Esencjalizm vs. kultura hustle: biznesowe dylematy
Gość: Greg Albrecht
Słuchaj lub oglądaj na:
W tym odcinku
- Dowiesz się, czy esencjalizm i kultura hustle mają ze sobą coś wspólnego
- Poznasz odpowiedź na pytanie, czy rozproszenie w biznesie może Cię dużo kosztować
- Usłyszysz, dlaczego tak trudno jest się wycofać z podjętych decyzji, które wcale mogą nie służyć twojemu biznesowi
Greg Albrecht, założyciel Albrecht&Partners, coach, mentor, przedsiębiorca i inwestor z ponad 20-letnim doświadczeniem. Zapraszamy Was do wysłuchania fascynującej rozmowy o esencjaliźmie w biznesie vs. kultura hustle. Czy te dwa podejścia mogą mieć ze sobą coś wspólnego? Poruszyliśmy także kwestię rozproszenia w biznesie e-commerce, która może Cię dużo kosztować i dlaczego tak trudno jest się wycofać z decyzji już raz podjętych, które wcale mogą nie służyć twojemu biznesowi.
Książki wspomniane w trakcie rozmowy:
Anders Hansen “W zdrowym ciele zdrowy mózg”
Greg McKeown “Esencjalista. Mniej, ale lepiej”
Wspomniany materiał o bieganiu: https://formeds.pl/pages/bieganie
Renata Gajoch-Bielecka (edrone): Cześć Greg, bardzo miło mi Cię widzieć w naszym podcaście. Super, że zgodziłeś się na rozmowę.
Greg Albrecht: Cześć Renato, ja również dzięki za zaproszenie i dzień dobry wszystkim widzom i słuchaczom.
Renata Gajoch-Bielecka (edrone): Tak jest, dokładnie. Dzień dobry, bądź dobry wieczór, nigdy nie wiemy, o której nas słuchają. Dzisiaj, zanim sobie zaczniemy nasz wątek rozmowy, to jedno pytanie moje rozgrzewkowe. Jaki nawyk ostatnio wprowadziłeś, który zmienił pozytywnie twoje życie?
Greg Albrecht : Jaki nawyk pozytywnie zmienił moje życie? Myślę, że nawykiem, który pozytywnie zmienia moje życie od dwóch lat jest bieganie, bo wcześniej ten nawyk u mnie zanikł z różnych powodów. I od kiedy wprowadziłem to jako rzecz po prostu nawykową, czyli realizowaną regularnie często, to mam dużo więcej energii, lepiej się czuję, mam większą jasność umysłu i to mnie faktycznie pewnie najbardziej znacząco zmieniło, jeśli chodzi o jakość życia w ostatnich dwóch latach. Jeżeli to spełnia kryteria ostatnio, to to jest ten nawyk.
To spełnia kryteria nawyku, który pozytywnie zmienia, a ostatnio to nie musi koniecznie być. A powiedz mi, jesteś porannym biegaczem czy wieczornym?
Porannym.
O, to ciekawe.
Wiesz co, bo wieczorem bieganie nie jest zbyt dobre z perspektywy snu później.
Oczywiście zależy, która to jest godzina wieczorna, ale bieganie wieczorem rozregulowuje sen, w związku z tym trzeba po tym bieganiu jeszcze ileś godzin funkcjonować, żeby pójść spać, a że staram się chodzić spać wcześniej, no to bieganie popołudniowe jest trudne i robię wszystko, co mogę, żeby biegać rano.
Jednak rano. To a propos właśnie takiego zmienienia życia, nie wiem czy sięgnąłeś albo czy znałeś taką książkę Zdrowym Ciele, Zdrowy Mózg?
Nie, ale brzmi dobrze.
Tak, i właśnie tam jest, a propos tego biegania i co powiedziałeś, że zmieniło tak wiele aspektów Twojego życia, tam na badaniach naukowych jest po prostu rozbrojone do czynników pierwszych, jak właśnie aktywność, ale ten trening kondycyjny, nie tylko siłowy, wpływa na mnóstwo, mnóstwo aspektów naszego życia. To jest taka pigułka szczęścia, która wymaga zaangażowania czasu i pozytywnie wpływa na odporność, jeśli chodzi o stres, na zdrowie, nic nowego, nic oczywistego, na kreatywność i umiejętność rozwiązywania problemów, na antydepresyjne historie, jeżeli ludzie takie mają, żeby aktywność mocno włączać. No i właśnie trening kondycyjny, pływanie, bieganie, rower i by to robić co najmniej trzy razy w tygodniu po 30 minut, że to są rzeczy, które jakby całościowo na nasze życie bardzo mocno pozytywnie wpływają, więc może nie czytałeś, ale wszystkie rzeczy, które są w tej książce opisane wcześniej, w jednym zdaniu też powiedziałeś, że widzisz tę pozytywną zmianę.
Zdecydowanie tak i nawet mogę dodać do tego, dziś tematem modnym powiedziałbym jest też ADHD i także w kontekście tego sposobu powiedzmy funkcjonowania, bieganie czy trening ten tlenowy, wydolnościowy jest bardzo pomocny jeżeli chodzi o regulowanie całego naszego układu i mózgu i pozwala w sposób bardziej uporządkowany funkcjonować osobom, które mają taki interfejs do rzeczywistości.
Tak, w tej książce jest nawet rozdział o tym, i też badania, które były przeprowadzane m.in. na dzieciach, gdzie przed rozpoczęciem lekcji, gdzie one musiały wysiedzieć ileś godzin w ławkach, miały pierwszą lekcję, to był WF. Jak bardzo zmieniało się potem ich koncentracja, ich kontrola lepsza nad tym interfejsem, który bardzo ładnie to nazwałeś.
Więc podlinkujemy, z mojej strony mocno polecam, bo wtedy ta motywacja do tego, żeby się ruszać faktycznie jest dużo większa i też tam jest to właśnie opowiedziane, dlaczego też warto rano się ruszać, więc ja też ostatnio staram się przestosować, żeby jednak rano iść biegać, choć nie jest to takie proste na początek.
Szykuję też wspólnie z trenerem i partnerem mojego podcastu taki materiał o tym, jak zacząć biegać dla osób, które myślą o tym, ale mają różne wymówki lub różne wątpliwości, więc też jak to się pojawi, to możemy dodać tutaj może gdzieś w linku, bo to już niedługo publikujemy, a zakładam, że ten materiał będzie żył długo, Zawsze dla kogoś, kto się zastanawia, jak zrobić pierwszy krok, to będziemy mieli taki fajny materiał przygotowany przez trenera Marcina Świerca, z którym pracuję od lat i który jest świetnym trenerem. I to zupełnie bezpłatnie.
Super, super.
No to myślę, że bardzo fajne rozwinięcie tego wątku, który sobie rozpoczęliśmy.
A jeśli chodzi o wątek biznesowy, który będziemy dzisiaj poruszać, będziemy mówić sobie o esencjalizmie w biznesie. I tak sobie myślę, że dla niektórych może to wciąż brzmieć dość tajemniczo, więc co dla Ciebie to oznacza?
No to prawda, bo esencjalizm, w sumie słowo esencja chyba najbardziej mi się kojarzy z herbatą, a nie z biznesem, a to słowo esencjalizm pochodzi z książki Grega McKeowna, Esencjalista. W tej książce ów Greg prezentuje taką koncepcję, że są dwa typy osób, osoby, które uważają, że większość rzeczy jest bez znaczenia, i skupiają się na kilku naprawdę ważnych i tam skupiają swoją energię i osoby, które mają dokładnie odwrotne podejście, czyli uważają, że wszystko jest ważne i w związku z tym w niczym nie mogą osiągnąć oczekiwanych rezultatów, bo są de facto ciągle rozproszone na oczekiwania innych, na jakieś potencjalne szanse, które nigdy nie nadchodzą i tym jest też to esencjalizm w biznesie, czyli często mamy to FOMO, obawiamy się, że coś utracimy, obawiamy się, co się wydarzy, jak taką zmianę, inną wprowadzimy. Kreujemy sobie taki system, do którego w czasie przykleja się, jak ja to nazywam, coraz więcej nawyków, coraz więcej schematów działania, coraz więcej być może osób, z którymi współpracujemy, a w sumie nie wiemy po co, czy jakichś linii biznesowych, które wprowadzamy i w sumie się okazuje, że tak naprawdę jak spojrzymy, zastosujemy zasadę pareto, to one są w ogóle bez sensu i tak dalej i tak dalej i w biznesie to oznacza, Myślę regularne patrzenie na to czym się zajmuję ja osobiście i czym się zajmuje moja firma i jak ona działa na tych trzech poziomach i zastanawianie się co mogę uciąć, a gdzie mogę dołożyć więcej wagi i uwagi do rzeczy, które naprawdę kreują wartość.
Okej, super. Właśnie książka esencjalista świetnie pokazuje, jak pewne rzeczy sobie ucinać, choć nawet puściłam taki wpis na LinkedIn, by zapytać, jak ludzie to stosują.
Okazało się, że jest to niezwykle trudne i myślę, że o ile w życiu prywatnym jest to trudne, a w biznesie to już w ogóle, może być ciężko wybić się do tego esencjalizmu, no bo jesteśmy też często przyzwyczajeni, że chwytamy wiele srok za ogon. Jakie ty dostrzegasz korzyści jeśli chodzi o esencjalizm w codziennym zarządzaniu biznesem?
Większy spokój wewnętrzny, bo nie ma tych wszystkich spraw z tyłu głowy i poczucia zobowiązania do robienia rzeczy, które są niepotrzebne, ale jak już się zobowiązaliśmy, to chcemy je ukończyć. Myślę, że wyższy poziom skupienia, wyższy poziom spokoju, dzięki temu można wytworzyć większą dźwignię do dostrzegania nawet ciekawych szans, bo mamy większy bufor, większy dystans do różnych spraw. I to jest moim zdaniem główna korzyść. To co powiedziałaś też o wdrażaniu tych zmian w życiu osobistym i w życiu biznesowym, to bym pewnie dyskutował czy łatwiejsze to jest w życiu osobistym czy biznesowym. Wydaje mi się, że w osobistym jest trudniejsze, jeżeli przykładamy do tego obszaru większą wagę, a życie biznesowe jest dla nas mniej ważne, bo traktujemy je powiedzmy jako jakąś rozrywkę, pracę, źródło przychodu, i działania, ale jednak być może to życie osobiste jest jednak bliżej naszemu ciału i wtedy najtrudniej jest czasem te zmiany wprowadzać właśnie tam, gdzie nam najbardziej zależy. I powiedziałbym, że to jest wyzwanie, że łatwo jest zacząć od wprowadzania zmian w rzeczach, które są bez znaczenia, ale dzięki temu uczymy się tej selektywności, redukcji, podejścia takiego, że hej, czym ja się przejmuję i stopniowo budując mięsień selektywności możemy przeskakiwać do stref, w których mamy dużo większy związek emocjonalny z tym, co mamy uprościć i wtedy pewnie ta zmiana w tych trudniejszych miejscach, gdzie tych znaków zapytania w głowie rodzi się więcej, też jest prostsza.
Zatrzymam się może jeszcze tutaj przy tym związku emocjonalnym, bo myślę, że to ma dość duże znaczenie, bo jeżeli mówimy sobie o tym esencjonaliźmie, bardzo trudne słowo do podcastu, żeby o tym rozmawiać. Musimy brnąć już w ten temat dzisiaj. To ja też mam taką refleksję, bo z jednej strony w naszym biznesie e-commerce’owym to trzeba chwytać wiele srok za ogon. Tak naprawdę cała kwestia uporządkowania tych trybików jest skomplikowana. i logistyka, i produkcja, i marketing, i tak dalej. Więc dla wielu biznesów jest coś takiego, że wszystko jest ważne. I mamy trochę, ja to tak postrzegam przynajmniej, taką trochę kulturę hustle. I czy kultura hustle, a esencjonalizm jest wobec siebie zaprzeczeniem? Czy może są tu jakieś punkty wspólne, które możemy sobie mimo wszystko znaleźć tą dźwignię, o której powiedziałeś, a jednocześnie nie zaniedbywać tych obszarów, które są kluczowe, strategiczne dla firmy.
Oczywiście można sobie wyobrazić idealną sytuację, dojście do punktu, gdzie nic cię nie martwi, siedzisz sobie na kamieniu, patrzysz w dali, żadnych problemów nie ma. Oczywiście też jest pytanie, na ile to jest esencjalizm, w którym każdy z nas chciałby żyć, czyli naprawdę do jakiego punktu chcemy dojść, bo nie chodzi o to, żeby się odizolować jak buddyjskim mnich, odseparować od wszystkiego i być tu i teraz jako jakiś taki wirtualny byt, więc każdy też ma swoją miarę. Natomiast odpowiadając na pytanie o kulturę hustle w e-commerce i złożoność tego biznesu sądzę, że tym bardziej wprowadzanie pewnych sposobów myślenia do tego, żeby porządkować ten stół, na którym ciągle pojawiają się nowe rzeczy, bo oczywiście mamy 15 albo i 50 źródeł ruchu na naszą stronę, z których generujemy konwersje, afiliacje, ppc, social media, blogi, newslettery, milion tych miejsc różnych, reklama outdoorowa dla większych graczy czy jakaś tam inna crossowa, telewizyjna etc. Z drugiej strony mamy asortyment, gdzie pewnie jest taka teza, że im więcej asortymentu, im ten długi ogon, większa szansa pozyskania klienta itd., więc staramy się tego mieć jak najwięcej itd., itd., więc jednocześnie faktycznie nie chcemy tracić tych szans i obserwujemy co działa, co nie. Ale z drugiej strony nawet nie wyrzucając pewnych aspektów swojego biznesu, czyli nie mówiąc ok, będę kasować produkty, które się nie sprzedają, być może to nie jest konieczne, ale jednocześnie jest super istotne, żeby powiedzieć na co stawiam i co doprowadzi mnie do pewnej niezależności i zbuduje moją siłę w długim terminie, w kategorii asortyment, w kategorii działania marketingowe, w kategorii zespół, operacje i tak dalej. Czyli bez pójścia z tej skrajności siedzenia na kamieniu z chaosu, że spróbujemy to uporządkować tak, żeby nic się nie działo, ale jednak metody dobrego, sumiennego porządkowania, odważnego sprawiają, że możemy cały czas być w kontroli tej sytuacji większej niż jeżeli byśmy totalnie haslowali i lecieli na takim spontanie, że mamy mnóstwo pootwieranych wątków w różnych, że tak powiem, przeglądarce naszego mózgu i w tej przeglądarce ciągle te wszystkie pootwierane okienka zamulają nasz procesor.
Ok, czyli jak rozumiem Ty sugerowałbyś by podejść sobie w tym biznesie w ten sposób, że przyglądamy się danym kategoriom, czy danym jakby obszarom biznesu i szukamy gdzie byłoby ten moment, gdzie byłaby ta dźwignia, która by powodowała, że ok, tu inwestujemy więcej, czyli w SEO inwestujemy na przykład więcej, czy nie wiem, kwestia rozszerzania produktu i w jakie kategorie warto iść, jakie byś jeszcze tutaj miał rady, jak byśmy sobie poszli w ten wątek trochę głębiej, jak to sobie rozpracować, czyli siadamy, mamy e-commerce i zastanawiamy się, dobra, za dużo tych wątków, robimy wszystko naraz, chcemy być bardziej skupieni, to co, z czym lecimy?
Wszystko, w mojej ocenie wszystko zaczyna się od strategii i uświadomienia sobie gdzie jesteśmy w kontekście rynku i dokąd chcemy dojść, czyli jaka jest nasza teza dotycząca naszej przewagi strategicznej w jakimś tam terminie, bo wiadomo, że czasem zaczynamy od tego, że o znaleźliśmy fajne produkty, ładujemy je do sklepu, ktoś to kupuje, jest super. Dzisiaj wiadomo, że e-commerce jest dużo bardziej zaawansowany, już to tak nie działa. 10 lat temu to wiesz, ściągnęłaś śrubki z Chin, czy tam jakiś produkt dziwny, okazuje się nikt tego nie ma, stawiasz stronę, działa. Dziś jest pewnie bardziej to wymagające. Niemniej jednak dobrze wiedzieć jaka jest nasza przewaga strategiczna i dokąd chcemy zmierzać, w jakiej kategorii jesteśmy i co chcemy my personalnie jako właściciele osiągnąć dla siebie. To jest też niezwykle ważny aspekt, czyli czy ja chcę pracować przez 10 lat 24 godziny na dobę, czy na przykład daję sobie potencjalnie 3 lata i jeżeli osiągnę punkt X rentowności to sprzedam ten biznes, czy będę chciał, czy chciała go dalej rozwijać. W mojej ocenie punktem wyjścia, który opiera się o esencjalistyczne podejście, czyli jasne odpowiedzenie sobie na pytanie co jest ważne, jest kwestia strategii z perspektywy właścicielskiej i perspektywy otoczenia rynkowego i tego co realnie możemy wygenerować w konkretnym biznesie. Bo hipotezy możemy mieć różne, ale wiemy, że żeby osiągnąć powiedzmy pozycję top 3 w kategorii dużej na takim wielkim rynku jednak jak rynek polski, to musimy wiedzieć, że też będziemy potrzebowali zupełnie innych taktyk, zasobów kapitałowych, tego się już nie wyboostrapujei tak dalej i tak dalej. To jest pierwszy etap i wtedy drugi etap powiedziałbym to są obszary, w których warto naprawdę się zastanowić, gdzie kreujemy wartość. W kontekście produktowym na przykład, Myślę, że ciekawe dla mniejszych e-commerce’ów szczególnie w kategoriach niszowych jest zawsze zastanawianie się jak mogę uniezależnić się od zewnętrznych marek i zewnętrznych dostawców, kreując swoje własne marki, swoje własne produkty, budując własny asortyment.
Zatem oczywiście wiadomo, że jeżeli mamy top brand, którego konsumenci szukają, no to tam nam drajwuje ruch na stronę i dzięki temu możemy w ogóle zaistnieć, natomiast wymarzoną sytuacją jest konwertowanie z marek wiodących, po które przychodzą do nas konsumenci na marki własne, gdzie mamy zupełnie inną marżę i kontrolę nad kanałem dystrybucji, bo wtedy nie będzie tej sytuacji, że któregoś dnia ta wielka marka sorry od dzisiaj wam nie sprzedajemy, albo sorry od dzisiaj sprzedajemy 50% taniej w jakiejś sieci retailowej no i nara, albo dogadaliśmy się bezpośrednio z Allegro otwieramy tam nasz sklep, więc w zasadzie zajmujemy kawałek rynku, który przynależał do was i to buduje też jakieś bezpieczeństwo w długim terminie, czyli w kontekście produktowym powiedziałbym zrozumienie na jakich kategoriach zarabiamy i możemy konkurować, i jak w tych kategoriach możemy maksymalizować nasze trzymanie na kliencie, powtarzalność zakupu i kreować marki własne, które spowodują, że możemy zlojalizować klienta w inny sposób niż tylko narzędziami marketingowymi, które będą im przypominały promocji, do kupieniu itd. To na przykład z takich taktyk stricte produktowych widzę, że bywa wyzwaniem To znaczy, że oczywiście to nie jest rocket science, to nie jest jakieś niewiadome odkrycie, ale myślę, że wielu właścicieli e-commerce zaczyna o tym myśleć za późno, bo czekają na moment, kiedy będzie 10 tysięcy transakcji miesięcznie, a myślę, że w niektórych kategoriach można zacząć jak tych transakcji jest 100 miesięcznie, 300 albo 500 miesięcznie i wtedy już jest przestrzeń, żeby jakąś kategorią wchodzić, budować sobie zupełnie inną marżę i w ten sposób też trochę brandingowo swój własny sklep repozycjonować w kierunku bycia producentem i z tej perspektywy budować kategorię.
Faktycznie, tak jak powiedziałeś, budowanie biznesu upartego o marki czyjeś i tak naprawdę walka cenowa, bo czym możemy tutaj walczyć? Głównie ceną oraz budowanie swojej marki. To są dwie różne kategorie biznesu i budowania tego. Przyszłabym sobie do takiego przykładu, Mamy tego w edrone dość sporo i jest to bardzo ciekawy, bardzo fajnie rozwijający się biznes, więc może byśmy sobie na tym przykładzie omówili, jak tutaj szukać swoich szans, jeśli chodzi o takie podejście właśnie esencjonalistyczne. Wyobraźmy sobie, że mamy taką markę fashion, tych marek odzieżowych jest dość sporo, która właśnie to jest marka własna. Wychodziła od jakichś pojedynczych produktów itd., ale stawia na to, żeby to były jakościowe ubrania, żeby było to szyte w Polsce. Marka dla kobiet, już zawęźmy sobie. Po kolei też poszerza portfolio swoich produktów. Z tego względu, żeby też lojalizować klienta, no bo ileż można sobie kupić, nie wiem, bluzek koloru białego rocznie, więc jakby to portfolio produktów wraz z zmieniającymi się sezonami również rośnie. Lojalizujemy sobie klienta, zwiększamy sobie wartość koszyka dzięki takim działaniom, no i właśnie tak jak mówiłam, mamy markę własną.Mamy szansę i zagrożenia tutaj, bo tak jak mówię, rynek, Jest bardzo konkurencyjny i nie jedna firma, nie jedna kobieta wpadła, to ja będę teraz szyła swoje jakościowe ubrania w Polsce i jakby tutaj tą marze sobie budowała. To co byś tutaj w tym przypadku, jak ten przykład byśmy rozwiercili sobie?
Myślę, że świetny przykład. Wyjątkowo trudny w mojej ocenie. Z paroma takimi firmami współpracowałem jako doradca z różnych segmentów, więc myślę, że jest to szalenie trudny rynek, gdzie trzeba zagospodarować takie messy middle, że tak powiem, czyli ani nie jesteś dostawcą produktu taniego, który który w połączeniu z agresywnym marketingiem sprzedaje nie wiadomo jakiej ilości, typu jakieś H&M i tego typu brandy, które po prostu mają niesamowity brand power plus walczą ceną. Więc opowiadasz nasze produkty są lepsze, po drugiej stronie tego równania jesteśmy w stanie konkurować w segmencie czy tym luksusowym, czy premium, ale to znowu wymaga zupełnie innego marketingu i jak budujesz tam wartość to wcale nie musisz nie wiadomo jakiego wielkiego asortymentu robić, jakiegoś wielkiego zatowarowania, bo grasz czym innym, niedostępnością produktów można zagrywać i innymi tego typu rzeczami, ale znowu kompetencyjnie i zasobowo nie jest łatwe, żeby wybudować tę dźwignię brandingową, żeby ulokować się w głowach konsumentek wystarczającej skali, żeby tą siłę budować. Potem można iść takim wertykałem użytkowym i widzę, że takich brandów jest coraz więcej, tak jak powiedziałaś.Ile osób potrzebuje biały t-shirt? No może właśnie to jest ta droga, żeby powiedzieć jestem firmą białych t-shirtów i chcę iść w kierunku bycia top of mind w regionie CEE w kategorii białe t-shirty i nie ma co się rozdrabniać, bo łapczywość jeżeli chodzi o budowanie asortymentu ma swoje ciemne strony i tego doświadczyłem pracując z firmami, które to robią. Powiedziałbym, że fashion to są problemy kosztów logistycznych i kosztów magazynu, nietrafionych kolekcji i takie myślenie linearne, że skoro ktoś kupił t-shirt, bo rzeczywiście jest dobry i dobrze sprzedajemy t-shirt, to też zrobimy dobrą spódnicę, czapkę, chustę i tak dalej, a się okazuje, że my jesteśmy w głowie konsumenta, jeżeli już w ogóle nie przez przypadek do nas trafił, to trafił do nas właśnie dlatego, że ktoś mu powiedział, że to jest ten t-shirt i zostańmy królami t-shirtów, i nie próbujmy robić z siebie H&M-a, bo mamy inne możliwości, zasoby finansowe, kapitałowe, ludzkie i właśnie myśląc, że jesteśmy małym H&M-em wchodzimy w pułapkę nieesencjalizmu, czyli myślimy jakbyśmy byli marką masową jak Milka, ale w ogóle nasze zasoby dystrybucyjne, nasze zasoby finansowe, nasze zasoby ludzkie są 100 razy bardziej ograniczone i możemy wpaść w pułapkę tego, że wydaje nam się, że jak dostawimy kolejne produkty, to będziemy mocniejsi, a efekt może być odwrotny. Krótko mówiąc uważam, że skuteczne budowanie takiego biznesu na przykład marki odzieżowej to jest raczej prowadzenie krótkotrwałych, niskokosztowych eksperymentów z wprowadzaniem produktów i konsekwentnym podejmowaniem decyzji jakie mamy kryteria sukcesu, po których ucinamy dany temat lub nie, bo mam obserwację taką, że jeżeli nie mamy jasno sprecyzowanych kryteriów sukcesu np. sprzedajemy te t-shirty i wprowadzamy sobie sukienki.
Myślimy tak ok, uszyjemy 5 modeli sukienek, każdej zamówimy po 100 sztuk, to będzie kosztowało 500 sztuk, zainwestujemy w to 50 tysięcy powiedzmy w kosztach szycia, w marketing kolejne 20 tysięcy albo 50, mamy projekt na 100 tysięcy, I teraz myślę ok, to gdzie jest sukces? No i mamy czasem tendencję do myślenia, że sukces to jest ok, ale w sumie już sprzedałem 10 z tych sukienek z 500. No to szkoda się wycofywać. I bardzo ważne jest powiedzieć sobie, ile daje czasu z doświadczenia z poprzednimi produktami na to, żeby z tych 10 zrobić 500 albo się wycofujemy z produktu. Myślę, że trudnością w zarządzaniu asortymentowym jest brak takiego stop lossa, jak to się mówi w inwestycjach, czyli momentu, w którym ja wiem, że uwielbiam te sukienki i wiem, że są klientki, które chcą kupować i w ogóle to jest fajne i się dobrze fotografuje, no i mamy coś więcej niż tylko t-shirty, ale tracimy pieniądze.
Bo co z tego, że ktoś kupił 20 sztuk, kiedy mam 500 w magazynie i jeszcze cały czas palę kasę na marketing. I to jest moim zdaniem sposób myślenia o budowaniu marki, czyli małymi krokami i z dobrym zrozumieniem kontekstu i kontrolą po stronie marżowo-towarowej, bo tam potrafimy się wpaść w pułapkę, czyli wydaje nam się, że jest fajnie, bo mamy zamówienia w sklepie, ale nie widzimy, że zamawiają 10% asortymentu, który mamy kupiony i rozpraszamy się i na końcu się patrzysz po pół roku i mówisz, hej nadal 95% naszej sprzedaży to t-shirty, ten eksperyment w ogóle nie wyszedł. Co dalej, być może wprowadźmy inny eksperyment, może inny kolor t-shirtu, ale nie musimy pushować tych sukienek, bo nie jesteśmy może marką sukienek.
Może to co opowiadam brzmi trywialnie, jeżeli to się rozłoży na takie czynniki pierwsze, niemniej jednak wielu przedsiębiorców ma tę lęk przed tym, że jeżeli już weszliśmy w jakąś kategorię, w jakiś produkt, nie zdefiniowaliśmy sobie na sztywno tego stop lossa, to potrafimy później mieć takie rzeczy, które są z tyłu głowy, kosztują pieniądze, kosztują nasz czas, uwagę i my zamiast stawać się królami tych t-shirtów zostajemy rozproszonymi od kwestii t-shirtów, eksperymentatorami z tysiącem produktów, które nie działają, a kosztują i coś tam nam ciurka.
Ok, super. Powiedziałeś o kryteriach sukcesu i jakby to może być tą taką naszą wadą w ocenianiu tych kryteriów sukcesów, gdzie możemy się zatracić. A gdybyś powiedział w drugą stronę, czyli taki przykład jak zastosować dobrze to kryterium sukcesu, na jakie rzeczy warto zwracać uwagę?
Jest tyle różnych czynników, na które możemy spojrzeć akurat wprowadzając produkt.
Więc z perspektywy produktowej powiedziałbym rotacja i dynamika wzrostu sprzedaży, marża zawsze jest super ważna, bo czasem padamy w pułapkę obrotu, ale trudno być małym e-commerce i konkurować z tymi, którzy naprawdę kreują wartość budując gigantyczne obroty, bo oczywiście są kategorie, w których się wygrywa obrotem mając małą marżę, ale wymagana jest gigantyczna skala, więc myślę, że dla większości przedsiębiorców ważniejszym kryterium będzie wolumen marży, nawet nie odsetek, ale wolumen marży i rotacja po stronie magazynu.
Trzeci element to jest też struktura osobowa. To jest bardzo interesujące, bo widzę takie e-commerce, które mają kilka milionów przychodów na dobrych marżach i zatrudniają trzy osoby albo cztery, więc są świetnie zorganizowani. Oczywiście mają partnerów zewnętrznych, ale inaczej się układa relacje z partnerami zewnętrznymi w niektórych kategoriach, bo po prostu to jest plug in, plug out, a inaczej się buduje zespół, to też buduje inne zobowiązanie i myślę, że decyzję o rekrutacji należy podejmować bardzo konserwatywnie, bo łatwo jest kogoś zatrudnić, a mentalnie jest trudno kogoś zwolnić, a koszt ludzi do wewnątrz jest bardzo wysoki, więc myślę, że dla wielu e-commerce’ów Trudnym aspektem czy takim miejscem, w którym mogą też dużo tracić, a mądrym rozwiązaniem gdzie nie tracą jest trzymanie bardzo takiej lean struktury i zbudowanie sieci mocnych partnerów marketingowych np. logistycznych, i skupienie wewnątrz firmy tego, co jest naszą unikalną wartością, czyli kumanie rynku, produktu i naszej marki, czyli jakby zrozumienie DNA naszego sukcesu, a cała reszta operacyjna w miarę możliwości uważam, że od strony zespołowej powinna rosnąć bardzo wolno do momentu, w którym zobaczymy, że ten trend pozwala nam w sposób powtarzalny generować określony wolumen marży i ta marża nie zostaje u nas w magazynie i wtedy rzeczywiście widzimy, że możemy budować duży sukces za tym, bo jesteśmy w sposób powtarzalny w stanie budować pewną masę pieniądza, która pozwala nam spać spokojnie i w ten sposób zaczynać reinwestować w te eksperymenty krok po kroku.
Jeszcze zatrzymam się przy jednej rzeczy z tego wątku, który nam się tutaj narodził, bo wydaje mi się, że on jest dość ciekawy i kluczowy, jak to sobie może w głowie poukładać. Powiedziałeś dwie rzeczy, jedną, że bardzo ciężko jest nam się wycofać z pewnej decyzji biznesowej, czyli widzimy, że sprzedaliśmy 10% z tych sukienek, Zainwestowaliśmy już bardzo dużo pieniędzy, no i decyzja, żeby się wycofać jest trudna. Tak samo drugi wątek, który poruszyłeś, jakby łatwo jest zatrudnić, gorzej jest zwolnić, więc znowu decyzja o wycofaniu się. Jakby z Twojego doświadczenia, jak pracujesz z firmami, z czego to wynika, że ten nasz pęd, pewne decyzje, a potem ten krok do tyłu jest wyjątkowo trudno zrobić?
Są reguły psychologiczne, które to regulują, czyli jedna to jest taka, że jeżeli już coś zainwestowaliśmy to łatwiej jest nam inwestować dalej niż zaakceptować stratę, bo cały czas widzimy szansę do odzyskania, to jest zasada, którą się niestety hazardiści kierują i dlatego tracą pieniądze w kasynach. A druga jest taka myślę też kwestia emocjonalna, która jest bardziej po stronie naszego ego, czyli przyznanie się do błędu, czasem trudność związana ze stawaniem twarzą w twarz, z błędem, powiedzeniem sobie popełniłem błąd, i jeszcze w dodatku podzieleniem się z kimś innym tym, kiedy wziąłem odpowiedzialność za to, że daję komuś pracę i to było coś, co źle przemyślałem, źle ustawiłem sobie i w tej konsekwencji tego muszę się z tego wycofać, więc mam wrażenie, że to jest zupełnie ludzkie, że wycofywanie jest trudne, w związku z tym trzeba planować jasno czego się chce i poświęcić, jak to mówi, jest to opowiedzonko, nie wiem na ile prawdziwe, Abraham Lincoln powiedział, że dajcie mi sześć godzin, żeby ściąć drzewa, a pięć godzin będę ostrzył piłę. Myślę, że warto się naprawdę do takich decyzji, które mają długoterminową konsekwencję przygotowywać długo. Do małych decyzji znowu nie ma sensu się długo zastanawiać, bo jesteśmy w stanie szybko zweryfikować i się wycofać, ale decyzje, które ważą na obciążeniu operacyjnym i na relacji myślę, że powinny być naprawdę przemyślane i odpowiednio opisane kryteria wyjścia, żeby łatwiej było to wyjście ewentualnie przeprowadzić.
Myślę, że to jest bardzo cenna rada. Jeżeli jesteśmy już tak głęboko sami przez te psychologiczne aspekty zaangażowani w daną decyzję, to żeby też na początku sobie ustalić, że jeżeli nam nie wyjdzie, to takie są nasze kryteria sukcesu, jeżeli ich nie osiągamy, robimy X. Jako człowiek mogę popełniać błędy, a więc przyznanie się do tego też jest w porządku. I trzecia rzecz, którą właśnie powiedziałeś, czyli to, co ustalamy na koniec, czyli jak my chcemy z tego jednak wychodzić. Jeszcze jeden tutaj wątek, ciągle sobie gdzieś tam wokół nas krąży i też bym chciała się temu bliżej przyjrzeć, ponieważ w e-commerce już sobie określiliśmy, że mamy wiele różnych trybików do poukładania i nie dość, że mamy wiele różnych trybików do poukładania, to również funkcjonujemy jakby w ograniczonych zasobach, nie jesteśmy handlem, nie mamy aż takiego kapitału ani ludzkiego, ani finansowego. I jak układać sobie sensownie strategię, aby funkcjonować właśnie w tych ograniczonych zasobach i czy znasz może przykłady firm sukcesów, które właśnie mimo ograniczonych zasobów, dzięki tej dźwigni, dzięki podejściu takim wybiórczym osiągnęły sukces?
Jak najbardziej, myślę, że firma, która przychodzi mi do głowy, to jest firma polska prowadzona przez dwóch przedsiębiorców, są marki Napoglavs i James Hawk. Myślę, że to jest dla mnie przykład tego, że można znaleźć kategorię produktową, na przykład rękawiczki, która wydaje się być w zasadzie czymś oczywistym, Znaleźć tam pewne konkretne zastosowanie, czyli grupa docelowa, kontekst użytkowania, czyli wykorzystywanie w kontakcie z technologią. Następnie bardzo skoncentrowane działania wokół budowania tego produktu po kolei na różnych rynkach.
Oni obecnie też i sprzedają nawet w Stanach, co wcale nie jest takie częste pośród polskich e-commerce’ów, bo o ile potrafimy pączkować niektórzy za granicę do krajów ościennych, ale myślę, że sprzedawanie produktów w Stanach to już jest interesujące osiągnięcie. I oni też są bardzo operacyjnie skupieni, nie wiem ile informacji ma charakter publiczny, ale mogę powiedzieć, że na pewno podziwiam ich za pewną efektywność i zdolność poukładania tego biznesu od strony właśnie takiej strukturalnej, operacyjnej pomysłu, kreatywnego myślenia i oczywiście każdy tego typu biznes marzy o znalezieniu takiego produktu na miarę np. tego Quad Locka, chyba to się tak nazywa, czy kojarzę, że takie są urządzenia do zamontowania na kierownicy roweru, do którego wkładasz smartfona. Po prostu ten biznes jest jakiś astronomiczny.
Nie słyszałam o tym.
Produkt, który by się wydawał po prostu no no brainer, mała kategoria, wydaje się super nisza, ale dzięki zrobieniu na początku to pewnie dobrego researchu, jednego dobrego produktu i bardzo dużym skupieniu na tym, żeby zostać takim liderem kategorii poprzez reinwestowanie w bardzo dużo takich kampanii wizerunkowych opartych o wideo i prezentowanie tego produktu bardzo agresywne, jakiś naprawdę duży, potężny biznes, który jest 100% e-commerce i skupia się na jednej funkcji, jak przyczepić smartfona do roweru lub do skutera, kiedy na nim jedziesz.
No jak to brzmi? Brzmi jak w ogóle jakaś rzecz, co możesz tam z AliExpressu sobie zamówić, ale jednak jest wokół tego cała historia, jest to produkt dopracowany i on się świetnie sprzedaje.
Czy inny biznes, który obserwuję z zaintrygowaniem i zainteresowaniem są to na przykład taki e-commerce w kategorii suplementów diety jak AG1. Kosmos marketingowy, gdzie tak naprawdę można powiedzieć szczerze, że jeżeli chodzi o zawartość tego, co tam jest, to nie jest to ani nic wyjątkowego, ani nic specjalnego, ale skupienie marketingowe i konsekwentna praca przede wszystkim we współpracy z influencerami, która dała im ogromną akcelerację i długoletnie kontrakty z kluczowymi influencerami globalnie zbudowały im gigantyczny biznes.
Nie pamiętam, chyba oni dochodzą, nie chcę przekłamać, ale kilkaset milionów dolarów, a nie wiem czy już nie dochodzą do miliarda, na takiej niesamowicie prostej kategorii, gigantycznej marży, więc tu mówię o takim wyróżnikach produktowych, gdzie skupienie, ogromne skupienie na wąskiej kategorii zadziałało. Oczywiście to jest święty gral, i komersu, czyli każdy chciałby znaleźć ten produkt, który zadziała i tu te eksperymenty mają większy sens, są trudniejsze.
Naprawdę trudne moim zdaniem jest właśnie osiągnięcie sukcesu, dlatego świetnie, że powiedziałeś o tym fashion, myślę, że mnóstwo osób, które mają ten pomysł, na szczęście jest też sporo osób, które odnoszą Dobry sukces mając dobre kompetencje, przede wszystkim social media marketingowo-influencerskie, bo widzę, że to jest taki driver, żeby coś zbudować.
Wyzwaniem w tej branży jest utrzymanie się w długim terminie, bo to jest jak z restauracjami, jest tysiące restauracji, które się pojawiają, i zostają z nich dwie po trzech latach, bo jest to bardzo oparte na modzie i podobnie jest z brandami odzieżowymi, że można spróbować wydolić krowę w trzy lata, ale ze świadomością, że pewnie jeżeli weszliśmy na falę hype’u, to to się może łatwo skończyć i trudno jest zrobić ten kolejny krok.
Tak i tutaj wracamy też do tego, o czym fajnie powiedziałeś. Nie zawsze się to przewija w takich radach biznesowych, by jako właściciel, właścicielka odpowiedzieć sobie czego my chcemy, bo może właśnie my tego chcemy. Może chcemy za trzy lata się sprzedać albo skonsolidować, cokolwiek biznesowego zrobić i zarobić na tym dobre pieniądze.Lecimy w kolejny biznes, jeśli mamy na to ochotę, jeśli nie, robimy sobie mini emeryturę i robimy sobie dwa lata przerwy i nadrabiamy życie prywatne, gdy goniliśmy biznes. Tylko pytanie, czy na tym nam zależy. Jeżeli na tym nam zależy, to możemy lecieć w tą stronę. Jeżeli nie, to widzimy, że skręcamy nie tam gdzie trzeba, a myślę, że z doświadczenia to nie każdy jeszcze sobie odpowiedział na to pytanie, bo często jesteśmy wkręceni w tu i teraz, w robienie tego biznesu, codzienne patrzenie na to, czy się sprzedaje, czy się nie sprzedaje, co tutaj dalej robić, że ta perspektywa kilku lat jest dla nas mocno odległa.
Zdecydowanie. Gro mojej pracy z founderami jest naprawdę skupione na tym obszarze.
Oczywiście nie ma co wpadać w paranoję i codziennie się zastanawiać, czy to jest najlepsza droga na spędzanie mojego życia, bo to jest przegięcie w drugą stronę. Ale to aktualizowanie systemu, szczególnie, że my jako ludzie się zmieniamy, nasze potrzeby się zmieniają, nasze napędy się zmieniają, wraz z wiekiem, wraz z doświadczeniem, wraz z umiejętnościami doświadujemy się więcej osoby, więc wiemy, że Jesteśmy na przykład mistrzami w startowaniu tematów, ale prowadzenie ich w długim terminie nas nudzi i mamy ileś dróg do tego, żeby ten problem rozwiązać. Możemy sprzedawać, możemy mieć turbo menadżera do naszych biznesów, jeżeli nas na to stać, możemy zawsze zaczynać nowe biznesy albo możemy szukać czegoś świeżego w każdej firmie, którą prowadzimy i w ten sposób się napędzać w długim terminie. I zgadza się, że najczęściej, oczywiście na początku może nie ma co za dużo filozofować, bo wiele osób, które zaczynają prowadzić biznes to tego nie zaczynają lub robią to powoli, bo filozofują zamiast działać, ale jak już mamy działanie przez 2-3 lata, udało nam się coś osiągnąć, czy osiągnęliśmy coś swoją ciężką pracą, trochę timingiem, szczęściem i innymi elementami, kompetencjami, to to jest dobry moment, żeby powiedzieć, gdzie jestem, przycelebrować trochę to, dokąd doszedłem, doszłam i spojrzeć na to, jaki mam pomysł na kolejny odcinek i czy nadal motywatory, które nam nie działały do tej pory, działają dalej. Oczywiście skrajne przypadki, które znam, to ktoś coś robi 10 lat, to jest kawał życia. Składając, że będziemy żyli średnio 80 lat, to jedna ósma życia poświęcona na robienie czegoś i w sumie bez spojrzenia wstecz myślimy, dobra, no to jedziemy kolejne 10 lat w ten sam sposób, a może już jesteśmy w innym miejscu w życiu i wtedy esencjalizmem, moim zdaniem mądrym podejściem takim do tego, co jest naprawdę ważne, warto wejść, spojrzeć na siebie, na swoje potrzeby i uświadomić sobie, czy nadal mamy energię, żeby łopatować 20 godzin na dobę, albo na przykład czy nie przeszliśmy w drugą stronę, czy nie odpięliśmy się za bardzo od biznesu i ta emerytura wymarzona nie sprawia, że czujemy się bezużytecznie i tracimy kontakt z bazą, jak wygląda nasze podejście do ryzyka w danym etapie życia i co nas napędza, więc to są ważne pytania, na które rzeczywiście kiedy myślimy o biznesie nie tak często odpowiadamy sobie, dlatego że biznes nas bardzo absorbuje swoją codziennością. Jeżeli bym powiedział o rzeczy, która jest trudna właścicieli firmy, ale też większości menadżerów, których spotykam, także top menadżerów z korporacji, to jest to, że faktycznie skupienie na krótkoterminowych celach i bardzo duże zaabsorbowanie, osiąganie celów biznesowych powoduje, że oni mówią, bo my nie mamy czasu, żeby się zatrzymać i zastanowić, ale można to przerysować, powiedzieć hello, latasz jak kura bez głowy. Jeżeli nie masz umiejętności, żeby znaleźć w swoim kalendarzu, godziny w tygodniu, żeby nie robić, tylko posiedzieć samemu ze sobą z kartką papieru w ciszy, to jestem przekonany, że tracisz sporo w długim terminie i to jest rzecz, która cię może doprowadzić do tego, że któregoś dnia się obudzisz i powiesz, o chyba przystawiłam drabinę nie do tego ściany, weszłam na szczyt, ale to w ogóle nie jest ten dom, do którego chciałem wejść.
Ciekawe, że mówisz o tym gonieniu. Ja ostatnio słuchałam takiej historii i była ona dla mnie zwykle zaskakująca, aczkolwiek to jest wciąż rzeczywistość wielu firm. Opowiadał mi kolega, pracował jako copywriter, po prostu tworząc posty na social media.Była to agencja kreatywna, kilkanaście osób w zespole. No i oczywiście gdzieś tam następował akcept. Były chyba trzy szczeble hierarchii. I te treści na posty do akceptacji lądowały finalnie u CMO. I jak ja to usłyszałam, to miałam takie okej, jestem tutaj akurat w Edron Head of Content i ja takich rzeczy nie akceptuję już, bo po prostu ufam, że jeżeli ludzie mają wytyczne, mają powiedziane co i jak robić, no to mogą już sami decydować o tych pojedynczych treściach na social media. I to było takie dla mnie, jak dużo. Dążę do takiego pytania, jak dużo my tracimy, gdy decydujemy się nie mieć czasu. To co powiedziałeś, jak dużo rzeczy umyka strategicznie w firmach, jako właściciele, gdzie mentalnie odpływają od tego i nagle zderzają się ścianą z wypaleniem zawodowym i zamykam ten biznes już jutro. bo mają tak dość, więc to poczucie, czy jestem tu, gdzie jestem i ta drabina, czy jest przystawiona do właściwego domu, tą metaforę, którą bardzo sprawnie powiedziałeś, myślę, że jest tak niesamowicie kluczowa dla naszego życia, że głupio jest tego nie robić.
Świetny przykład przytoczyłaś też, bo to jest kolejny grzech nieesencjalizmu, który jest pochodną mechanizmu psychologicznego, czyli w pogoni, w dobrej intencji, czasem lęku przed porażką, czasem w chęci poczucia kontroli, nie decydujemy się delegować, No i to powoduje, że mamy ludzi, którym płacimy, za których wykonujemy robotę, mówiąc o tym brutalnie. Dodatkowo nie mamy wolności, po co być menadżerem, po co być właścicielem, szczególnie właścicielem firmy, kiedy nie kreuje nam to wolności. Oczywiście niektórzy mają taką potrzebę, chcą się wyżyć, czuć się potrzebni, chcą być w centrum uwagi, potrzebują kontroli, tylko dobrze zadać sobie pytanie, czy robię to z automatu, bo jak zaczynałem firmę to nie miałem komu delegować i wydaje mi się, że jestem najmądrzejszy, ale dzisiaj mam zespół, to po co płacę temu zespołowi, jeżeli wykonuję za nich pracę i jeszcze ich osłabiam, bo z każdą decyzją odbieraną im osłabiam ich zdolność do samodzielnego podejmowania decyzji i za jakiś czas jak się zorientuję to będzie mi bardzo przykro, ale będę musiał wszystkich zwolnić, bo oni nie umieją podejmować decyzji i to jest moja wina, bo ich nauczyłem jak mogą tych decyzji nie podejmować i delegowanie to jest też obszar, w którym bardzo dobrze postawić sobie pewne jasne granice i wyważyć to ryzyko, w jakimś momencie, bo trzymanie się kurczowo siebie samego wydaje się być źródłem siły, bo myślimy ja to zrobię najlepiej. Często bzdura, często to nie ma znaczenia jak to będzie zrobione, czy tam będzie przecinek po lewej, po prawej, czy w ogóle będzie on i czy będzie takie słowo czy inne, nie ma znaczenia wobec całości. I znowu esencjalizm, zasada Pareto, jakie to ma znaczenie? Skup się na tym miejscu, gdzie tylko ty możesz wnieść wartość, tylko ty naprawdę możesz wygenerować wartość dodaną. Podejmij to ryzyko, tej obawy, którą może niejść twój sposób działania, i oddaj to, bo po co to robisz, jeżeli masz blokować innych w realizowaniu tego działania.
Tak, tak, tak. Finalnie to kończyło się w ten sposób, że to były dwa tygodnie czekania na akceptację treści, a jeżeli to się nie zdarzało, to kolega czuł niesamowity stres, że musi się odzywać do CMO, gdzie jej kalendarz był absolutnie zapełniony, człowiek bardzo zabiegany, ale można sobie to wyobrazić, przy tak dużym mikro zarządzaniu, no to ta zajętość była już kosmiczna. Jeszcze jeden wątek na sam koniec, bo żeby wyjść z tej naszej bańki, którą my mamy w głowach, którą już sobie przez lata życia, i to nie tylko biznesowego, ale umówmy się przez całe nasze życie, zbieramy sobie po kolei te nasze klocki i puzelki, składają się na naszą psychikę i nasze podejście. Aby wyjść z tego, to potrzebujemy często spojrzenia z zewnątrz, wsparcia z zewnątrz, m.in. takiego, jaki ty realizujesz. I jeśli chodzi o takie warsztaty strategiczne z firmami, gdy bierzecie sobie właśnie kogoś nomen omen na warsztat, to na jakie pytania próbujecie sobie odpowiedzieć? Z czym polscy przedsiębiorcy przychodzą?
Powiedziałbym, że to zależy, ale często katalizatorem decyzji jest nie ciekawość, która myślę, że jest takim fajnym, zdrowym katalizatorem z wyprzedzeniem, tylko już raczej poczucie przytłoczenia i poczucie, że wysypują mi się kredki. Czasem jest to też poczucie wypalenia, zniechęcenia, zmęczenia, czyli bardzo często ma to charakter tego pierwszego poziomu, czyli właściciel, menadżer i jego samopoczucie i zadowolenie z prowadzenia biznesu i zaczynamy zawsze w każdym warsztacie, odwołuje się i oczywiście jeżeli pracuje z firmą właścicielską, ale to jest zazwyczaj taka sytuacja, odwołujemy się do oczekiwań i potrzeb właścicieli. w wielu kategoriach, co dla ciebie oznacza sukces na przykład, czy gdzie widzisz siebie za pięć lat, ile godzin chcesz pracować w tygodniu jeżeli zakładając, żebyś startował ten biznes od zera i cała seria takich pytań, które też niektóre powtarzamy, a niektóre przygotowujemy pod konkretny case i później mamy drugi element często a propos tej przewagi konkurencyjnej, czyli co dzisiaj uważacie głównym źródłem waszej przewagi konkurencyjnej i potem pokaż kluczowe kategorie, kluczowe brandy, jaką generujecie, na czym marżę. I można kilkoma pytaniami pokazać gdzie ta zasada projektu działa. Dlatego niepotrzebna jest do tego analiza na poziomie Big Four czy BCG, bo my nie musimy rozkładać miliona czynników dlatego, że działamy na poszukiwaniu największych dźwigów. Czyli co zjada najwięcej czasu, co buduje, co kreuje największą wartość i patrzenie na wysokim poziomie bez wchodzenia w niuanse. I trzeci element to jest ten łącznik pomiędzy potrzebami właścicielskimi i roli właściciela, roli prezesa właściciela, roli eksperta właściciela, bo bywa tak, że właściciel jest i kapitałowym właścicielem i prezesem, czyli zarządza całą firmą i jeszcze w dodatku jest ekspertem, bo uważa, że najlepiej robi SEO, więc nadal robi SEO mimo, że ma 10 osób. i po drugiej stronie jest biznes, czyli klient, przychody, marża i tak dalej i po środku jest zespół zatem, czyli jakim zespołem najlepiej mogę zrealizować moje cele osobiste jako właściciel, cele biznesowe jako prezes i które mogą odpowiedzieć na potrzeby klientów. I tak to wygląda, czyli rozrysowujemy to na tych trzech poziomach. I możemy w ten sposób wyciągnąć kogoś trochę z postrzegania tego, jak to się robi u nas. Często jest to odium cały czas u nas w branży. Często jest tak, że ta bańka, w której jesteśmy, to nie tylko my, nasza głowa, nasze doświadczenia, ale też nasi koledzy i koleżanki z naszej firmy, których często perspektywa patrzenia jest bardzo podobna plus parę koleżanek i kolegów, właścicieli, którzy prowadzą podobne biznesy, więc ich perspektywa może być trochę budująca, ale też podobna i to przeramowanie nie jest tak silne jak można sprowadzić coś do spojrzenia czegoś na nowo z umysłem dziecka, który widzi coś po raz pierwszy i zadaniem trywialnych pytań, których sobie zazwyczaj nie zadajemy, bo są zbyt abstrakcyjne w sytuacji, w której jesteśmy zamarynowani w naszym temacie od lat.
Wydaje mi się, że na takich warsztatach w ogóle w coachingu dzieje się taka magia, którą ja nazywam refleksją, bo ta refleksja jest pierwszym krokiem do zmian. Nie wiem, co Ty o tym sądzisz?
Refleksja, czasem jest to złość, czasem wstyd, czasem jakby pomyślenie co ja w ogóle robię, czasem to jest niekomfortowe, można też to wyprzeć. Są też sytuacje, w których powiedzmy łapiemy się na tym, że ja prognozuję, że coś się wydarzy, ktoś to ma napisane i tak nie decyduje się wdrażać i do mnie pisze, to ostatnio miałem kilka razy takie rzeczy, to akurat jest taki temat, nad którym pracuję, zastanawiam się, czy mam jakiś sposób, żeby jeszcze mieć większy wpływ na kogoś, bo dostaję informację po trzech latach, wiesz miałeś rację, ale jednak musiałem to i tak przetestować sam, więc też się pojawiają sytuacje, w których ta refleksja nie wystarcza do tego, żeby powiedzieć nie, jednak muszę swoimi rękami spróbować, bo jako przedsiębiorcy lubimy sami doświadczyć i czasem się nawet wpakujemy, więc jeżeli to jest drobny eksperyment to fajnie, to jest lekcja, Za duży eksperyment to może nas załatwić, ale zgadzam się, że ta refleksja, ten impuls emocjonalny, myślenie o tym, jak moje życie może wyglądać fajniej, jak mogę w ogóle myśleć inaczej, bo kiedyś ktoś mi powiedział, jak byłem dzieckiem, że trzeba pracować ciężko, a mogę pracować lekko i mieć kupę kasy. co by było gdyby było tak, o wow to jest może fajne i mieć fajną firmę i to przeramowanie jest takim energią, takim wiatrem w żagle zmiany rzeczywiście i jedni oczywiście się motywują tym lękiem czy strachem co będzie jeżeli będzie tak jak jest teraz, a inni bardziej myślą jak mogłoby być cudownie jakbym sobie siedział w domku na drzewie i wypił jedną kawę w ciągu dnia a resztę robił, siedział z rodziną, jeździł na rowerze, cokolwiek, lepił modele. Każdy ma swoje pomysły na realizowanie się i w ten sposób można przeramować spojrzenie. Wychodząc z założenia Sky is the limit i wszystko jest możliwe, oczywiście nie uważam, że wszystko jest możliwe, to jest ściema. Niemniej jednak jest na pewno zazwyczaj możliwe dużo więcej niż nam się wydaje, że jest możliwe i to widać po przemianach ludzi, którzy decydują się tę zmianę wprowadzić, czyli jak potem pytasz ich, myślisz no nie no trzy lata temu nie wyobrażałem sobie, że jestem w stanie na przykład przebiec maraton w jakimś tam konkretnym czasie, to mi się wydawało niemożliwe. Jest możliwe. Okej, no nie jesteś w stanie konkurować z najlepszym maratończykiem na świecie, to jest niemożliwe, ale jesteś w stanie wycisnąć z siebie trzy razy więcej niż ci się wydaje. Tak jest w wielu wymiarach i narysowanie tej perspektywy takiej maksymalnej wizji, która wydaje się, zanim ją będziemy krytykować, narysuje maksymalną możliwą wizję, działa niesamowicie oswobadzająco i pozwala podejmować te trudne decyzje z nieco większą łatwością.
Tak, myślę, że patrzenie na to, co by było dziesiątką w danym przypadku, jeżeli oceniam dany obszar teraz na pięć, a co jest dla mnie dziesięć, to jest takie OK. I tutaj zaczyna się dziać ogromna ilość przemyśleń, refleksji, rzeczy, które warto byłoby zmienić, jednak chciałoby się iść w inną stronę i wykopujemy się z tego, w czym jesteśmy teraz, w czym tkwimy tu i teraz.
To prawda, a nawet powiedziałbym więcej, rolą w takim procesie, który ja prowadzę i co może trochę różni go od coachingu, to jest trochę ta różnica, że jakby w takim czystym coachingu ty pytasz kogoś, co to jest 10, ktoś sobie definiuje 10 i idzie do 10, a ja mając mentalność trenera, tak jak jest trener w sporcie, mówię ci, a ja widzę, że możesz mieć 100. Wyobraź sobie 100, bo ty myślisz, że możesz 10, bo twoje wyobrażenie o tym to jest 10, a zastanówmy się co będzie jak 100 i celujesz na 100, osiągasz 50 i mówisz to jest niemożliwe. Przekroczyłam 10 pięciokrotnie, bo nie byłam w stanie sobie wyobrazić z perspektywy 0 czy tam 5, gdzie jestem, co to jest możliwe, żeby osiągnąć 50. I to jest moim zdaniem różnica między treningiem a coachingiem, gdzie coaching ma też ogromną wartość, bo pozwala fajnie otworzyć, daje dużą introspekcję, ale jeżeli wierzysz w to, że chcesz naprawdę osiągnąć coś dużo większego, to ten wkład taki przeramowania, pokazania możliwości i też umocnienia kogoś w tym, że to jest możliwe do osiągnięcia jest niesamowity. Doświadczam tego nawet z moim trenerem biegania, gdzie osiągnąłem rzeczy realnie, które jakbyś mnie zapytała dwa lata temu, powiedziałbym, że to jest realnie niemożliwe i byłbym przekonany do tego. I po prostu mój trener nigdy nie mówi, że coś jest niemożliwe. Za każdym razem po prostu skupiamy się na procesie. Stawiamy sobie jakieś cele, a potem patrzymy, czy jestem w stanie jeszcze je przekroczyć i uważam, że to jest niesamowite, bo to naprawdę daje takie doświadczenie emocjonalne, kiedy widzisz, że przekraczasz swoje nawet wyobrażenia o sobie osiągając cele i to buduje to poczucie sprawczości, które potem można zużywać w kolejnych obszarach swojego życia i jest niesamowitym kapitałem do tego, żeby budować taką zdrową pewność siebie w osiąganiu sukcesów także na innych polach.
Myślę, że bardzo fajne podsumowanie naszej rozmowy. Z tej końcówki wypowiedzi nam wychodzi, czyli słuchacze, słuchaczki, życzymy wam, żebyście nie patrzyli do 10 tylko na 100 i żebyście wychodzili poza swoje ramy myślowe i nie tylko refleksję i nie mówienie, ok, 3 lata potem faktycznie stało się to, co ty, Greg, przewidywałeś, czy ktokolwiek inny. tylko faktycznie odwaga i realizacja tych rzeczy, które mogłyby się na początku wydawać niewyobrażalne, a jednak krok po kroku, cel po celu i proces po procesie jesteśmy gdzieś indziej, tak jak Ty ze swoim. Gratulacje, bo ja usłyszałam wcześniej przed rozmową, jaki wynik osiągnąłeś na maratonie. Możesz jeszcze na koniec pochwalić, możesz podać liczbę przed i po dwa lata różnicy, jak to u Ciebie poszło?
Liczba przed to 17 kg więcej ważyłem i jak biegłem 20 minut w tempie 7.0, to co sekundę patrzyłem na zegarek, kiedy skończę, a w tym roku pobiegłem maraton poniżej 3 godzin, czyli to jest tempo średnie na maratonie, chyba miałem 4.10, 4.11. może 4,15 tego rzędu przez 42 km. To pokazuje całkowitą przepaść i to, że to jest totalnie możliwe dla zupełnie normalnego, przeciętnego człowieka. Jeszcze jedna rzecz, którą bym dodał do tej puenty jest taka, że myślę, że totalnie nie doceniamy, jak bardzo każda inwestycja w nas samych jak terapia, coaching, właśnie takie warsztaty. Wszyscy potrafimy być niesamowicie skąpi, jeżeli chodzi o inwestowanie w takie rzeczy, a łatwo nam przychodzi czasem inwestowanie w te, nic nie mam do koszulek, ale w te koszulki, jakieś tam inne rzeczy, które de facto nie zmieniają naszego kluczowego elementu naszego życia i naszego biznesu i łatwo jest nam inwestować w różne rzeczy, które tej wartości nie dają albo dają nam wartość krótkofalową, a nie ma moim zdaniem lepszej inwestycji niż inwestycja w lepsze zrozumienie siebie, lepsze wykalibrowanie tego w jakim kierunku idziemy i podniesienie swoich własnych kompetencji, bo to jest taka master wartość, która sprawia, że wszystko inne staje się w konsekwencji łatwiejsze, więc zachęcam eksperymentów także w tym obszarze, bo bez eksperymentów mamy tylko przekonanie, które pochodzi z jakiejś naszej wiedzy z trzeciej ręki, z przeczytania z jakiegoś PR-u pozytywnego, negatywnego wokół takich inwestycji. Dopóki się tego nie spróbuje, myślę, że nie można mieć opinii na jakiś temat i dlatego zachęcam, bo sam inwestuję też w takie aktywności i zawsze jestem zaskoczony tym ile jeszcze się można o sobie nauczyć.
Pełna zgoda. Ja tylko tyle dodam, już bez dodatkowych otwierania wątków. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Myślę, że tutaj rzeczy, które poruszyliśmy i które warto byłoby przy swoim biznesie przemyśleć sobie, jak podejść do pewnych rzeczy, zostawiamy mnóstwo. Także polecam słuchanie, oglądanie oraz, jeżeli ktoś potrzebuje przyjrzeć się głębiej, to również jest transkrypcja podcastu i również u Grega mnóstwo wartościowych treści, które można znaleźć na podcaście. Czy coś jeszcze byś może polecił na sam koniec? Może chciałbyś jeszcze jakąś rzecz, czy książkę, czy właśnie Jakiś zasób, który uważasz, że warto sobie sięgnąć, by jednak rozwijać i ten trening rozwoju osobistego u siebie budować?
Myślę, że zamykając temat esencjalizmu, od którego zaczęliśmy, jestem ogromnym propagatorem i pewnie najlepszym sprzedawcą książki esencjalista w Polsce, Grega Magdalena. Nie mam z tego żadnej prowizji, ale mam prowizję w formie wdzięczności ludzi, którym tę książkę albo sprezentowałem, albo poleciłem, dlatego mogę bez żadnej komercyjnej motywacji powiedzieć, Przeczytałem ją już cztery razy. Uważam, że za każdym razem odkrywam coś nowego. Jest mega konkretna i każdemu troszeczkę latarką oświeci pewne aspekty i jeżeli ktoś ma wątpliwości, czy pracować indywidualnie i woli sobie najpierw coś poczytać, to myślę, że to jest książka, która nikomu nie zaszkodzi, a każdemu jakąś klapkę w głowie może otworzyć i ukierunkować na to, co naprawdę jest ważne.
Super, super. W takim razie podlinkujemy i damy znać jeszcze w opisie jaka to dokładnie książka. A ja jeszcze raz bardzo dziękuję Ci za rozmowę. Było przemiło z Tobą porozmawiać i mieć Ciebie tutaj jako gościa.
Dziękuję Ci bardzo za zaproszenie, za super rozmowę i dziękuję wszystkim za cierpliwość, tym którzy dotrwali do końca. Jeszcze dużo powodzenia w biznesie i nie tylko.
Dzięki.
O prowadzącej
Renata Gajoch-Bielecka
W marketingu pracuje od 2015 roku. Wcześniej szlify zdobywała w sprzedaży. To połączenie pozwala jej spojrzeć na marketing przez pryzmat potrzeb klienta. Stara się łączyć strategiczne podejście do contentu z odpowiednią dawką kreatywności. Obecnie Head of content w edrone. Odpowiedzialna za zespół content marketingowy i wszelkie treści powstające w firmie. Od zawsze zakochana w słowie pisanym. Książkoholiczka z prawdziwego zdarzenia. Kocha gotować a potem spalać, to co ugotuje, na siłowni.