Do tego stopnia, że Pamiętam, że w 2022 roku obudziłam się, wchodzę do pracowni, a tam jest tyle ludzi, że ja mówię Boże kochany, co wy tu robicie, kim wy tu jesteście? Skąd wy się wzięliście? I pamiętam, że śmialiśmy się wtedy, że naprawdę z dnia na dzień, z dnia na dzień poznają siebie nawzajem, przychodzą nowe osoby i zaczęło się po prostu, wiesz, takie marzenie, ale już z konkretnym, konkretnym działaniem i z konkretnymi efektami.

Asiu, jak słyszę całą tą historię i proszę Cię o to, żebyś wskazała, co było wyróżnikiem czy takim czynnikiem sukcesu, to Ty wskazujesz na kreatywność i ja absolutnie tego nie zaprzeczę, ale jednocześnie w odbiorze mam coś takiego, że tam wymagane było absolutne mnóstwo energii po to, żeby to wszystko rozkręcić. Wiary przede wszystkim. Żeby w ogóle wiedzieć, co robić i że to ma sens, ale też ogromna ilość energii. Chciałem się zapytać, co cię napędza w takim razie?

Wiesz, co napędza mnie w każdym roku ,mam wrażenie, że napędza mnie troszkę inna rzecz, nowo odkryta. Teraz na przykład, gdybyśmy rozmawiali o tym roku, powiedziałabym Ci, że jest to natura, cisza i las. I to mnie napędza. A w 2018 i 2020 roku to były spotkania, to były wyjścia, to były, wiesz. Organizacja weekendów kobiecych, gdzie mogłam z dziewczynami do nocy lub do rana siedzieć, rozmawiać o normalnym życiu, o normalnych sprawach. To mnie napędzało. Sam fakt, że wiedziałam, że nasza społeczność rośnie i ludzie realnie mogą poprawić swoje życie. W kampaniach społecznych też zależało mi na tym, aby one nie były tylko wypuszczonym filmem w świat o jakimś temacie. Takich, na których na rynku jest ich dużo. Tylko tak jak powiedziałam, tak jakby nawet ustawialiśmy konkretne dyżury prawników, różnych osób, które realnie mogły pomóc danym osobom. Więc jak ja widziałam, że ktoś wysyła mi którąś z wiadomości, że zmieniło się to, to albo że na przykład dzięki kampanii “Walcz o siebie”, która była kampanią odnośnie zdrowia psychicznego oraz takiego fizycznego typu na przykład właśnie zachorowań na raka. Dziewczyny pisały, że kupiły sobie nasz kubek, który mieliśmy w tej kampanii. Miał napis„walcz o siebie”. Dostawałam wiadomości, że wraz z tym kubkiem poszły zrobić sobie badania i okazało się, że mają pierwsze stadium szyjki macicy, na przykład raka szyjki macicy. Więc. To jest zawsze takie emocjonalne, jak o tym mówię, bo często nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak takie działania w internecie mogą oddziaływać. Wiesz, można to podzielić. Internet można podzielić na dwie części. Albo jest negatywny odbiór, albo jest pozytywny. I my bardzo często wpadaliśmy w ten pozytywny odbiór. I gdy tak naprawdę ludzie zaczęli pisać do mnie masowo wiadomości na nasz fanpage, ale też do mnie prywatnie, zaczęły się komentarze, artykuły o nas, to chyba to mnie napędzało jeszcze bardziej, że faktycznie ta produkcja produkcją, te stylizacje, stylizacjami, te fajne torebki, fajnymi torebkami, które są do dzisiaj i też rozwijają się z roku na rok w swoich dizajnach i tak dalej. Ale, ale fakt tej społeczności, która zaczęła się tworzyć i zmieniać swoje życie, to było coś, co sprawiało, że byłam nie do zatrzymania.

Tak, bo wiesz, myślę sobie o takim skrótowcu CSR corporate social responsibility, że jest coś takiego jak społeczna odpowiedzialność biznesu i zazwyczaj w korporacjach to jest to jakiś tam dział, który jest często, obawiam się trochę na przypiętkę, że jest to jakiś promil tam zasobów i energii, którą cała firma przeznacza na działanie po to, żeby to wykorzystać gdzieś PR owo. Nie zawsze oczywiście, ale jednak tak to się kojarzy. Tutaj mam wrażenie, jakby ten CSR był ważną częścią w ogóle filozofii marki i biznesu. I to się jeszcze spina i się razem napędza, Nie?

Tak, tym bardziej że ja byłam w takim momencie swojego życia wtedy, że ja naprawdę nie wiedziałam nic o biznesie. Nic. I te wszystkie rzeczy, z których później się dowiadywałam, jeżdżąc na szkolenia, wykupując konsultacje u mentorów, patrząc na te wszystkie konferencje marketingowe i się okazywało, że ja robiłam coś, co jest odgórnie nazwane, że właśnie są to działania CSR owe, że są to działania właśnie z misją marki, że robię coś, co jest ekskluzywne i wręcz niektóre działania były podpięte pod marki premium. Ja sobie tak siedzę i mówię Boże kochany, naprawdę ja tyle robię? Naprawdę to ma jakieś nazwy? Czy to, co ja robię, faktycznie jest storytellingiem.Nagle okazało się, że to wszystko, na czym buduję markę, nazywa się storytelling. Ja mówię Boże kochany, co to jest storytelling? I dopiero tak jakby Wiesz, miałam wrażenie, że wiele rzeczy intuicyjnie robiłam, które okazywały się, że mają już swoje ramy na rynkach zagranicznych. Więc zaczęłam to po prostu wszystko obserwować, uczyć się tego na nowo, podejmować różne szkolenia, właśnie konferencje, tematy, artykuły, czytać coraz więcej na ten temat, żeby faktycznie zobaczyć, że to, co jest napisane w tych książkach, my zrobiliśmy po prostu intuicyjnie.

Tak, to brzmi jak historia o świetnej intuicji biznesowej i nie tylko. Asiu, powiedz mi, bo często mówi się o tym, że szybki wzrost to piękna sprawa, ale również czekają po drodze pułapki. Czy było tak w Waszym wypadku? Czy w którąś z tych pułapek wpadliście? No jak tam?

Myślę, że jesteśmy książkowym, tak jak wcześniej okazywało się, że wiele rzeczy, które robiliśmy, było już wcześniej napisanych w książkach. To tak, oczywiście, że wpadliśmy w tę pułapkę szybkiego sukcesu, szybkiego rozwoju, tego pędu, takiego. Bo wiesz, gdy pomysł się zapala i on jest jak rozpędzony pociąg i wiesz, widzisz same superlatywy. I zlatują kolejne propozycje. Bo muszę tutaj powiedzieć, że my oprócz tego, że był rynek detaliczny, my również rozważyliśmy się bardzo szybko na rynku B2B, czyli dla różnych innych koncernów i marek również robiliśmy dedykowane produkty z ich marką, z ich logo albo czasami we współpracy.

Więc to nie był tylko jeden rynek do zagospodarowania. To były dwie potężne, niby te same drogi biznesowe, aczkolwiek bardzo mocno różniące się w komunikacji i w działaniu, i w produkcji. No i nagle okazało się, że przychodzi rok 2023. No i faktycznie uderzamy się i mierzymy się z bardzo dużym kryzysem, nie tylko produkcyjnym. Bo nagle okazuje się, że wiesz, jeżeli na początku tworzysz ze swoimi krawcowymi, później przechodzisz do jednej szwalni mniejszej, drugiej, troszkę większej, ale nagle masz siedem szwalni w Polsce i są to bardzo, bardzo duże szwalnie. I nagle musisz szukać nowych rozwiązań, nowych pomysłów, nowych strategii. A w życiu bym nie pomyślała, że to już byłby etap do tego, aby faktycznie zatrudniać osoby, które tymi procesami i strategiami się zajmują. Ja myślałam, że to będzie wiesz, tak jak nam dobrze szło, tak nam dalej po prostu dobrze pójdzie. Przegapiłam ten moment, w którym powinniśmy się zatrzymać na dłuższą chwilę. I mimo że miałam takie sygnały z zewnątrz, żeby to zrobić, no to ja jednak mówiłam no kurczę, no ale jest ten sukces.

Cieszę się, że możemy zatrudniać kolejne osoby, że zatrudniamy kolejne szwalnie, że wiesz, że te szwalnie, które na polskim rynku niestety upadają i upada ich coraz więcej. Wiesz, że mają miejsca pracy? Tylko że przy takim rozroście w każdej kategorii praktycznie zaczęło coś, coś się sypać. I te wszystkie plany i marzenia również zaczęły. Zaczęły znikać bardzo szybko z naszej mapy marzeń. A to tylko dlatego, że zwiększenie produkcji, chociażby było bardzo długim procesem. Znalezienie szwalni, która szyje w bardzo dobrej jakości, w takich ilościach, w tak szybkim tempie, która zorganizuje nam nie tylko szycie, ale później cięcie, bo przecież za szyciem idzie też cięcie. No nie każda szwalnia znowu ma krojownię. Więc zorganizowanie tak planu, aby z krojowni i materiały w całości i w dobrej ilości trafiały do szwalni, żeby były wycięte w odpowiedni sposób. Nagle okazało się, że wiesz, no nie pomyślałam, żeby dać znać, że po prostu trzeba, że trzeba spojrzeć na wzór. No i kobiety, które były kobietami, na torebce wychodziły do góry nogami. Gdzie ja to sprzedam? Kochani, osoba w krojowni ani osoba w szwalni nie zauważyła, że szyjemy odwrotnie. I nagle przychodzi towar, pełne palety rzeczy, które są po prostu nieużyteczne. Więc tak jakby sprawiło się bardzo duże zamieszanie w procesach produkcji, ale też w finansach. Okazało się, że bardzo dużo rzeczy zdążyłam zaoferować, zdążyłam zainwestować właśnie w pracownię, a okazało się, że gdy przyszła dziura budżetowa z pewnego, z pewnego, z pewnego źródła, którą musieliśmy załatać, to te pieniądze były w obiegu. Były w magazynie, były w pracowni, którą dopiero wybudowaliśmy. Była w nowych ludziach, których dopiero zatrudniliśmy. Więc tak naprawdę zaczęło się bardzo, bardzo dużo rzeczy sypać. Do tego stopnia, że niestety było o nas głośno też w socialach, czyli te sociale, które nas wybiły i które były naszym źródłem największego finansowania i największych źródeł dochodu. No nagle duża, duża część. Nie powiem, że wszyscy, bo na pewno bym skłamała. To była. Mimo wszystko to było tak i tak. Mniejsza część naszej społeczności. Ale zdarzały się takie sytuacje, gdzie faktycznie ten hejt w internecie się pojawił, który sprawiał, że to wszystko się niestety napędziło i potoczyło się w takim kierunku, że otarliśmy się o upadłość.

Z perspektywy klientów chodziło o to, że na przykład zamówienia były nierealizowane czy były opóźnione?

Z perspektywy klienta, co jest oczywiście dla mnie zrozumiałe i nigdy tego nie podważałam. Tak jakby z mojej strony wiedziałam, że my zawalamy, ale nie sądziłam, że zawalamy w pewnym momencie aż tak. I nowe zamówienia, które spływały, to nagle okazywało się, że na przykład pewnego dnia dostałam telefon ze szwalni, że z dnia na dzień przestali szycie, bo prezes zdecydował, że to wszystko właśnie idzie gdzieś tam u nich w gorszym kierunku i muszą, muszą się zamknąć, więc towar, który był tam zlecony, nie był zrealizowany. Trzeba było szukać nowej szwalni, a to nie były małe ilości. Więc tak jakby tak zamówienia nie były realizowane w terminie, ale też bardzo dużo. Zaczęło się też dziać rzeczy wewnętrznie. Z racji tego, że powstał niefajny gdzieś tam szum w internecie. Od nas dostawaliśmy bardzo dużo wiadomości, dużo maili, dużo zapytań, więc trzeba było to obrobić, znaleźć dodatkowych ludzi, którzy po prostu przez taką ilość wiadomości, no bo wiadomo, gdy jest dobrze, nie masz aż takiej ilości zapytań, wiadomości i tak dalej. W momencie, w którym coś się dzieje w firmie i każdy chce się zapytać, co się dzieje z jego zamówieniem, nagle okazuje się bardzo duży szum informacyjny, którego nie byliśmy w stanie nie byliśmy w stanie okiełznać. No do tego wiesz, podpisałam pewne umowy z rynkami zagranicznymi, które okazały się fiaskiem, mimo sprawdzania prawników, tych umów i innych rzeczy i z osobami, którymi jeździłam też w dane miejsca. Wierzyliśmy, że to wszystko ma ręce, ma ręce i nogi, że to są też bardzo fajne kontrakty dla nas. Nagle okazało się, że to nie było tylko oszukanie nas, ale bardzo wielu, wielu firm na polskim rynku, więc byliśmy też w bardzo, bardzo dużym sporze. No ale ten spór był dla nas w tamtym momencie nie do rozwiązania, bo waliło się też wszystko inne. Także była taka chwila, w której nie wiedzieliśmy, za co się łapać, co ratować. A mówię a ten hejt w internecie, który był w pewnym stopniu dla mnie zrozumiały, no bo oczywiście zawaliliśmy jako firma, no sprawiał, że właśnie tych rzeczy zaczęło się dziać jeszcze więcej i trzeba było jeszcze lepiej je organizować. I w tym momencie po prostu no, firma zaczęła się rozwalać od środka, od zewnątrz, z każdej możliwej strony. A z racji tego, że ja byłam całym motorem napędowym i byłam twarzą marki, to również bardzo dużo rzeczy. Tak jakby odbiło się na mnie prywatnie, co już trudno i ciężko było mi przyjąć. Bo jak jesteś w takim trybie działania, twórczości, wiesz, załatwiasz, pomagasz. Tak jakby oprócz tego, że oczywiście jest to biznes, to tworzy fajne rzeczy. I nagle wiesz, wraca to do Ciebie, ale nie z taką energią, jak mu by się chciało. No to też miałam bardzo duże problemy. No depresyjne ataki paniki, lęków. A jeżeli ja dosięgłam takich rzeczy, no to cała firma zaczęła upadać, bo nie byłam w stanie nią kierować. Także tak zdarza się upadłość.

Otarliście się o upadłość wręcz?

Tak, tak. Były momenty, w których no wiesz, nie byłam wypłacalna, firma nie była wypłacalna, ludzie też anulowali swoje zamówienia z racji długiego oczekiwania, co też jest dla mnie zrozumiałe tylko w momencie, w którym wiesz, masz już pewną dziurę budżetową i jeszcze przychodzą niezaplanowane wcześniej, wiesz, bardzo duża ilość anulacji, no to też nagle wiesz, no musisz skądś zdobyć te środki. Także byliśmy w trakcie poszukiwania inwestora albo osoby, która by nas wsparła w tym temacie. Ale to również zajmowało nam czas, czas i energię. A były momenty, gdzie nie byłam w stanie wstać z łóżka. I mimo, że wiedziałam z tyłu głowy, że muszę, bo to jest wszystko gdzieś na mojej głowie i to wszystko ja rozkręciłam i to wiesz, wylane mleko trzeba posprzątać. No to wiesz, walczyłam tak naprawdę też ze sobą. Także to było trudne nie tylko pod względem biznesu i firmy, bo jest wiele firm, które upada i po prostu się zamykają i następnego dnia nie ma wejścia po prostu do pracy. Aczkolwiek tu to było coś więcej, bo tak jak mówię, nie byliśmy zwykłą firmą i marką, tylko faktycznie taką, która tworzyła fajne rzeczy. I nagle okazało się, że po prostu nie byliśmy w stanie sprostać wymaganiom rynku.

Czy jesteś w stanie zdefiniować jakiś moment, czy wskazać jakiś moment bądź czynnik, który zaowocował odbiciem?

Tak, jeden taki relacyjny znowu, czyli wewnętrzny. Mój upór i konsekwencja. Mimo tragicznego stanu psychicznego, czyli z tyłu głowy cały czas wierzyłam, że to, co robiłam wtedy, na tamten moment 5 lat, że to nie może się tak skończyć, że to po prostu nie było, nie miałoby sensu w ogóle. No przecież jak robić tak fajne rzeczy? I wiesz, przez jakieś błędne decyzje w jednym roku, bo to wszystko wydarzyło się na przełomie kilku miesięcy, nagle stracić wszystko.

Więc z tyłu głowy miałam też to, że nie chcę zawieść ludzi. Chcę pokazać, że nie jestem osobą, która po prostu podpisze jakieś papiery, zamknie coś i będzie żyła sobie dalej, tylko chcę. Chcę wyjść po prostu z tego wszystkiego. I faktycznie tak, mieliśmy bardzo dużo rozmów z różnymi inwestorami, które były jedno owocne, inne mniej owocne, ale pokazywało mi to, że mamy bardzo dużo potencjał na rynku i też sami inwestorzy i osoby, z którymi rozmawialiśmy, które były tak jakby osobami, jakby to powiedzieć, no którzy, których ci inwestorzy wysyłali na nasze spotkania. Wszyscy byli zachwyceni naszymi efektami finansowymi, mimo całej tej, wiesz, tego całego kryzysu w tamtym momencie, ale też takimi osiągnięciami właśnie pod względem właśnie relacji społeczności i marki. Także to był taki moment odbicia, bo ja zauważyłam w swojej przestrzeni, w swoim funkcjonowaniu, w swoim umyśle, że jeżeli tacy giganci mówią, że ma to sens, no to nie ma opcji, że się nie uda. Dlatego i to stało się naszym takim odbiciem. No a finalnie znaleźliśmy inwestora, który zainwestował w naszą markę, strategicznie wszedł w różne problemy i procesowe, i umowne, i z relacjami z czy z pracownikami, czy z innymi podmiotami. I okazało się, że z miesiąca na miesiąc prostujemy po prostu wszystko. Także to był taki bardzo duży moment odbicia, ale którym nie było widać go od razu, ponieważ za tym stała ciężka, katorżnicza wręcz praca całego zespołu, który został w jakiejś części, ale też zespołu inwestora, który po prostu rzucił inne projekty, żeby wyprostować nasze sprawy.

Czyli rozumiem, że to inwestor na pokładzie to nie tylko zastrzyk gotówki w tym wypadku, ale też know how i takie wsparcie procesowe właśnie?

Tak, tak tutaj tak jakby. To na pewno możemy oddać inwestorowi, że znając to wszystko od środka, bo widział papiery, widział różne dokumenty, widział no tak jakby,wiesz, naocznie wszystko poprowadziłam. W sensie wszystko było autentyczne, szczere, do sprawdzenia i tak dalej, i tak dalej. Więc jak on wszedł w to, to wiedział, z czym się mierzy gdzieś tam. Więc też z racji tego, że ten inwestor zajmuje się restrukturyzacjami i tak jakby pomocą innym firmom w trakcie upadłości czy restrukturyzacji, to wiedział, jak te wszystkie procesy poukładać z wcześniejszego swojego doświadczenia. Także to też było wspaniałe, że rzeczy, które dla mnie już mówią nie no, tego to już się nie da wyprostować, nie? Dlatego to już na pewno się nie da załatwić. Okazywało się, że wiesz, że faktycznie jakimiś sprawdzonymi metodami, no, jesteśmy w stanie poukładać te procesy na nowo. Także to tak, zdecydowanie. Oprócz finansów na pewno mieliśmy wsparcie takie strategiczne i procesowe.

Rozumiem. Powiedz mi, bardzo mocno podkreślasz rolę społeczności. Czy obecnie w działaniach marketingowych stawiasz mocno na przykład na współprace influencerskie, czy na ambasadorów marki, na inne, takie relacyjne? Bo wiem, że współprace robicie.

Tak, robimy współprace. I faktycznie, w zeszłym roku próbowałam kilku, kilku tak jakby odsłon naszej marki z influencerami, ale nie pod względem tego, że teraz to marka będzie kojarzyć się tylko z influencerami, bo nigdy tak nie będzie. Przynajmniej dopóki ja jestem za sterami marketingu, to nigdy tak nie będzie. Ale żeby nadal pokazywać, że wiesz, że my te relacje jednak z ambasadorkami, więc współprace robimy pod względem i to zaraz opowiem, ale z innymi brandami, z innymi markami też. Musiał minąć pewien czas i musieliśmy powoli odzyskiwać zaufanie. Bo pamiętajmy, że to nie jest tak, że przyszedł inwestor, poukładał nam procesy, a ludzie po prostu jak gdyby nigdy nic wrócą do naszej marki. Tak więc tak jakby musiał potrwać pewien czas i ludzie musieli zauważać, że faktycznie wysyłamy, że faktycznie teraz mamy stany magazynowe, czyli nie sprzedajemy produktu, który dopiero się realizuje, tylko mamy te stany magazynowe, które po prostu z dnia na dzień wysyłamy od razu. Więc to zaufanie znowu musiało troszkę, troszkę się zdobyć i musieliśmy na nie zapracować. I dlatego stwierdziłam, że no nie może być tak, że mimo tego, że wszyscy mówią, że jednak influencerzy wiesz, fajnie dają kopa marce i może być to nasza nowa odsłona, to ja z tyłu głowy wiem, że to nie jest nasza misja i to nie jest nasz cel, więc nadal zapraszam ambasadorki do tworzenia. Nawet w zeszłym tygodniu, 21 lipca mieliśmy spotkanie i sesję zdjęciową, w której również brały udział nasze ambasadorki. Był kręcony nowy spot reklamowy, który pojawi się już niedługo.

I również były w nich w tym spocie ambasadorki. Także myślę, że jest to taką naszą podstawą i takim naszym fundamentem, że nie wyobrażam sobie, aby nagle ten marketing miały przejąć, przejąć osoby, które po prostu zareklamują typowy produkt, a nie z tym produktem faktycznie żyją na co dzień.

Wtedy też myślę, można bardzo szybko wydać bardzo dużo pieniędzy z bardzo niewiadomym efektem. Jeżeli chodzi o takie współprace influencerskie. Ale po raz wtóry słyszę od Ciebie coś, co mnie intryguje. Mianowicie często się mówi o tym, jak ważne jest wideo, a wy po prostu kręcicie spoty reklamowe. Czy robicie to od dawna, od początku? Jak do tego podchodzicie? Będę wdzięczny za każdy insight.

Mhm, wiesz co. Nie zawsze tak naprawdę te wszystkie rzeczy wcześniej nazywaliśmy kampaniami społecznymi lub po prostu sesją zdjęciową. Ostatnio jednak pojawił się mój znajomy, który stwierdził, że musimy zrobić spot reklamowy i teraz tak nazwałam to po prostu spotem. Nigdy nie nie byliśmy. Wiesz, z tyłu głowy nie mieliśmy czegoś takiego, żeby dążyć… Oczywiście fajna jest ta konkurencyjność. Fajne jest zwiększanie wyników. Fajne jest tak jakby bycie, bycie, chociażby w pierwszej trójce na rynku. Aczkolwiek nigdy nie dążyłam do tego, żeby to były typowe spoty reklamowe, typowe sesje zdjęciowe, studio modelki. Bardziej nazywałam to właśnie kampaniami społecznymi, relacjami, filmikami. Takim, co mogą też na co dzień w swoim kręgu zrobić normalne kobiety. Mówię normalne, czyli niezwiązane wcześniej z biznesem, ze studio, z profesjonalnymi fotografami czy osobami realizujące takie materiały, żeby miały świadomość, że w tych czasach po prostu też wystarczy telefon, trochę kreatywności i jesteśmy w stanie naprawdę zbudować fajny biznes. I nie mówię tu od razu o tworzeniu imperium, ale mówię o czymś, co da nam nie dość, że środki do utrzymania na życie, to po prostu jakiś fajny flow i spełnianie, spełnianie marzeń.

Czyli to nie jest tak, że zatrudniacie dom produkcyjny, tylko idziecie sobie sprytnie.

Tak, idziemy zawsze z naszymi pomysłami. Co więcej, zawsze robimy sobie wcześniej burzę mózgów z osobami, które biorą udział w danym projekcie, w danym wydarzeniu i każdy wnosi coś od siebie.I to jest piękne, że tak naprawdę później każdy widzi nie tylko siebie na ekranie i na stronie naszych produktów, w sklepie, tylko też miał realny udział w tym całym w całym procesie. Więc to jest też niesamowite, bo nawet po ostatniej sesji przypomniało mi się, jak to jest. Jakie to jest cudowne uczucie, gdy dziewczyny otrzymują te zdjęcia i mówią No Aśka, ja po prostu nie wierzę, jak to świetnie wygląda. Jaką ja tam miałam energię? Ja chcę więcej! Wiesz, czy będziemy mogły jeszcze kiedyś wpaść na taką sesję, że ja sobie nie zdawałam sprawy już długo. Bo wiesz, dążąc do innych rzeczy, już mając już naście, jak nie dziesiąt tych sesji zdjęciowych za sobą, dla mnie okazywało się, że pewne rzeczy już są normalne. A wchodzą dziewczyny, wchodzą ambasadorki i okazuje się, że dla nich to jest niesamowite przeżycie. I to jest też fajne patrzeć, że możemy rano wymalować dziewczynę, że możemy fajnie zrobić jej włosy, że może spędzić z nami cały dzień na planie i po prostu jest przeszczęśliwa. A na koniec jeszcze dostaje fajne zdjęcia, które może wrzucić do internetu czy po prostu zachować sobie na pamiątkę. I to jest świetne czytać i obserwować.

Asiu, czy po tym kryzysie wizerunkowym i podnoszeniu się z niego i po tej podejrzewam, że dosyć trudnej lekcji, jaką jest zebranie batów w momencie, kiedy Twoja marka osobista i marka odzieżowa są tak ciasno ze sobą związane. Czy masz jakieś plany na to, żeby w przyszłości troszeczkę rozdzielić te dwie części? Czy w dalszym ciągu chcesz być twarzą Props i taką lokomotywą, która jest również widoczna wszędzie?

Wiesz co, uważam, że zmiany muszą nastąpić, więc to nie tak, że ja się chcę od razu z czegoś wycofać czy zmienić całkowicie swoje życie i plany. Aczkolwiek Props jako Props i patrząc na dobro też inwestora i na firmę musi mieć inne, inne osoby, które również ten projekt pociągną. Chociażby w momencie, w którym ja nie będę zdolna do pracy. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że moja choroba, urlop jak i urlop w sumie wcześniej, ale no nie wiem, jakaś nieobecność może sprawić, że wiesz, że w firmie spadają obroty. Także to jest bardzo duże niebezpieczeństwo, gdy całą firmę, która jest później już bardzo mocno rozpędzona, opieramy tylko i wyłącznie na swojej osobie. I mimo, że ja zawsze miałam na tyle fajny zespół, który chciał i angażował się w wiele live’ów, wiele akcji sprzedażowych i tak dalej, i tak dalej, to i tak wszystko opierało się na mnie finalnie. Także jest to bardzo niebezpieczne dla osób, które tylko i wyłącznie ze sobą tworzą. Na sobie tworzą markę, bo właśnie w momencie, w którym odpukać zachorują, coś się wydarzy, coś się wydarzy w bliskiej rodzinie albo będą musiały podreperować po prostu swoje zdrowie psychiczne i odpocząć, no to wyniki sprzedażowe są bardzo mocno odczuwalne i są spadkowe. Także ja tutaj wiem, że zmiany są potrzebne i nie będzie to jakaś nowa typowa kreacja. Wiesz, powtarzam typu modelka i nie mam nic do modelek, żeby nie było piękne, cudowne dziewczyny i fajne, fajne realizacje, ale one nie są tak jakby, wiesz, naszym celem i celem naszej marki. Bardziej chodzi o to, żeby faktycznie w sesjach zdjęciowych pojawiły się kolejne twarze, które będą rozpoznawalne w relacjach na TikToku na różnych socialach.  A nie będę to tylko ja. Jest to dla dobra całej marki.

Rozumiem. Asiu, nasuwa mi się takie pytanie, żeby troszeczkę przesunąć fokus w stronę takich typowo e-commerceowych wyzwań, które gdzieś stanęły na Twojej drodze. Jak rozumiem, rozpoczynając szycie workoplecaków wiedziałaś, że zahaczycie o e-commerce? Na pewno, że nawet jeżeli będzie manufaktura, nawet jeżeli to będzie niewielki zakład, to będzie sprzedaż w tym kanale. Czy możesz się podzielić tym, co było trudne, co było niespodzianką? Co Cię zaskoczyło? Jeżeli chodzi o takie, wiesz, techniczne aspekty e-commerce’u, co do którego też pewnie nie byłaś ekspertką, wchodząc w to, a musiałaś się bardzo szybko uczyć?

Wiesz co, z pewnością powiedziałabym tutaj, że już od pierwszych dni było to tworzenie strony internetowej i sklepu. Z racji tego, że nie było nas stać, przypominam mieliśmy 400 zł i nie było mnie stać na zlecenie nawet najprostszej strony sklepowej. Zrobiłam ją sama, więc przejście poprzez te wszystkie domeny, hostingi, podpięcia + stworzenie pierwszych produktów w sklepie, ich opisów bloga, podpięcie wtyczek, płatności. Powiem Ci, że wtedy wszechświat mnie testował. Wtedy na pewno był to moment, w którym testowano moją cierpliwość i mój upór i moją konsekwencję. Ale to też pokazuje, że faktycznie nawet bez budżetu jesteśmy w stanie może coś troszkę dłużej, ale jesteśmy sami w stanie też zrobić wiele rzeczy, do których wcześniej byśmy się właśnie technicznie stwierdzili, że się w ogóle nie nadajemy. Także zaskoczyło mnie to ile pracy, bo zawsze jest na rynku taka wiesz. Ojejciu, to jest zwykła strona internetowa. Dlaczego to kosztuje tylko kilka tysięcy? Albo Przecież ja mam tylko 20-30 produktów w sklepie. Dlaczego to są takie wyceny? No aczkolwiek jeżeli faktycznie się usiądzie do takiej strony i zacznie się dłubać, a czasami system jeszcze coś odświeży, coś się nie zsynchronizowało, coś jakaś wtyczka nie gra z drugą wtyczką, bo mają jakiś spór między sobą. Ja się śmiałam, że one się zawsze kłócą ze sobą i coś tam gdzieś tam się na stronie zaczyna wywalać i wiesz, i musisz przy tym dłubać. No to to było bardzo dużym zaskoczeniem. Ile to jest czasu i zaangażowania i wiedzy, którą musisz, musisz albo mieć, albo mieć na to pieniądze. Więc. Więc to było dla mnie zaskoczeniem już od samego początku. Ale kolejnym i to niefajnym akurat myślę w tym, w tym aspekcie, jak bardzo rynek cię nienawidzi. W sensie konkurencja to to było dla mnie bardzo dużym odkryciem, że może nie, że nienawidzi, może za duże słowo użyłam, żeby było ładniej, to może nie chcą.

Wiesz jaka ostra jest konkurencja.

Bardzo dziękuję. I wiesz, ja sobie żyłam z takim moim sielskim życiem, takim wiesz, biegająca po chmurkach, gdzie wszyscy się kochamy, gdzie wszyscy chcemy ze sobą współpracować i wszyscy chcemy przecież tego samego. Przecież zawsze twierdziłam, jak to śpiewa stare dobre małżeństwo, że dla wszystkich starczy miejsca pod wielkim dachem nieba. I to zawsze mi towarzyszyło w życiu. I nagle okazuje się, że nie. Że jak już się za bardzo wybijasz, albo nagle ktoś nie jest zadowolony, że zabierasz mu rynek, no to kurczę, okazuje się, że. Że już się robi gdzieś tam, wiesz, niefajnie. Więc zdziwiło mnie bardzo w ogóle ten rynek fashion, który nie jest przyjaźnie do siebie nastawiony. Zmęczyło mnie to w pewnym momencie takie towarzystwo, które No niektóre, które istnieje, tylko żeby wiesz, żeby siebie gdzieś tam wykosić, ale w takim negatywnym słowa znaczeniu. Ja lubię tę pozytywną konkurencję, te pozytywne emocje. Więc to mnie bardzo zaskoczyło, że faktycznie to istnieje, o czym wszyscy mówili, ale nikt nie ufał temu. Ale już po chwili wiedziałam, że faktycznie jak się zaczynamy rozrastać, to nie jest to. Nie jest to miłe uczucie, ale z takich chyba największy zagwostek i z takich co mnie bardzo, bardzo zaskoczyło, to właśnie to, jak szybko i jak długo zajmuje nam jako przedsiębiorcom takie uświadomienie sobie, że faktycznie moja rola się w firmie kończy i potrzebujemy kogoś, kto po prostu to przejmie. Zauważam, przynajmniej po rozmowach z różnymi osobami, czy też daleko będącymi ode mnie już dużo, dużo dalej czy osobami, które rozpoczynają ten biznes, że bardzo długo zwlekamy z prawdziwymi strategiami, z procesami, z tym, co faktycznie powinno w firmie nastąpić? Bo zawsze z tyłu głowy mamy, że to może jeszcze chwilę, że to może jeszcze poczekać, że to może wiesz, może jeszcze chwilę damy radę, a nagle okazuje się, że po prostu nie dajemy rady. Także takim największym zaskoczeniem było to, jak właśnie sukces może też zabić troszkę i jak niezauważenie tego momentu w odpowiednim czasie może sprawić, że wszystko na co się pracowało kilka lat może zniknąć. Także to było takim zaskoczeniem. Nie wiem czy o to tak dokładnie pytałeś, ale to były rzeczy, które przyszły mi od razu, od razu na myśl. No i w sumie to, że nie każdy mój pomysł da się od razu zrealizować, to było bardzo dużym zaskoczeniem.

Niemożliwe. Jak to?

To było wręcz fatalne. Powiem Ci doświadczenie, bo zawsze miałam mnóstwo pomysłów i zawsze twierdziłam, że te pomysły trzeba wdrażać już, bo właśnie ktoś nas zaraz wyprzedzi. Może ktoś zaraz padnie na to samo. I to trzeba już pokazać na rynku, bo często jest tak, że ktoś ma super pomysł, pracuje nad tym pół roku, a się okaże, że w międzyczasie już ktoś inny z tym wyszedł. Także zawsze miałam z tyłu głowy takie, że wszystko musi być szybko rozpoczęte, szybko zakończone i tak jakby wszystko musi być energiczne i takie wiesz.  A nagle okazuje się, że za pewnymi moimi pomysłami stoją kolejne strony internetowe, że za klubem Props, który stworzyłam dodatkowo do działalności sklepowej, no też są potrzebne kolejne procesy. Kolejna strona, kolejna domena, na którą trzeba czekać, kolejne gdzieś tam podpięcia. Teraz kart. Czyli troszkę inny system niż u nas jest w sklepie. I nagle okazuje się, że te moje pomysły, które zawsze były realizowane tak ad hoc i fajnie, nagle muszą mieć planowanie i nagle muszą być osadzone w czasie. Innych ludzi też. I to już było dla mnie bardzo dużym rozczarowaniem. No ale tak faktycznie jest. No jednak planowanie, planowanie ułatwia wiele procesów. Tylko musimy mieć z tyłu głowy to, żeby faktycznie to dobrze osadzić w czasie i do możliwości finansowych i do naszych możliwości czasowych.

Tak, to ja pomyślałem sobie, że to jest bardzo trudne. Wiesz, w tym takim pędzie, który jest pędem i w trakcie działania cały czas się reflektować i zastanawiać, jeszcze podejmować właściwą decyzję co do tego, że o to właśnie jest ten moment. To myślę, że niezwykle trudne jest to precyzyjnie uchwycić i zawsze to widzisz w jakiejś retrospekcji.

Pytanie, czy ta retrospekcja nie jest na tyle daleka, że już faktycznie cię trochę wsysają ruchome piaski? Mam dla Ciebie ostatnie pytanie, które mi się wbiło do głowy. Bo mamy relacje, wspólnotę, społeczność, kobiety, kobiecość, dziewczyny odmieniane w zasadzie przez wszystkie przypadki. A jednak pojawiła się linia produktów męskich i chciałem zapytać skąd i jakie są Twoje przewidywania w tym zakresie i oczekiwania?

Tak, stwierdziliśmy, że pojawiają się cudowni mężczyźni, którzy również sprawiają niespodzianki swoim partnerkom. Więc nie tylko kobiety u nas kupowali, kupowały wcześniej, ale też mężczyźni zaczęli być bardzo aktywnymi użytkownikami naszej strony, więc wpadali też na bardzo fajne pomysły, bo mieliśmy taką fajną kolekcję serc torebki w kształcie serca. Okazało się, że kilku mężczyzn wpadło na wspaniały pomysł oświadczyn. Zamawiali specjalne kartony w innym miejscu, które były w kształcie serca. Do tego wkładali torebkę w kształcie serca i po chwili wiesz. Były też oświadczyny. Dodatkowo. Czyli to nie był tylko prezentem ta torebka, tylko nagle okazało się, że szła za tym znowu jakiś storytelling i świetne historie. Do tego nagrywałyśmy się czasami mężczyznom i składałyśmy życzenia urodzinowe i tak dalej. Dziewczynom, które były zaangażowane w naszej społeczności. I nagle okazało się, że mówię kurczę, te dziewczyny nie dość, że kupują dla siebie, partnerzy kupują dla nich, to może zrobimy produkt, którym w końcu dziewczyny kobiety będą mogły się troszkę odwdzięczyć swoim partnerom za te wszystkie zakupy i może poszerzymy ofertę taką, żeby nie tylko kobiety musiały, mogły, musiały, mogły kupować dla siebie, ale też dla swoich partnerów.

Czy niesamowicie w tym. Co jest w tym niesamowite, że ja miałem odruchowo taką myśl wcześniej, że okej, no to jest biznes, są produkty, działa, chcemy zarobić więcej, co by tu zrobić? Róbmy jeszcze to. A ja znowu słyszę, że ten pomysł na tą linię się znowu bierze z relacji, bo pomysł na to w ogóle tak jakby ta potrzeba biznesowa jest. Identyfikujesz to jest, że te dziewczyny się mogą teraz odwdzięczyć tym chłopakom i wszyscy w ogóle się tutaj jakby troszkę.

Wszyscy się kochajmy.

Tak jakby. Róbmy sobie nawzajem dobrze, kupujmy sobie fajne rzeczy, ale też wspierajmy się, miejmy dobre workoplecaki, saszetki, nerki na sobie ładnie wyglądają.

No fajne bardzo.

Mam łzy w oczach, jak to mówisz, bo widzę, widzę po prostu tą całą drogę. Teraz jak się tak człowiek usiądzie i zatrzyma na chwilę, widzę tą całą drogę, którą przeszliśmy. I mimo tych wszystkich perturbacji, tych wszystkich rzeczy, nadal faktycznie z głębi serca mamy to marzenie. Wiesz? I ono chyba jest nie do zakopania. Wiesz, jest po prostu. Z jednej strony fajnie, bo biznes musi zarabiać, musi mieć pieniądze za coś, musimy zatrudniać ludzi im płacić i tak dalej, i tak dalej, aczkolwiek no. No z głębi serca, no te relacje muszą być i fajnie, że to zauważasz, aczkolwiek nie sądziłam, że ten podcast może miał być biznesowy, a stał się relacyjny, także przepraszam, jeżeli to tak aż wynikło, ale też ta kolekcja mężczyzn z tego się wywodzi, więc tak jakby z tego no o tym opowiedziałam. A do tego wszystkiego doszło Doszły też bardzo fajny temat, ponieważ mam cudownego przyjaciela, który nazywa się Michał Kowalonek i jest on cudownym artystą, cudownym, cudownym muzykiem i stwierdziłam, że jeżeli robimy kolekcję męską, to tylko Michała widzę jako modela. I znowu nie szukaliśmy całej agencji, tylko stwierdziliśmy, że za tym może iść fajna, fajna relacja, czyli pokazanie Michała w trasie i pokazanie jak nerka, gdzie gra na scenie jest fajnym, fajnym atrybutem. Nagle okazało się, że faktycznie mężczyźni zaczęli. Perkusiści, basiści zaczęli kupować nasze produkty, bo faktycznie czy mniejsze, czy większe masz wszystko na scenie, masz wszystko przy sobie, nie zostawiasz tego w garderobie, nie nosisz po kieszeniach i tak dalej. W razie potrzeby wszystko masz. Więc tak jakby stwierdziłyśmy, że Michał jest idealną osobą do tego, aby pokazać znowu nie tylko produkt, ale też tą cały artyzm, tą duszę tego, że mężczyzna Znowu zrobiliśmy kampanię społeczną, którą też polecam zobaczyć, że mężczyzna To nie jest tak jak w tych starych czasach. Wiesz, nie płacz jest, bądź twardy, nie bądź miękki i tak dalej, i tak dalej. I znowu zrobiliśmy kampanię o uczuciach. Nazwaliśmy kampanię Czułość i pokazywaliśmy, jak mężczyźni mogą być czuli w tych czasach nie tylko do kobiet, ale też do siebie i dla siebie także. Także tak, tak powstała właśnie kolekcja Kolekcja męska.

Piękna historia. W ogóle cała historia jest bardzo inspirująca. I od razu jeszcze Cię uspokoję, że tak jakby staramy się w podcaście pokazywać historię sukcesu, historię biznesu i inspirować trochę. Natomiast staramy się dotrzeć do tego, wiesz, jest biznesowy sukces e-commerce’owy. Nasze pytanie jest, co stało za tym sukcesem, Ponieważ takich generycznych odpowiedzi typu jak to biznesowo poukładać i co musi być, to jest mnóstwo takich treści. Więc taka autentyczna historia, która pokazuje, że kreatywność plus jednak ogromna ilość energii, to wiesz. Mnie się wydaje, że osobowościowo bardzo mocno wybrzmiewa, że ty masz jakąś niewidzialną lokomotywę za sobą, która cię pcha i ona cię pcha. I czasem mam wrażenie, że niezależnie od tego, czy ty.

Czy mam siłę.

Z podniesioną głową i uśmiechem oglądasz krajobrazy, czy właśnie powoli Cię wciąga na tory i pod koła. Ale, ale Cię pcha do przodu. Jednak nie. Co też jest jakąś lekcją dla mnie, żeby zdawać sobie sprawę, że bardzo często konieczne jest, żeby mieć tą siłę napędową jakąś, która Cię przyciągnie również przez te mniej pachnące, pachnące różami obszary.

A i tutaj ta kreatywność, energia i. autentyczne zorientowanie na na wspólnotę, na relacje. To jest coś, o czym my w edrone trąbimy cały czas za pomocą marketing automation. Też uważamy, że się buduje relacje nie w tym wymiarze i nie w ten sposób, co w takim wybitnie międzyludzkim i opartym na energii własnej. Ale ta relacja pozostaje bardzo istotna. Bardzo fajna historia i bardzo Ci dziękuję.

Także dziękuję.

Również za spotkanie. Bardzo Ci dziękuję za to, czym się z nami podzieliłaś. Życzę Ci powodzenia i wszystkiego najlepszego we wszystkich Twoich przedsięwzięciach. Żadnych kryzysów, bardzo dobrych relacji i tego, żeby misja i marzenie, jaką sobie wymyśliłaś, kiedy chciałaś sobie po prostu wrócić na rynek pracy, nie miała końca i żeby się powiodła.

Dziękuję Ci bardzo również za mądre i takie wiesz, pytania, które nie tylko mogłam odpowiedzieć na nie, ale też myślę, że pójdą za tym kolejne refleksje. Także dziękuję Ci bardzo i trzymam kciuki za wszystkich, którzy nas słuchają, oglądają marzenia, nie mają horyzontów, po prostu.

Z tym zostawiamy słuchaczy właśnie dzięki.

Asia oraz niebywała historia sukcesu marki Proops pokazują, jak dużą wagę mają w e-commerce autentyczne relacje. Zadbaj o nie i dron. Załóż bezpłatne konto i już po kilku minutach ciesz się dostępem do wszystkich funkcjonalności. Marketing Automation oraz onsite. Powodzenia!

O prowadzącym

Gospodarz podcastu "Kierunek e-commerce"

Bartosz Fabjański

Zawsze gotowy, by zaciekawić się czymś nowym. Widzi ludzi w klientach, stąd zarządzanie relacjami z klientem w e-commerce to dla niego fascynująca możliwość obserwacji i studiowania ludzkich zachowań. Dużo pisze (i mówi!), czasem słysząc, że nieźle mu to wychodzi. LinkedIn

Wejdź z nami do świata e-commerce.
Zapisz się do newslettera

Administratorem twoich danych jest edrone sp.z.o.o. Przetwarzamy informacje zgodnie z naszą polityką prywatności