Bez planu ani rusz. O strategii SEO dla Twojego e-commerce
Gość: Sebastian Heymann, Head of SEO w Agencji Rise360
Słuchaj lub oglądaj na:
W tym odcinku
- Dowiesz się co zmieni w SEO w Search Generative Experience, czyli odpowiedzi generowane przez AI i jak się do tego przygotować ?
- Odpowiemy na pytanie jak optymalizować treści wideo pod kątem SEO ?
- Powiemy na co warto zwrócić uwagę, jeśli chodzi o grafikę, opisy, opinię czy kategorię produktów?
- Obalimy część mitów związanych z SEO dla e-commerce
- Dlaczego właściwa architektura informacji pełni tak ważną rolę w sklepie online?
- W jaki sposób przeprowadzić właściwą analizę e-commerce pod kątem danych?
Gościem dzisiejszego odcinka jest Sebastian Heymann, Head of SEO w Agencji Rise360. Współtwórca narzędzia Link Planner i twórca jedynego szkolenia z Google Search Console. Uwielbia podważać, kwestionować, testować i kreować publiczne debaty. Porozmawiamy m.in. o tym jak optymalizować treści wideo pod kątem SEO, co w SEO zmienią odpowiedzi generowane przez AI (Search Generative Experience) i obalimy część mitów związanych z SEO dla e-commerce.
SEO to jedno z kluczowych narzędzi do pozyskiwania ruchu w sklepach internetowych. Wiele e-commerce’ów wie o tym doskonale, ale niejednokrotnie brakuje im wiedzy jak robić SEO dobrze i przede wszystkim jakich błędów nie popełniać. Szczególnie że jest to dziedzina, która zmienia się niezwykle dynamicznie i trudno za nią nadążyć. Rozmawiam z Sebastianem Heymanem, obecnie Head of SEO w agencji Rise360, współtwórca narzędzia Link Planner i twórca jedynego szkolenia z Google Search Console. Uwielbia podważać, kwestionować, testować i kreować publiczne debaty.
Renata Gajoch- Bielecka: Cześć Sebastian, bardzo miło mi Cię gościć w podcaście, cieszę się, że będziemy mieli okazję Ci porozmawiać.
Sebastian Heymann: Cześć Renata, bardzo mi miło, w końcu się udało spotkać, bardzo się cieszę.
Renata- Gajoch- Bielecka: Tak, widzieliśmy się już przelotnie na różnych eventach i tak dalej, ale teraz podcast to kolejne otwarcie jakby do rozmowy. No i z Tobą oczywiście rozmowy o SEO i porozmawiamy o tym, o czym sklepy internetowe wiedzą, że trzeba robić, choć nie czasem właśnie wiedzą, jak robić to dobrze, czyli dokładnie jak prowadzić SEO w e-commerce. No a Ty, jak sam siebie określasz, jesteś człowiekiem od trudnych pytań i do trudnych pytań.
Sebastian Heymann: Zgadza się.
Chciałam Ciebie zapytać, co przez to rozumiesz?
To znaczy to jest cytat Grzegorza Strzelca. On to kiedyś tak mnie zapowiedział na jednym z barcampów. Jak ja to określam to znaczy ja bardzo lubię trudne pytania w SEO.
Lubię rozwiązywać bardzo trudne zagadki i ponieważ z Grześkiem rozwiązywałem trochę takich zagadek to mam wrażenie, że on dzięki temu tak mnie po prostu nazwał, że jestem od trudnych pytań i też zadaje bardzo dużo trudnych pytań.
I myślę, że też chodzi o to, o czym mówił jeden z prelegentów teraz, kiedy byłem w Estonii na konferencji. Powiedział, że bardzo dużo specjalistów mówi, że coś się dzieje, ale nie używa takiego hasła, przetestowałem to. Myślę, że tutaj Grzegorz też wie, że ja to, co ludzie mówią, zaczynam testować i potem z tego wychodzi, trochę to jest trochę dużo owianej teorii, która nie ma powiedzmy zastosowania w praktyce. Myślę stąd się to wzięło.
Podałbyś jakiś przykład czegoś co testowałeś i okazało się, że no kurcze w moich testach wychodzi co innego niż mówi branża?
Myślę, że wystąpienie na tym waszym barcampie Pizza, Piwo i E-commerce o duplikacji treści.
Myślę, że to było pierwsza taka większa rzecz, którą ja udowodniłem, że jest zupełnie inaczej niż mówi branża. Branża mówiła, że duplikacja treści jest zła, a ja wyszedłem ze sceny i powiedziałem, że nie jest zła i tutaj macie przykłady, że można ją wykorzystywać i robić to dobrze. Zresztą można sobie tą prezentację ciągle zobaczyć, tak?
Tak, jest na naszym YouTubie.
Dokładnie, tak. Więc myślę, że to jest jeden z większych elementów, taki dość prosty.
Nie chcę mówić o takich bardzo zaawansowanych rzeczach, ale duplikacja treści jest dość prostym elementem powtarzanym przez lata no który jakby ja go technicznie obaliłem i teraz przy wycieku Google’a jest informacja, że on faktycznie bada oryginalność, ale przy bardzo krótkich treściach. Ja też jakby tłumaczyłem, w prezentacji co to znaczy, że Google musiałby zbadać czy treść jest duplikowana, czy badałby właśnie słowa, czy akapity, czy całą treść.
Okazuje się, że przy bardzo krótkich treściach może badać oryginalność i tutaj jest kolejna zagadka, co to są bardzo krótkie treści. Czy to jest 300 znaków, 200, 150?Czy jest to jedna odpowiedź słownikowa? Czy to jest już dla niego krótka treść? Czy on ma jakiś inny swój wskaźnik? Natomiast tego w tym wycieku danych w Google nie było.
I zahaczę o ten temat właśnie tych trudnych pytań i tych rzeczy, które są pewnymi mitami. Bo ciekawi mnie, czy identyfikujesz coś takiego jak taki grzech pierwotny, który popełniają e-commerce jeśli chodzi o SEO? Czy jest coś takiego?
Grzech pierwotny? Jako grzech pierwotny nazwałbym sytuację, w której ktoś po prostu zakłada sklep, wrzuca produkty i myśli, że to samo zacznie sobie działać.
Czyli jakby grzechem mam wrażenie jest brak planu. Brak planu jak to wszystko zrobić, albo brak nawet konsultacji tego planu z kimś, kto się na tym zna, żeby móc to zrobić dobrze.
Raczej to działa na zasadzie mamy produkty, coś tam sobie ponazywaliśmy, no i jak to ponazywaliśmy to wrzuciliśmy produkty, Ta sprzedaż się nie ciągnie. Ludzie przychodzą, ale tej sprzedaży nie ma. Jest ciężka nawigacja.Nie ma takiej, nazwijmy to, według mnie klucz, który powinien zawsze być, to jest ta architektura informacji, czyli to, jak możemy produkty wyszukiwać. Idealnym przykładem jest Allegro, gdzie możemy sobie przejść do kategorii, potem mamy konkretne podkategorie, potem przechodzimy, zawężamy to jeszcze bardziej, potem jeszcze zawężamy podkategorie do konkretnych marek. Na przykład jak szukamy telefonów, to mamy smartfony, mamy konkretne wielkości, potem mamy marki, czyli bierzemy sobie Apple, Samsung itd. i dopiero potem szukamy w konkretnych modelach.
I to jest taki grzech pierwotny, że w tych e-commerce’ach, które ludzie sobie zakładają, gdzie biorą sobie jakiś SAS popularny, on kosztuje 100 zł, więc wrzucają te produkty, które mają i to im potem nie działa. Myślę, że to jest takim głównym grzechem, a już tak czysto w kontekście SEO to powiedziałbym brak architektury informacji. Przejdę do rzeczy bardziej zwiazanych z SEO, czyli znowu nazywanie wielu produktów bardzo ogólną kategorią. Powiedzmy dzisiaj z rana, jakby analizuje sobie, że ktoś ma powiedzmy sprężarki i teraz tych sprężarek jest masa rodzajów, jak się wejdzie w kategorię to mamy masę rzeczy, natomiast nie możemy tego przefiltrować, nie ma tej właśnie architektury informacji, nie ma tych podkategorii, że ja chcę jakieś konkretne sprężarki dla konkretnego zastosowania. Analogicznie to trochę tak jakbyśmy weszli w buty męskie i zaczynali przeglądać buty męskie, no nie?
To jest, myślę, że dzisiaj raczej tylko do inspiracji szukamy czegoś takiego, jak szukamy czegoś konkretnego, no to już sobie idziemy w buty do biegania, buty sportowe, nie wiem, buty na wesele i dopiero potem przechodzimy rozmiar, przechodzimy kolor i dopiero zaczynamy przeglądać, bo jesteśmy bardziej sprecyzowani. I tutaj jest, to bym nazwał tym grzechem pierwotnym, tak strategicznie i już tak czysto SEO.
Zauważam też taką analogię, jak rozmawiałam z Iloną Srebrnicką o UX, to ona też mówiła, że bardzo ważne jest poznać preferencje, jakie mają użytkownicy i jak oni postrzegają te produkty. Jak robiła kiedyś badania, to okazało się, że przy sofach taka kwestia jak np.odporność na sierść, odporność na plamy, zmywalność itd. dla osób, które mają dzieciaki, mają np. psy, jest niezwykle istotna. Takie filtry pojawiły się i one o wiele łatwiej pozwalały odnaleźć faktycznie rozwiązanie na ten problem, czy na to wyzwanie, z którym będziemy się jako użytkownicy sami mierzyć.
I właśnie filtry jednocześnie, jeżeli my zaznaczamy jakiś filtr, to taki bezpośredni tip do tego, co powiedziałeś, jeżeli zaznaczamy już jakiś filtr, czyli my na przykład szukamy sofy odpornej, odporną na sierść, to znaczy, że już można z pojedynczego filtru spróbować zbudować kategorię sofy z materiałem odpornym na sierść. To już jest taki element, że może on nie będzie miał dużo wyszukań, natomiast użytkownik już będzie mógł trafić w konkretne miejsce w serwisie. I już takie proste szukanie, jak ludzie, powiedzmy, zaznaczają filtry na stronie, daje bardzo… Tylko to trzeba mieć ruch, tak? Ale to już daje bardzo fajne pole do tego, jakie podkategorie można by stworzyć, no bo skoro tak zaznaczają na stronie, to być może w podobny sposób wpisują to w Google w wyszukiwarkach, czyli powiedzmy sofy.
Ja jak szukałem SOFy, to chciałem, żeby była lewa i prawostronna, żebym umiał ją zmieniać i ta zmienność też jest bardzo ciężko opisana, że można po prostu ją wstawić, przesunąć w drugą stronę i jakby dołożyć podłokietniki i to jest dwustronne i to jest też bardzo taka trudna informacja. Więc myślę, jak najbardziej jest to element kluczowy, ale z punktu widzenia takiego początkowego, jakby my tego ruchu nie mamy, więc może być ciężko.
Tak, na tyle zebrać informacje, żebyśmy mogli sobie faktycznie to potwierdzić.
Chyba, że będziemy po prostu ściągać od konkurencji. To jest takie jedyne rozwiązanie.
Tak, tak, tak. Chciałam jeszcze zrobić sobie z Tobą taki update na 2024, bo mam wrażenie, że dzieje się bardzo dużo jeśli chodzi o zmiany, marketing, AI i wszystko dookoła. Wyniki wyszukiwania zmieniają się ciągle i Google stale doskonali to, co nam pokazuje i próbuje odgadnąć nasze intencje. Już wkrótce u nas w Polsce, na innych rynkach już to się dzieje, duża część wyników będzie generowana przez sztuczną inteligencję. I to też będzie miało wpływ na e-commerce i to jakie produkty Google będzie uznawał za słuszne, by nam pokazać, bo trochę będziemy zdani częściowo też na to. Z jednej strony przy całej otoczce wokół AI słyszymy, że SEO się kończy i już nie warto inwestować. A z drugiej strony inni mówią, że to teraz tak naprawdę jest najważniejsze, żeby inwestować, bo w top 3 się pojawisz i to tyle, bo druga strona Google jest już potem. Więc z Twojej perspektywy, jako osoby, która mocno siedzi w tych wszystkich zmianach i jest na bieżąco, to co według Ciebie jest tutaj istotne dla sklepów internetowych? Na co my powinniśmy zwracać uwagę? Czego lepiej nie przeoczyć przy tych wszystkich nowościach, które nam serwuje Google?
To po pierwsze punkt widzenia taki strategiczny, że Google będzie nam ten ruch SEO zabierał, to dbałbym o inne kanały. Okej. Ja lubię SEO i często inne kanały mówią nie róbcie już SEO tylko idźcie gdzie indziej. Ja jestem zdania, że trzeba dbać o wielokanałowość.
Znaczy nie skupiać ruchu całego na Google. No bo nawet przy aktualizacjach ktoś skupiał się w całości swój cały marketing swój jakby. cały budżet marketingowy, swój cały ruch generował na Google, no to potem przy aktualizacji został bardzo mocno zaskoczony, co oczywiście potem negatywnie wpływa, no bo nie mamy przychodu, trzeba coś zacząć gdzieś robić.
Więc ja generalnie skupiłbym się na strategii, SEO jest bardzo ważne, trzeba to robić, bo SEO pomaga też innym kanałom, bo tam jest masa czynności, o których my w ogóle nawet nie robimy tych połączeń, że przecież odpowiednia architektura informacji daje też potem odpowiednie strony docelowe dla kampanii Facebookowych, odpowiednie strony docelowe dla kampanii Google Ads, daje możliwość profilowania użytkowników, wysyłania im mailingów i kierowania ich w odpowiednią też stronę docelową, nazwijmy to, utrzymam tę nazwę. Więc to daje bardzo dużo elementów, o których w ogóle takim pośrednim wpływie się nie mówi.
Ale pierwsze, co bym zrobił, to nie skupiałbym się tylko na Google, to znaczy trzeba mieć też inne kanały, które pozyskują ruch, bo to, jak bardzo ruch się zmieni przy AI Overviews w Google. W sumie jeszcze dodam tak anegdotycznie, że myśleliśmy, że wszyscy przesiądą się na Binga, jak wszedł AI. Okazuje się, że chwilowy boom, jakby Bing zszedł do swojego poziomu i Google dalej jest na pierwszym miejscu i dalej ma tę przewagę, praktycznie tam może 0,5% do punktu procentowego stracił, co jest niewiele. Zatem jakby boom Bingowy z AI szybko się rozniósł. No i teraz będzie ten AI w Google. No i ile on tego ruchu zabierze?
Nie wiemy, bo teraz mamy taki pogląd i słyszymy różne przykłady, gdzie AI daje głupie odpowiedzi, że daje, że trzeba przykleić, nie wiem, to chyba taki najpopularniejszy przykład, że trzeba wziąć klej z szuflady i przykleić ser do pizzy, żeby ser się nie osuwał z kawałka pizzy.
To jest zabawne, natomiast takie odpowiedzi są i one są. Ludzie już znaleźli kilkanaście takich przykładów, które są absurdalne, więc pytanie, jak Google będzie w stanie to poprawić, bo jest taka maksyma, którą mówił Robert Niechciał, że “shit in, shit out”, czyli jeżeli napełnimy pewne dane czymś tragicznym, to dostaniemy tragiczne rzeczy na wyjściu. A w mojej opinii internet generalnie jest tragiczny. Liczba informacji, którą możemy wrzucić, która się indeksuje jest często totalnie absurdalna. No i pytanie, jak Google będzie chciał z tego wyjść, bo przecież przeczytał, ma wszystko, może czytać informacje, które są. Jedne są jakby wysoko w Google, drugie są niżej. No i jak on będzie chciał naprawić to, żeby właśnie nie było tej kupy na zewnątrz, żeby w tych odpowiedziach były faktycznie odpowiednie informacje.To to z punktu widzenia wyników wyszukiwania.
Z punktu widzenia intencji to Google, mam wrażenie, że jakby o niej nie zgaduje, tylko stara się ją przeanalizować. No nie, jakby leci sobie po prostu na danych, czego szukamy. I tutaj można wziąć kilka takich prostych zachowań. Ja też to często analizowałem, jakby pracowałem jako head of SEO w agencji wrocławskiej, Pokazywałem, jak bardzo łatwo jest wyciągać pewne wnioski z ruchu danych. Wpisujemy sobie powiedzmy do wyszukiwarki buty czerwone męskie.
To jest chyba mój najpopularniejszy od lat przykład, który zawsze powtarzam. I użytkownicy przechodzą, zamiast klikać wyniki tekstowe, to przechodzą sobie do grafiki, przechodzą sobie do produktów czy do grafiki. No i teraz, jeżeli duża część użytkowników zamiast przeglądać wyniki tekstowe przechodziła do grafiki, Google się tego nauczył, że użytkownicy chcą wyniki graficzne, chcą przeglądać trochę produkty jak katalog, więc zaczął wrzucać grafikę. Minęło 3 lata, Google rozwinął sobie Google Merchant Center, który wykorzystujemy w kampaniach Google Ads, ale one się też wyświetlają jako produkty, takie organiczne się mogą wyświetlać.
nie tylko w kampaniach. No i teraz minęło właśnie te trzy lata i widzimy, że już wyniki z Merchant Center, czyli już konkretne buty czerwone męskie wyświetlają się jako produkty.
Google się nauczył, że nie chcemy wyników tekstowych, żeby gdzieś przechodzić.
My już chcemy przeglądać to jako katalog. No i teraz te zmiany to jest nie wiem, czy to też nie jest jednym z grzechów e-commerce, że ciągle skupiamy się tylko na wynikach tekstowych, a tam już jest masa rzeczy, które wynikami tekstowymi nie są. I to widać, bo duże marki już są na to gotowe, jak Decathlon, Ceneo, Allegro, już one się tam z produktami zagnieździły.
Jak wpiszemy cokolwiek, to już je widzimy. A mniejsze marki albo tego nie mają, albo to dopiero dostosowują. Już tracą powiedzmy tę część ruchu, którą mogłyby zyskać, gdyby już dzisiaj można by było przewidzieć to wcześniej. Ja wiem, że to jest trudne tak przewidywać, jak ktoś w tym nie siedzi, natomiast to też trzeba jakby zainwestować, bo ten kanał SEO-wy też się rozrasta. Myślę, że kluczowy element, czyli nie mamy już tylko kanału SEO-wego, tekstowego, że się pozycjonujemy, robimy sobie teksty, linki, jak to się dzieje. Tutaj wchodzi kanał SEO-wy związany właśnie z produktami z Google Merchant Center. Znowu kolejny kanał to są wyniki lokalne. Znowu wpisujemy sobie zapytanie fryzjer, no i Google zauważył, że przyklikujemy się do Google Maps, bo my chcemy blisko fryzjera, nie będziemy jeździć do Warszawy, kiedy ktoś jest na przykład w Rzeszowie. No i tutaj znowu mamy ten sam element. Google się nauczył, że to są zapytania lokalne, bo szukaliśmy w Google Maps, no to przerzucił sobie wyniki lokalne do wyników tekstowych.Prosta rzecz.I przejdę jeszcze do takiej, myślę, do takiej kluczowej rzeczy, o której już wczoraj rozmawiałem, tydzień temu o tym rozmawiałem, że przy zapytaniach AI Overview, przepraszam, przy wynikach tych AI-owych z Google dzieje się coś takieg., Jeżeli wpiszemy sobie zapytanie, to jest nawet, można sprawdzić na przykładach od Google, i tam jest taki przykład, najlepszy głośnik na imprezę na basenie. I dzieje się coś takiego, że Google, tak jak mówię, analizuje tą intencję, to on jakby przez ten wynik AI-owy stara się ją dwojako zagospodarować. To znaczy po prawej stronie, u góry, dostajemy wyniki tekstowe, czyli takie powiedzmy informacyjne, czyli artykuły blogowe. Gdzie dostajemy być może ranking, być może jak wybrać, być może czym się sugerować kupując, jakie cechy wziąć pod uwagę.
Dostajemy trzy artykuły po prawej u góry, a po lewej dostajemy katalog produktów.
I teraz Google na zapytanie najlepszy czy jak wybrać najlepszy głośnik na basen, zwraca najlepsze głośniki na basen z Merchant Center i z wyników organicznych zwraca intencję informacyjną, bo tam nie ma kategorii, jak dobrać głośnik na basen. Tym, tą moją przydługa wypowiedź chciałbym zakończyć, że warto do każdej, ja bym sugeruje, do każdej kategorii, do każdej podkategorii napisać osobno artykuł, który nie będzie pod opisem kategorii, pod listingiem produktów, tylko będzie właśnie tymi informacjami dotyczącymi konkretnych tych konkretnych produktów, czyli powiedzmy, jeżeli weźmiemy sobie na przykład jakieś suplementy diety i weźmiemy sobie, nie wiem, białko, nie wiem, tam białko do snu, takie coś się też zażywa, słyszałem ostatnio, no to teraz dobrze jest mieć białka do snu do zakupu konkretne, a po drugiej stronie mieć informację, jak dobierać białka do snu, kiedy je brać i tak dalej i wtedy gospodarujemy dwie rzeczy. Tylko trzeba to zrobić dwoma adresami URL. Tutaj nie chodzi o to, żeby wrzucić ten artykuł pod opis. Tutaj też może być opis, oczywiście, ale chodzi o to, że Google z tego, co widzę, jest w stanie sobie zweryfikować, co to jest za rodzaj strony, no więc na pewno ma produkty, na pewno ma kategorię i na pewno potrafi wyciągać artykuły i właśnie mieć artykuł, żeby zagospodarować tę drugą intencję. Intencja produktowa to jest nasza kategoria, intencja informacyjna to jest nasz artykuł. W sumie tutaj bym dodał jeszcze jedną rzecz, że dobrze jest sobie zweryfikować, co wyświetla się na zapytania nazw kategorii, bo przy sprawach medycznych, jeżeli wpiszemy sobie np. leki albo wpiszemy sobie nazwę leku, to wcale nie dostajemy konkretnego leku, tylko Google wyrzuca właściwości zastosowania przeciwwskazania, czyli on wrzuca te artykuły, które właśnie nie dotyczą produktów, tylko żebyśmy o tych produktach czytali. I owszem, tutaj może być trochę taka teoria spiskowa, że on już wyciąga artykuły, znaczy artykuły zamiast właśnie produktów, żeby wrzucać produkty z merchant center, no bo przez to musimy się spiąć, jakby trochę się uzależnić od tego, co Google będzie wyświetlał
Jeszcze bym wróciła do tego, co powiedziałeś odnośnie tych dwóch artykułów, czyli musimy stworzyć artykuł odnośnie np. najlepsze sukienki na lato, najlepsze głośniki przy basenie itd.oraz kategorii, by ją dobrze opisać i architekturę informacji, która jeszcze dodatkowo nam wraca do tego. Czy wygląda to w ten sposób w wynikach generowanych przez AI, że on odsyła potem do artykułu, z którego sobie zabrał trochę tych informacji?
Tak, generalnie taki jest tego zamysł, że to finalnie jeszcze zobaczymy, jak to będzie wyglądać.
Natomiast taki jest tego zamysł, że tak jakby tą odpowiedź, którą wygenerował, jest wygenerowana na podstawie tych trzech artykułów. Czy też to są dodatkowe odnośniki, a tutaj czy będzie podawał źródło po lewej stronie. Nie pamiętam jak to było w Bingu, ale już w chat GPT na samym dole on podaje źródło, na podstawie których generowana jest odpowiedź.
W zależności od tego, która to jest ta wersja. Więc tutaj generalnie dobrze by było, żeby ta odpowiedź była generowana na podstawie tych artykułów, ale my tego w sumie nie wiemy jak to finalnie. Tutaj będzie też, wydaje mi się dość kluczowe, co z tym zrobi Unia Europejska, no bo jakby Google sobie zacznie generować te odpowiedzi. Teraz owszem, możemy zobaczyć odpowiedź, która jest odpowiedzią tekstową, tylko że z automatu mamy i źródło i zazwyczaj tam jest zdjęcie. Jeżeli wpiszemy, mamy tą odpowiedź zero. Czyli taki lepszy wynik wyszukiwania już z odpowiedzią. Jak piszemy, nie wiem, jak zrobić ciasto do pizzy, to zazwyczaj tam już są odpowiedzi albo rankingi pralek to już mamy. Miejsce pierwsze, miejsce drugie, miejsce trzecie.
No i teraz pytanie, jak potem prawo na to wejdzie? Mnie się tak wydaje, że jeżeli duże marki stracą bardzo dużo ruchu, no to jakby to lobby zacznie działać, że słuchajcie, oni nam zabierają tutaj wszystko, nawet taki zwykły ruch nam zabierają. Oni sobie to biorą do siebie i nic nam z tego nie dają. My jakby zostajemy cały czas w Google, a oni jeszcze nas zmuszają do podpięcia się do Merchant Center i może wyślą tam nam ruch, jak użytkownik będzie zadowolony z produktu. Wydaje mi się, że to jest bardzo wielowątkowe. Chcemy, żeby było tak, że mamy na bazie źródeł, czyli powiedzmy, że semantycznie mamy najlepiej dopasowane strony z tego, co Google postanowił, na podstawie czego postanowił wrzucić odpowiedź.
Ale tak jak mówię, to nie musi tak być, jakby nie traktowałbym tego zero-jedynkowo. To jest wielowątkowe, to się poprawia. Google, tak jak mówię, zaliczył kilka wpadek z tymi odpowiedziami i mimo, że mówią, że nic się nie dzieje, to jest taki fajny mem, że wszystko się pali dookoła i ktoś mówi, że wszystko jest w porządku. Taki pies siedzi na krześle. Mniej więcej trochę to tak wygląda dzisiaj.
To też jest ciekawe pod kątem prawnym, ponieważ my tworzymy coś, mamy jakieś prawa autorskie do tego, a Google z tego korzysta, przetwarza i tak dalej, więc to też w żaden sposób nie jest obecnie uregulowane.
Tak, tylko tutaj mamy znowu jakby wydaje mi się konflikt z drugą stroną, bo my chcemy, ponieważ Google jest wyszukiwarką, żeby Google nas wyświetlał, więc technicznie pozwalamy mu na to, bo my możemy zablokować się przed Googlem, no ale nie będziemy w Google, to jest takie, wydaje mi się, że to jest dużo wątków, to nie jest taki prosty problem, to nie będzie takie proste i przez to, że to nie będzie takie proste, to trzeba się dostosować do tego, bo zanim coś przejdzie w Unii Europejskiej czy w jakimś prawie krajowym, to minie po prostu dużo czasu, bo tam legislacja trwa.
Prawo zawsze w tyle za technologią.
Teraz to już w ogóle, to my jesteśmy w tyle za technologią. Ja mam wrażenie, że jak ja coś czytam nowego, to ja już jestem w tyle, a staram się być na bieżąco. To gdzie prawo do tego?
Gdzie ktoś to musi wszystko zacząć definiować? Bardzo trudna sprawa.
Bardzo trudna sprawa. Powiem Ci, że ja, jak byłam taką nastolatką i moi rodzice nie ogarniali w komórkę i tak dalej, to ja sobie powiedziałam, nie, jak ja będę po prostu dorosłym człowiekiem, będę mieć dzieci, to ja na pewno będę ogarniała technologię i wiem już, że nie będę, bo na tyle tych nowych rzeczy powstaje i tak ciężko jest za tym wszystkim nadążyć i zastosowaniem i tak dalej, że już oficjalnie się poddaję i wiem, że nie nadążę za wszystkim, aczkolwiek warto trzymać rękę na pulsie m.in.
dlatego też o tym dzisiaj rozmawiamy, bo też chciałam się Ciebie spytać, wracam do jeszcze kolejnego wątku, który otworzyłeś w Twojej dłuższej wypowiedzi. Jak się przygotować, jeśli chodzi o kartę produktu? Bo tam wspominałeś, że musimy bardzo dobrze pilnować, że te duże marki mają już to świetnie ograne jeśli chodzi o grafikę i się pojawiają w tych wynikach wyszukiwania jako katalog produktu. Te mniejsze marki gdzieś tam z tyłu, wiadomo, zasoby, budżety, konsultacje i tak dalej, to wszystko kosztuje. Więc teraz jeżeli słuchają nas takie małe i średnie e-commerce, to jakie rzeczy byś poradził, żeby sobie przypilnować, by nie myśleć tylko o wynikach wyszukiwania tekstowych, ale patrzeć na to bardziej holistycznie?
To rzecz, którą powiedziałem kiedyś na jednej z prezentacji, warto zweryfikować sobie wyniki graficzne, dlatego że tam jest jedyny element, w którym Google radzi sobie z duplikacją.
To znaczy Google w wynikach graficznych jest w stanie nałożyć grafikę na grafikę, czyli powiedzmy taką kalkę i zweryfikować, że te dwie grafiki są takie same. I tam to działa.
Jeżeli wpiszecie sobie logo Facebooka, nie wiem, okładkę książki, to zobaczycie, że owszem, będzie się Wam wydawać, że wszystkie książki są takie same, ale one są zawsze troszkę zmienione. I duże marki tak jakby Powiem w ten sposób, one już to ogarnęły wcześniej, bo ja nie słyszałem w świecie SEO-owym, żeby coś takiego robić, przynajmniej wcześniej, póki sam tego nie powiedziałem i tego nie przeanalizowałem, żeby umieć się różnicować w grafice, bo jeżeli się nie różnicujemy, dostajemy zdjęcia od producenta, powiedzmy, że sprzedajemy smartfony, dostajemy zdjęcia od Samsunga i wrzucamy te zdjęcia i te zdjęcia są takie same jak na stronie Samsunga, to trochę tak jakbyśmy walczyli z Samsungiem o to, kto ma to zdjęcie, kto ma lepszą stronę dla tego zdjęcia. Który adres URL jest mocniejszy? Nasz czy Samsunga?
I tu będzie nam ciężko, bo te same zdjęcia będzie miało MediaExpert, RTV, RGD i tak dalej, te wszystkie sklepy. No i jakby tutaj nie będziemy mieli szans, więc to, co według mnie jest szansą, to jest różnicowanie się w jakikolwiek sposób. Oczywiście USP to jest ważny element, mieć coś wyjątkowego, ale czasami przy e-commerce ciężko coś już dać, no nie? Jakby duże sklepy mogą sobie pozwolić na jakieś zniżki, cashbacki i tak dalej. Natomiast to różnicowanie się w samej grafice, bo potem ta sama grafika będzie się różnicować w produktach z Merchant Center. Znowu dostaniemy, powiedzmy, że chcemy buty Air Max niebieskie, rozmiar 44 i teraz będziemy się różnicować w tej grafice z konkurencją, czyli będzie dużo różnych Air Maxów, które będą podobne z różnych sklepów, Sizeer, Answear i tak dalej. No i teraz my będziemy się gdzieś chcieli jakby na tej ścieżce pojawić, to różnicowanie spowoduje, że użytkownik może zwrócić na nas bardziej uwagę. Takim kluczowym elementem jest właśnie ta grafika, bo pokazuje, że Google sobie potrafi z tym poradzić. Skoro potrafi sobie z tym poradzić w 2020 roku, bodajże, tak dość dawno to mówiłem i do dzisiaj to działa, to na pewno dzisiaj nie będzie chciał w katalogu produktów wyświetlać masy tych samych produktów, że będą one bardzo zbliżone, że wyświetli sześć razy prawie to samo zdjęcie, bo to straci sens. Ale znowu wydaje mi się, że jeżeli chcemy się czymś wyróżnić na początek, to będzie cena, bo znowu w tym samym Merchant Center, jeżeli Google sobie tak jakby połączy te same produkty, to po kliknięciu konkretny produkt zobaczymy, że po prawej stronie możemy zobaczyć, gdzie ten produkt możemy kupić.No i jak możemy go kupić w trzech miejscach, no i mamy cenę powiedzmy z Allegro, z jakiegoś sklepu i od Was, od Waszych e-commerce’ów, to dobrze nie jest być najniżej. Trochę tak jak w Ceneo, jak sobie porównujemy ceny, to widzimy, że zakres ten książki może być od 25 do 50 zł. No to po co płacić 50, skoro mogę zapłacić 25, a jak jeszcze dostanę darmową dostawę, no to praktycznie już jestem wygrany, no bo nikt niżej tego nie przebije. Wydaje mi się to takim bardzo ważnym elementem strategicznym, to różnicowanie.
Potem, jeżeli chodzi o to łączenie się z Googlem, to tak samo. Jeżeli jest jakiś lokalny sklep i sprzedajecie na całą Polskę, a macie lokalny sklep, to jak najbardziej opinie w tym lokalnym sklepie, żeby sobie to spiąć i żeby ktoś mógł pisać już potem wasz lokalny sklep i na przykład przeglądać produkty z poziomu Google Maps, bo da się to też zrobić. I nawet jest taka opcja google’owa, że możecie po prostu sobie to połączyć. Bierzecie sobie Google Maps, bierzecie sobie Merchant Center, klikacie i wszystkie produkty z Merchant Center macie w Google Maps, macie w swojej wizytówce Google Business, bo to nie jest Google Maps, to wyszukiwarka.
i w waszej wizytówce ktoś wpisuje nazwę waszej marki i już przegląda wasze produkty codziennie praktycznie aktualizowane z punktu widzenia Google Merchant Center.
To jest bardzo proste i wydaje mi się, że jest kluczowym elementem do zrealizowania.
To jeszcze chciałam dopytać, jeśli chodzi o to różnicowanie, tak jak podałeś przykład na tych AirMAx, to chodzi o to, by na przykład mieć dodatkowe zdjęcia, nie tylko od producenta, ale jakieś dodatkowe, jeszcze swoje wideo, jakie one się prezentują, czy cokolwiek, co dodatkowo może nas wyróżnić, czy masz na myśli jeszcze coś innego?
Oczywiście można jak najbardziej troszkę zrobić inaczej, obudować zdjęcie. Dzisiaj z narzędziami AI-owymi wcale to tak dużo nie będzie kosztować. Można znaleźć kogoś, kto się zajmuje AI-em, zajmuje się grafiką i ta grafika sobie wyciągnie ten but i wstawi go w takie miejsca, które tak możemy opisać, że zobaczymy, że kurczę, mimo że te wszystkie grafiki są takie same, to ta zwróci najbardziej naszą uwagę niż zwykłe zdjęcia produktu. Dzisiaj dzięki narzędziom AI-owym można to zrobić wcale niedrogo. Trzeba zapłacić oczywiście za konsultację, ale potem jakby to generowanie zdjęć to kosztuje grosze. I zrobić sobie do każdego produktu jedno, dwa dodatkowe, czy też podmienić główne zdjęcia na takie, które będą unikalne w kwestii internetu. Myślę, że ciężko będzie komuś wygenerować AI-em dokładnie takie samo zdjęcie, ale można to robić. Ja bym to realizował. Wiem, że to się tak wydaje, że o Jezu, ile to będzie roboty, natomiast trzeba wziąć kogoś na konsultację, kto nam pokaże co i jak i potem to próbować robić. Wziąć, wrzucić cały katalog produktów. Nawet jak to będzie tysiąc produktów, to powiedzmy, że każde zdjęcie, jak będzie kosztować 50 groszy, to jest 500 zł. Wydaje mi się, że przy dzisiejszych cenach to jest taki żaden koszt, że mamy unikalne zdjęcia przy każdym produkcie.
Tak, zdecydowanie jest to całkiem coś innego niż sesja i osobne zdjęcia, fotograf, więc faktycznie AI tutaj mocno zamieszał w tym kontekście zdecydowanie.
Tak, no i trochę daje nam szansę, czyli jakby mniejszym, mam na myśli mniejszym średnim e-commerce’om, żeby walczyć z dużymi.
Jeszcze powiedziałeś o opiniach i tutaj zauważyłam taką zmianę ostatnio, nie wiem czy ona faktycznie gdzieś tam przez Google się wydarzyła, czy to tylko ja może spóźniłam się z zauważeniem tego, ale obecnie wpisuje się nazwę marki, ostatnio wpisałam taką nazwę marki modowej, która jest naszym klientem, to oprócz tego rzeczywiście pokazuje katalog produktów, strona itd., to zaraz pojawiają się również opinie. Opinie, które są nie dość jako opinie z Google, ale też np. z Trusted Shops oraz jeszcze jako opinie podciągnęło się wideo, które były ich klientki, gdy przymierzała różne rzeczy i to na to hasło się pojawiło. I czy tutaj, jeśli chodzi o Google, zaszła jakaś zmiana, którą też warto śledzić i mieć na oku?
To znaczy, wydaje mi się, że te elementy, nie pamiętam, natomiast na pewno wyświetlają się też od GoWorka.Nie jestem fanem tego portalu, ponieważ znam model działania, natomiast wydaje mi się, że jak najbardziej, jeżeli chodzi o opinie, to nawet z Facebooka się zaciągają do wizytówki w Google Maps. Tu kojarzę po prawej stronie, że się wyświetla. Można to nawet spiąć i tam po prostu są opinie z różnych źródeł. To daje trochę szerszy pogląd, no nie?
No bo jak sobie ładnie zagospodarujemy opinie w Google Maps, no i tam mamy 4,9, nagle zbadamy sobie opinię w Trusted Shops, w CENEO powiedzmy, nagle się okazuje, że średnia opinia to 3,9, tak? Bo tam są użytkownicy, którzy powiedzmy są weryfikowani, przynajmniej tak opisują to i Ceneo, że to są weryfikowane opinie, że użytkownik został zweryfikowany, czyli kojarzę model działania, po zakupie oni się pytają, czy Ceneo może wysłać, żeby wystawić opinię, to tam jest taki, bodajże taki mailing się dostaje.
Dostaje się taką wiadomość.
Dokładnie, więc chcą, jakby dbają tuże serwisy o to, żeby te opinie były jak najbardziej zweryfikowane, no w Google jest troszeczkę ciężej. Jakby Google miał ten swój model czyszczenia opinii, tylko to jest troszkę inny element niż to o czym ty mówiłaś, bo to czyszczenie opinii miało miejsce w Google Maps i okazało się, że nie potrafili wyczyścić opinie mojego dobrego konta, mimo że byłem w danym miejscu, wszystko opisałem, to Google stwierdził, że jednak nie byłem i że to jest fejkowa opinia, więc to im też tak nie do końca wyszło, bo to jak jest wszystko, zostawimy AI i nic nie weryfikujemy, to takie różne klocki mogą się dziać, jakby to powiedział mój tata. Więc generalnie tak. Kwestie z opinii jak najbardziej. Zaciągają się opinie z różnych serwisów. Google sobie to zaciąga. Nawet możemy, przynajmniej ja tak weryfikuję lekarzy, że wpisuję lekarza i zazwyczaj pierwsze to zostaje to opinia ze znanego lekarza.
Tam widzę już gwiazdki i liczbę opinii i tak dalej. Tak sobie weryfikuję, czy faktycznie lekarz jest dobry i tam znowu oni dbają bardzo o opinię. Czy Google mocniej na tę opinię wpływa?
Nie wiem, czy to miała takie na miejsce duże zmienne, natomiast czujemy, że ma zmiana to, że Google chce, żeby content użytkowników był kluczowy. Teraz jest akcja z Redditem w Stanach, że nawet jest zakładka, że można poszukiwać na forum, bo Google ma podpisaną umowę z Redditem, czyli Google próbuje wyciągać, próbuje jakby tworzyć nowe systemy, które będą już weryfikować realnie użytkownicy. I mam wrażenie, że do tego dojdziemy.
Czuję w czasie, że będzie coś takiego w Google, co ma miejsce na LinkedIn, że weryfikujemy się po paszporcie i wtedy taki użytkownik weryfikowany po paszporcie, po pierwsze możemy go zidentyfikować jak ktoś napisze. Tu mogą być różne konsekwencje prawne, jeżeli zaczniemy coś sobie wymyślać i ktoś stwierdzi, że w sumie jestem w stanie go zweryfikować, bo tak to jesteśmy jakimiś anonimowymi mailami. Jesteśmy podpisani Sebastian i w sumie nikt nie wie, kto to jest. 50 Sebastianów kupiło taki produkt. To jest ciężko, ale mam wrażenie, że Google do tego dojdzie, że będzie próbował spinać to konto Google’owe w taki sposób, żeby on wiedział, które informacje są nasze, że my jesteśmy tymi realnymi użytkownikami. Oczywiście, że on to widzi. Ja codziennie na tym mailu jestem. To jakby nie jest jakiś trudny element, mam wrażenie, do wychwycenia. Spamowe działania, no to wiadomo, że ktoś ma 70 kont, on tam nie wchodzi, nie sprawdza maili, nic nie czyści, nie loguje się, nie wyszukuje z tego konta. Mam wrażenie, że w tę stronę Google też pójdzie. Jest ten ruch w stronę opinii użytkowników, żeby się tym użytkownikiem coraz mocniej sugerować? Jest.
To jest trochę takie, ja to tak postrzegam, skoro tyle sztucznej inteligencji nas otacza i niedługo nie będziemy wiedzieć, znaczy już nie wiemy, czy coś zostało napisane przez sztuczną inteligencję, bardzo trudno już jest wychwycić, to ta wajcha może iść w tą właśnie drugą stronę, że bardzo będziemy potrzebowali zweryfikowanych opinii od prawdziwych użytkowników, a z tymi opiniami w Google faktycznie jest to spory problem, też nieraz rozmawiałam z e-commerce’ami, że ktoś napisze po prostu fałszywą opinię, jakaś konkurencja i tak dalej i jedynki lecą. Nie do weryfikacji, nie do usunięcia, po prostu to zostaje i zaburza wiarygodność sklepu.
Pewnie się zgadzam, bo teraz będzie można. Jeżeli wyciągniemy weryfikacji, którą akurat zrobił sobie LinkedIn. W sumie byłem ciekaw, co to zrobić. Poszedłem zrobić paszport, żeby zrobić tę weryfikację, bo to tylko można na bazie nowego paszportu. Jeżeli Google przypnie dane do konkretnych maili, powiedzmy, że ja używam kilku maili na Gmailu i będę w stanie to przypiąć, to Google będzie wiedział, że to jestem ja. Wtedy będzie na 100% pewny, dane konto jest zweryfikowane, więc ktoś konkretny tą opinię napisał. Czy się wtedy zacznie handel mailami, że ja się gdzieś podepnę, nie wiem czy to tak będzie wyglądać, czy się zacznie taki handel, że dobra to sobie pisz ode mnie. Czy Google to zrobi, jeżeli do tego by na przykład podeszły konsekwencje prawne, że coś opisujemy i tak dalej, no to ludzie by też po pierwsze nie rzucali słów na wiatr, że gówno konkurencja i tak dalej, bo nikt się potem nie przyzna, że był osobą, która specjalnie wrzucała negatywne opinie. Zakładam, że to może siedzi pracownik, założył maila i napisał tę opinię. Natomiast mam wrażenie, że Google mógłby to wychwytywać.
Ja też rozmawiałem z Joanną Brożyną. Ona się zajmuje właśnie, jeżeli przekręciłem nazwiska, to bardzo przepraszam, na pewno Joanna. Rozmawialiśmy o tym i ona powiedziała, że fajne opinie, które dodają użytkownicy, bo np. mają proces zrobiony, że klient e-commerce wysyła do ich klienta, wysyła do klienta swojego maila, żeby wystawić opinię i on wystawia i nagle połowa tych opinii zniknęła, mimo że zostały realnie pozyskane. To były konkretne maile, tam nastąpił konkretny kontakt. To Google skasował, a jakieś pojedyncze konta, które widać, że nic nie mają, żadnego nabitego lokalnego przewodnika, bo nikt tego nie używa, tylko nabijają negatywną opinię, zostały i psują tą średnią.
Tak, to jest niestety duży problem. Przejdźmy jeszcze do jednego wątku, bo wcześniej wspomniałeś o tym, żeby patrzeć holistycznie, multichannelowo na e-commerce, że można się przejechać i nie jeden sklep, nie jeden biznes się przejechał na tym, że mocno inwestował w SEO, zaszły jakieś zmiany, a więc mamy problem. Jedną z takich rzeczy, które warto na pewno inwestować, jeśli chodzi o e-commerce i nie tylko, to są treści wideo. I też coraz częściej słyszymy, że TikTok służy jako taka wyszukiwarka treści, że dla tej generacji Z to już jest totalnie naturalne, że czy to na Instagramie, czy na TikToku po prostu wyszukują sobie rzeczy, które ich interesują. Sklepy też coraz więcej korzystają z tego, by pokazywać swoje produkty w formie wideo. W zasadzie trudno mi jest sobie wyobrazić, niektóre branże by tego nie pokazywały, jak na przykład fashion, gdzie zespół wideo jest już must have absolutnym. Powstają wideorolki, stories itd. YouTube oczywiście jest ogromną wyszukiwarką, to nic nowego. I tyle się dzieje, jeśli chodzi o to wideo, że zastanawiam się, czy jest jakiś aspekt, na który warto zwrócić uwagę, jeśli chodzi o SEO, gdy tworzymy takie organicznie, w jaki sposób może wspomóc nasze działania przez to wideo.
Jakiś czas temu Google zmienił postrzeganie wideo na stronach. Kiedyś w Google Search Console, w takim narzędziu całowym dla właścicieli witryn, taki wspomagający od Google, darmowy, można było sprawdzić, dlaczego Google nie indeksuje konkretnego wideo. Tam były różne powody, że nie przetworzył jakieś miniaturki, że jest za małe wideo, że jest schowane wideo, że nie jest widoczne. I teraz Google całkowicie zmienił ten sposób postrzegania.
Teraz dla niego strona jest albo video, to znaczy, że głównym contentem na danej stronie jest video, albo nie. To jest jakby zero jedynkowe teraz. I teraz albo Google oceni, że wchodzimy na stronę, klikamy w video, czyli powiedzmy jak na YouTubie, to jest strona video, bo oczywiście niżej mamy komentarze, content, wszystko, natomiast głównym elementem strony jest video.
I teraz Google zmienił to postrzeganie, co można zobaczyć też na swoich kontach, jak ktoś posiada, że jeżeli głównym contentem nie jest wideo, to Google nie indeksuje tego w formie wideo. Chodzi o to, że jeżeli wejdziemy sobie, bo w sumie ja o wideo do tej pory nic nie powiedziałem, to jest też dziwne, ale jeżeli wejdziemy sobie w Google i piszemy jakieś zapytanie, to mamy także zakładkę wideo. Możemy przejść, mamy tam sieć, grafika, produkty, wideo, no i możemy przejść do wideo i tam możemy organicznie oczywiście się pojawić.
I to jest ten element z punktu widzenia strony internetowej, czyli my sobie wrzucamy jakieś wideo na naszą stronę, ona jest głównym contentem, więc my możemy zagospodarować ten wynik, w zakładce wideo lub, tak jak wspomniałem wcześniej, jeżeli użytkownicy coś wpisywali i przechodzili do wideo, to Google wziął te trzy najlepsze wideo do wyników tekstowych i widzimy tutaj wideo. To zapytanie, jak zrobić ciasto do pizzy, to bardzo często są określone właśnie wideo, które są albo zaciągane właśnie z treści i teraz przejdę płynnie, albo z YouTube. Więc jak chcemy działać w wersji wideo, to oczywiście wszystkie wideo ja osobiście umieszczałbym wszędzie, gdzie się da, czyli na YouTubie, na TikToku. Jeżeli działamy na Instagramie czy na Facebooku, to w te formy takie rolkowe jak najbardziej tak, bo są bardzo atrakcyjne dla ludzi.
Ludzie bardzo to lubią przeglądać. To jest takie też chorobliwe. Ja też tak czasami mam, że potrafię przy tym godzinę siedzieć i to cały czas jest fajne i czegoś nowego się dowiaduję.
Jak najbardziej to wideo musi być znowu. To trochę musimy myśleć o tym wideo tak, jak myślimy o naszych stronach internetowych, czyli dobrze nazwane, dobrze zoptymalizowane, najlepiej z odpowiednimi rozdziałami, żeby zaznaczyć, w którym miejscu użytkownik może coś znaleźć. Jak pisze konkretną nazwę, to nawet już w wynikach pożykiwania Google rozbudował to, że możemy przejść już do konkretnego rozdziału. Czyli my już nie musimy oglądać wstępu napisów początkowych, napisów końcowych, tylko widzimy, że to, czego chcemy, jest od 20 minuty. Takiego contentu szukamy, tak? I jak najbardziej musimy o tym w ten sposób myśleć, czyli optymalizować to w serwisie, nazwijmy to, w serwisie do którego to wrzucamy.
Czyli na YouTubie optymalizujemy pod YouTuba. Oczywiście każde wideo, ja z każdego wideo robiłbym też rolkę z automatu, bo skoro już wideo 5-10 minutowe jakieś porównujące, opisujące mamy, to z automatu robić rolkę, która to skraca. Są narzędzia, które te rolki robią same.
Opus jest na przykład takim narzędziem, w którym my potem robimy rolki z podcastu i automatycznie generujemy sobie kilkanaście rolek do tego.
I on sobie sam wycina odpowiednie miejsca, dobiera sobie ten kontekst. Początek, koniec, zdań. Ciekawe czy to dobierze, jak to mówię.
Czasami się gubi, czasami się gubi.
Wiadomo, że trzeba to zweryfikować. Ufamy na 80%, a te 20% weryfikujemy.
To jest dobra zasada.
I z automatu tworzymy sobie na to rolki, bo to jest bardziej takie nośne. Rolki są dużo bardziej nośne. Pokazywałem na konferencji e-commerce w Warszawie, że serwis, który zajmuje się rowerkami treningowymi, domowymi, jako artykuł mógł wygenerować 20-30 tysięcy wyświetleń w skali roku, a była dodana rolka, która robiła szybkie porównanie produktów i miała tam wygenerowanych na TikToku 370 tysięcy w przeciągu dwóch miesięcy. To jest poziom w skali wideo przy dzisiejszej konsumpcji treści, czyli my zdecydowanie wolimy wideo, a przecież już 10 lat temu mam wrażenie, że mówiliśmy o tym, że treść to trzeba tam pogrubiać w najważniejszych miejscach, bo nikt tego nie czyta. Tylko piszący to czyta, a potem każdy tylko skanuje. Więc to się tylko po prostu przeniosło i tym skanowaniem treści, mam wrażenie, z tych filmów 10-15 minutowych jest rolka minutowa. To jest to skanowanie treści. Najważniejsze elementy wylistowane.I to się tylko przeniosło w formach. Wszystko się dzieje tak samo, tylko zmieniliśmy formę. Jak najbardziej. Z YouTuba przenosimy się na TikToka, no to tam wrzucamy rolki. Nie pamiętam jaki tam teraz można najdłuższy filmik wrzucić. Na pewno YouTube już…
Minuta.
Ale na YouTubie?
Nie, nie, nie. Chciałem przejść do Facebooka, bo na Facebooku już są dłuższe urywki. Tam już można wrzucać, ja już kojarzę urywki po półtorej, dwie minuty. Nie wiem, oni będą to wyciągać, no bo skoro to jest dalej atrakcyjne.Widzę, że skróty filmów tak robią. Czasami się wyświetlają skróty filmów od początku do końca przez dwie minuty. I on sobie tak leci. Każdy najważniejszy scen, żebyśmy wszyscy wiedzieli co się wydarzy.
Albo skróty filmów…
Nie jesteś już zaskoczony jak oglądasz film, nie?
Nie jestem.
Nie o to chodzisz, żebym się zaskoczyła.
Już wcale, że pustek leci bardzo, bardzo powoli. gdzie długo trwać, jak najbardziej i optymalizować pod konkretne, kończąc myśl, właśnie optymalizować pod te konkretne serwisy wideo, bo jak najbardziej element związany z tym, że ludzie to przeglądają i możemy się wyświetlać w różnych tych feedach konkretnych osób, czyli ten feed to jest to, co się użytkownikowi wyświetla, jak on scrolluje te wideo. Mamy TikToka, Instagrama, Facebooka, mam wrażenie takie najpopularniejsze. A znowu, robić to druga perspektywa, to są te słowa kluczowe. Ludzie zaczynają wyszukiwać i ja się tu kiedyś…Trochę nabrałem albo trochę nie zdawałem sobie sprawy. Kiedyś, to było pół roku temu, jak jechałem na koncert i mam szwagra, który jest ode mnie 10 lat młodszy i po prostu chcieliśmy zjeść kebaba w Tarnowie. No i ja wyszukiwałem w Google i nie potrafiłem niczego znaleźć. Jakieś opinie właśnie Google ma na poziomie 4.2.Mówię to nie jest nic wyjątkowego. I on znalazł coś szybko na YouTubie i mi wysłał, że o jedziemy tam, bo jest kraftowe mięso, bo jest filmik z kraftowym mięsem, że to będzie smaczne. Mówimy OK, sprawdzam na Google 4,9 opinii. Wow, to jest naprawdę smaczne, a tego mi na kebab tarnów Google Maps nie wyświetliło, więc mówię dobra, to idziemy tam. Faktycznie było super, ale tu sobie zdałem sprawę, zacząłem szukać czy Google wyrzuca jakieś informacje o tym wyszukiwaniu, bo to tiktokowanie to już kojarzę, tylko że to też teraz jest to, że jest banowany tiktok w Stanach. Nie wiem czy on już jest zbanowany, czy to się jeszcze toczy. Natomiast ktoś to musi odkupić. Jakiś Amerykanin musi mieć większość akcji z tego co kojarzę. Natomiast sam sposób wyszukiwania, czyli że w ogóle my dzisiejsi a to tylko 10 lat różnicy, my tu nie mówimy o jakimś pogromie. Dzisiaj 14 latkowie jak szukają, to jest kolejny element. I zacząłem szukać informacji i faktycznie wiceprezes Googla, nie pamiętam jak się nazywał, opisał, że 40% wyszukań jedzenia i jakiejś drugiej kategorii, to były rzeczy wyszukiwane w formie wideo na TikToku zamiast w Google, że oni już widzą ten spadek, że ludzie nie szukają jedzenia, tylko gdzieś to się przenosi i przenosi się, tam wiadomo są inne narzędzia, które sobie to badają, że to się wszystko przenosi na TikToka, a to, że dzisiaj się przenosi jedzenie, pojutrze będą się przenosić spodenki, gdzie będzie 10 par spodenek, gość będzie miał 1,80m, to widzę, że na przykład w 4F to się dzieje, że już widzimy, że on ma rozmiar M i ma 1,80 m, czyli już mniej więcej jesteśmy w stanie jakoś sami siebie zwizualizować. Jakby czuję, że jeszcze dwa lata i będzie już człowiek, klikniemy M i on się już tam dobierze, my sobie sami siebie zbudujemy wersję i będziemy sobie już tak przymierzać, ale już widzę, że z automatu będzie to działało.
Już są takie narzędzie powoli.
A też mi się wydaje, że już takie kojarzę. Natomiast jeszcze nie widziałem zastosowania w Polsce tego, żeby można było się zbudować. Chociaż jedno z takich zastosowań to e-obuwie ma zastosowanie mierzenia nogi, gdzie można zobaczyć, że faktycznie jedna noga jest pół centymetra dłuższa od drugiej i jest szersza. I sam byłem w szoku, jak poszedłem sobie to zmierzyć. I oczywiście, znowu sklep musi dbać o dane. I teraz tam, gdzie obuwie te dane ma, to faktycznie możemy idealnie sprawdzić sobie rozmiar. I w ogóle nie wiedziałem, co takie duże różnice w butach, że są szersze, węższe, dłuższe. Byłem w dużym szoku wtedy, to 5 lat temu kojarzę, że to weszło, bo to jeszcze nie było COVID, a mieszkałem w Katowicach. To wtedy pamiętam, że bierzemy te buty.
To jest mierzenie czasu od COVID-em, tak.
Tak, dokładnie, więc to już było przed i już ten element miał miejsce i jakby czuję to, że teraz przyjdzie jakaś marka, zrobi, że tutaj ma 1,80 m i albo będą lecieć wszystkie niebieskie spodenki, jak leżą, czy są szerokie, czy wiszą na pupie, czy tutaj są dobre w pasie, jak się wygląda i ta osoba będzie przymierzać. Można by już było to robić, przymierzać różne modele tych spodenek i widzimy, że te są fajne, te całkiem niezłe, te są śliskie, te tak wyglądają w normalnym ciemnym świetle. To jest jakiś taki element, który można łatwo wykorzystać i to nie będzie takie drogie. Wziąć produkty, ustawić albo potem zrobić to samo z produktami według rozmiarów, czyli czym się różni S, M, L, XL, jak ta jedna osoba będzie to przymierzać albo będą tylko takie mignięcia, że już ma oczywiście obronę, nie będzie przymierzał na żywo. tylko będą mi mignięcia, że to już będzie ubrane, no to już będziemy widzieć, o L już jest za kolana, już widzę, że długi, on ma 1,80 m, ja też, to już mi nie gra, no nie, to już jest za długie, M będzie lepsza. To powoduje, że nie będzie tych darmowych zwrotów, bo już będziemy dużo dalej się osadzać, bo już znowu będzie ten problem ze zwrotami, już też w kilku sklepach czytałem, że to bardzo generuje duży koszt i już jak to będzie, będziemy już dalej osadzeni, że już będzie tych zwrotów znowu mniej, no bo kurde, no wygląda jak ja no, nie .Ma 178, rozmiar M, elegancko pasuje. Biorę to. To mi się podoba.
Całkiem inaczej faktycznie. Myślę, że zrobi rewolucję, takie przymierzenie na sobie.
Podnoszę rewolucję w galeriach, no bo coraz mniej osób lubi, naprawdę nie pamiętam kto mi ostatnio powiedział, że lubi chodzić po galerii i kupować rzeczy. Raczej o wiele częściej słyszę, że lubię po prostu kupić parę różnych rzeczy w sklepie, przymierzyć i to co nie pasuje to odesłać. No więc faktycznie to będziemy zwracały w tą stronę.
To ten element, który powiedziałeś przeniósłbym na poziom SEO. No bo chodzenie po galerii to jest trochę tak jakbyśmy sobie weszli do sklepu i zaczęli szukać. Ja muszę szukać gdzie jest dział męski, gdzie są dżinsy. Ja to wszystko wyszukuję i potem odnoszę takie wrażenie, ja już od dłuższego czasu, że jak ja chodzę po galerii to tam nic nie ma, ale jak sobie wejdę na stronę internetową i zaczynam wyszukiwać tego co chcę, to że kurczę mam duży wybór i czasami nie mogę się zdecydować co mam sobie wybrać. I to jest właśnie ten element tego szybkiego spełniania intencji. Owszem, po galeriach sobie można chodzić, jak się z kimś chce się pogadać i pada deszcz, wtedy sobie chodzimy i może coś, ale przynajmniej spędzamy wspólnie czas.
Natomiast z punktu widzenia takiego celu, że ja idę do galerii, bo chcę dokonać zakupu konkretnego produktu, no to dla mnie to jest duży problem.
Dużo czasu się spędza.
Dostaję informację, że to tam jest. Ja tam wchodzę i już tracę kilka minut, bo ja tego nie mogę znaleźć. Pani tego szuka i faktycznie gdzieś jest. Pani sprzedawca czy pan sprzedawca pokazuje mi, że jest to w tym miejscu i ja już tu tracę czas, a tu bym sobie zamówił na necie i do odbioru w sklepie. Ja lubię też ten model. Już sobie przymierzę, oddaję i nie ma tego kosztu wysyłki. W kilku sklepach sobie odskoczę to, co chciałem zobaczyć. Dokładnie tak.
To prawda. Będziemy zmierzać powoli już do końca. Na koniec jeszcze jedną rzecz chciałabym zahaczyć, bo to jest coś, co jest bardzo ważne, a wydaje mi się, że nieraz umyka, jak pewne rzeczy mierzyć w SEO. To jest kwestia, jak podejść do analizy SEO, bo z jednej strony taką naszą wyrocznią naszych działań jest Google Search Console. Trochę inne wyniki oczywiście będzie zwracało nam GA4. W niej też dobrze trzeba umieć się odnaleźć i sobie wszystko pobudować, żeby tę analizę sensowną przeprowadzić. Czy podpowiedziałbyś coś tutaj dla e-commerce’ów, w jaki sposób sobie tą analizę pod kątem właśnie danych wykonać sensownie?
Jeżeli chodzi o dane takie czysto biznesowe, to trzeba mieć narzędzie typu Google Analytics 4.
Jest inne narzędzie, które nazywa się Matomo, które można wgrać i ma mniej takich ograniczeń prawnych niż Google Analytics, bo Google Analytics ma problem z przechowywaniem w Stanach danych i tak dalej. Można sobie to wgrać, przechowywać dane u siebie, skonfigurować sobie takie podstawowe rzeczy jak źródła, pozyskania, wydaje mi się to najlepszy, kluczowy, nie najlepszy element, to jest model atrybucji, czyli który mniej więcej kanał bardziej jakby przyniósł tego użytkownika, żebyśmy mniej więcej też widzieli, ile użytkownik potrzebuje styków za stroną, żeby dokonać zakupu. Czyli wiemy, że jak za pierwszym razem przechodzi SEO, to musimy go tam przynieść jeszcze dwa razy i on dokona wtedy zakupy. My musimy mieć te sposoby na jakiś remarketing, Facebook oczywiście, kampanie reklamowe, jakieś reklamy programatic, czyli te banerowe reklamy, które się wyświetlają na podstawie aukcję, e-mail marketing, żeby go trzymać tam jak najbardziej. To jest element z punktu widzenia takiego czystego biznesu, żeby ile SEO ma dla nas zarabiać. Ale jest w tym wszystkim tylko jeden problem, który jest kluczowy, na razie nierozwiązywalny. Można go rozwiązać tylko w GSC, ale nie można go rozwiązać tak jakby z punktu widzenia Google Analyticsa. Bo nasz ruch organiczny to nie jest tylko ruch organiczny taki SEO-wy, tylko do naszego ruchu organicznego jest także zaliczany ruch brandowy. Chodzi o to, że powiedzmy, że jesteśmy sklepem 4F, to jeżeli ktoś wpisze 4F i wejdzie, kliknie wynik organiczny, no to w Analyticsie, w Matomo i w innych narzędziach to będzie ruch organiczny, a w GSC dostaniemy wszystkie kliknięcia i mamy mniej więcej dużą próbkę tych zapytań, jak one się dzielą. Czyli dzielą się na zapytania brandowe, czyli ktoś znał już naszą markę, zanim przyszedł na naszą stronę internetową i z drugiej strony ktoś nie znał naszej marki, czyli wpisał buty czerwone męskie i dostał się na stronę 4F. To wykluczenie tego ruchu brandowego, który ja nie nazywam SEO-wym, nawet żeby podać przykład. Kilka lat temu w Universal Analytics 3 było coś takiego, że można było kliknąć. Jak się tworzyło kampanię Google Ads i łączyło się z Analyticsem, to on jakby podpowiadał Ci, żeby stworzyć sobie ruch CPC zwykły i ruch CPC Brand. On jakby tworzył w ogóle takie dwa kanały, czyli on wydzielał ruch brandowy. Owszem, płacimy za niego, tak samo w kampaniach.
On go wydzielał, żeby on nam nie wpłynął tak na sprzedaż, żebyśmy my mogli wydzielić, ile tego ruchu mamy z brandu, a ile z pozostałych działań. A ta funkcja dla SEO nie działała, bo tam taka opcja też była, ale ona nie działała kompletnie od lat i w nowej wersji, ja tego nie kojarzę, żeby ktoś gdzieś to opisywał, żeby to było albo może kiedyś będzie, że nie jesteśmy w stanie wykluczyć tego ruchu brandowego z tej sprzedaży organicznej i żeby mierzyć dobrze swoje SEO, Ja rozumiem, że SEO wpływa na to, że użytkownicy częściej wyszukują nazwę brandu. Każde działanie będzie na to wpływać. Puścimy reklamę w internecie, przepraszam, reklamę w internecie, chciałem powiedzieć reklamę w radio i ludzie zaczną wpisywać nazwę marki do Google, to kanałem pozyskania nie jest organik, czy ktoś kliknął wynik organiczny, bo wpisał 4F i wyświetlił się 4F, tylko jest radio. Tego się nie da wydzielić.
Tego nie da się zmierzyć
Tego nie, chodzi mi bardziej o to, żeby zmierzyć, przynajmniej wydzielić ruch brandowy od ruchu niebrandowego. I teraz, żeby zrozumieć ruch brandowy od niebrandowego. Przepraszam.
Jest tak, że dla 4F, jak ktoś wpisze bluzy 4F, to jest taki ruch brandowy, ktoś wpisał nazwę marki, ale dla serwisu e-obuwie bluzy 4F to jest jakaś nazwa kategorii konkretnej marki, na którą oni robią SEO. Dla nich nazwą brandu jest eobuvie. To jest bardzo takie dwa elementy, że brand to nie zawsze jest brand wszędzie, to nie jest to samo. Dla nas brand jest tym, czy dla mnie brandem jest Sebastian Heyman. Ja jestem jakby Sebastian Heyman, taką mam domenę.
To jest jakby mój brand. Jak ktoś to wpisuje, to ktoś już mnie znał. Chcieliśmy mnie poznać z jakiegoś innego kanału, a jak pisze sobie, nie wiem, szkolenie Google Search Console, no to mnie nie znał. Szuka szkolenia i to jest moje SEO. Trzeba to udzielić i to można zrobić tylko w GSC. Bardzo zalecam filtrować sobie ten raport w taki sposób, żeby on nie uwzględniał tych danych brandowych i dopiero tam mierzyć, czy faktycznie SEO rośnie. Miałem takie przypadki skrajne, że SEO rosło, ale spadał ruch brandowy, bo klient sobie wyłączał inne kampanie i my widzieliśmy jako całość, że to jest na tym samym poziomie. Jakby to się tak idealnie niwelowało, Mieliśmy ten sam poziom i klient przyszedł po kwartale i powiedział, że ruch nie rośnie.
A my tak, w narzędziu senu to wzrosty, w innym narzędziu jakieś tam ahrefs wzrosty.
Widzimy, że jakby mamy tutaj wzrosty jeżeli chodzi o kliknięcia, o pozycję, o wszystko.
No i nagle się okazało, że to, co przyćmiewało wzrosty to to, że klient sobie wyłączał inne kampanie i ten ruch brandowy spadał.
Rozumiem, ale to wszystko zazębia się, jakby trudno jest postawić tylko na SEO albo postawić tylko na organic, tak jak wracając w zasadzie do tego, co powiedziałeś na samym początku, musimy myśleć jeszcze mocniej multichannelowo.
Tym bardziej przy AI-owych rozwiązaniach jak najbardziej myśleć szeroko. Robić sobie SEO, a najbardziej łączyć to SEO, żeby te kampanie mogły się zazębiać. Jeżeli specjalista, nie wiem, Facebook ads uważa, że dobrze sprzedają się czerwone sukienki w rozmiarze 40, to teraz nie ma takiej strony docelowej albo ją tworzy, to niech już wysyła użytkowników do stworzonej architektury informacji pod SEO, bo może okaże się, że ta reklama z Facebooka może wpłynąć pośrednio na SEO, bo przeczytają jakaś kobieta weźmie ten link, wrzuci go gdzieś na forum, że tutaj są fajne sukienki i dostajecie darmowy link, a jednocześnie dostajecie darmowy ruch, bo macie fajną stronę docelową, a przez to, że architektura informacji jest dobrze zrobiona, to ona dobrze wpływa na SEO. Bo jak będzie wykorzystywać wyszukiwarkę, to już są bardziej techniczne rzeczy, natomiast jakby uzyskiwanie linków do takich skutecznie stworzonych landing page i tak dalej, potem ciężko przekuć, żeby na SEO wpływało. Więc tutaj jak najbardziej skupiać się na SEO z innymi kanałami, próbować sobie to łączyć, bo bardzo często też SEO jest tym pierwszym kanałem pozyskania, a potem inne kanały po prostu doklepują sprzedaż. Bardzo fajnie opowiadała o tym Kama Kotowska. Ona właśnie mówiła, że ona to bada w taki prosty sposób liczba sesji do konwersji, czyli ile razy użytkownik musi być na stronie. I ona mówi, że ona to bada w taki bardzo dość trywialny. Ile było sesji, że użytkownik skonwertował. Bardzo prosty element. No to jeżeli naszym pierwszym intencją informacyjną produktową jest SEO, no to my musimy tego użytkownika powrotem pozyskać, no to nie ma remarketingu w SEO, więc musimy wykorzystywać inny kanał, albo go zapisać sobie na mailing, albo cisnąć go reklamą na Facebooku, remarketingiem. Nie będę tu wchodził w to, że Facebook nas podsłuchuje, bo to nie na dziś.
No tak, parę razy się zdarzyło, w jakiś dziwny sposób nagle hotel w Zakopanem mi się pojawił po rozmowie z Panem w wynikach wyszukiwań.
Taki dodatek, ja to testowałem w ten sposób, że siedziałem wieczorem i wymieniałem różne nazwy aut, w których bym nigdy żadne nie padło i od pół godziny do dwóch godzin wyświetlały się różne reklamy tych samych aut.
Czyli siedziałeś sobie z komórką wieczorem i wymówiłeś po prostu same nazwy aut.
Chciałem, żebyście wymieniali nazwy różnych marek. Jakieś Seat, coś co u nas w rodzinie nikt tym nie jeździ, nie mówimy o tych autach. Citroen i się ładnie wyświetlały. U mnie najczęściej wyświetla się reklama Leona, a ja mam taki, mój syn ma tak na imię, więc wyświetla się.
Czyli nie rozróżnił tej intencji, że wołasz Leon obiad i…
Niekoniecznie, że Leon obiad, tylko że np. rozmawiamy o samochodach, a przy okazji mam dziecko i on już łączy dwa słowa kluczowe w to. Trzeba się od razu przebadać, tylko trzeba zacząć rozmawiać o czymś, czego nie ma, a potem faktycznie ten feed scrollować i te reklamy się wyświetlają.
Dobry patent, powiem Ci, wypróbuję.
Ale też ostatnio jakieś reklamy też rozmawialiśmy o czymś i nagle mi się wyświetla reklamowy hola hola, przecież to była jakaś krótka z kimś rozmowa tylko przy stole i już miałem reklamę z tego po jakimś tam czasie.
Tak, tak, tak. Nieraz mi się to zdarzyło i znajomi mi też niejednokrotnie opowiadali, że to po prostu jakaś randomowa absolutnie rozmowa. Po raz pierwszy zaczęli o tym mówić i potem nigdy wcześniej tego nie wyszukiwał, czy wyszukiwała ta osoba.
Odczucie ja nawet to testowałem. Jako że lubię testować, to musiałem to sprawdzić.
Twój umysł testera tutaj musiał również zadziałać.
Trochę w to nie wierzyłem, ale już wierzyłem.
Ok, super. To bardzo dziękuję Ci za rozmowę.
Jeszcze na sam koniec to pytanie, które zazwyczaj zadaję na początku, ale dzisiaj trochę mi się inaczej to poukładało, jeśli chodzi o wątki. To jaki nawyk ostatnio wprowadziłeś i co takiego fajnego zmienił?
Ja wprowadziłem taki nawyk, może niekoniecznie pracowy, takim moim nawykiem, to ja zacząłem czytać książki po angielsku. Ponieważ miałem też, byłem na konferencji w Estonii, jakby czułem, że mój angielski nie jest super, nawet jak to mówiłem na scenie, więc to jest nawyk, który wprowadziłem. Ja sobie kupuję tam książki z języków obcych i tam te poziomy A2, B1, B2, C1, bo to B2, C1 już jest dla mnie wysokim poziomem, znaczy już się, jakby nie mam już tej płynności, ale jakby ten taki model języka nauki języka, to jest taki mój bieżący nawyk.
No i jakby ja sobie w tej aplikacji Duolingo klikam, no nie, ale mam wrażenie, że to klikanie to jest takie bardziej do nauki słówek niż do jakiejś większej, większej nauki cokolwiek.
To to jest taki mój nawyk, który ostatnio wprowadziłem właśnie z powodu, z powodu tej konferencji. Jakby takie mam wrażenie, że go, że go utrzymam, bo jakby różne sytuacje polityczne na świecie i być może ten angielski może się przydać w szerszym kontekście.
Tak, tak, tak, to prawda. Ale tak, czytanie po angielsku książek rozszerza, bo wiele rzeczy rozumie się z kontekstu, nawet jeżeli ten też często, a dla mnie duolingo, ja się uczę włoskiego i dla mnie duolingo to jest tylko jako fun. I w ogóle nie traktuję tego jako, że się tego uczę, tylko takie jak czekam na windę, to żeby nie wchodzić na Facebooka, to sobie klikam duolingo i te moje dwie minuty po prostu nie spędzam na głupich filmikach, ale przynajmniej nauczyłam się nowego słówka.
Tak, dokładnie Do nowego słówka, tak. To bardziej do słówek jest. Natomiast czasami są trochę za długie dla mnie powtórki. Przeklikać, żeby przejść dalej, że za dużo jest tego samego.
Tak, to prawda. Ale wiesz, gdzieś tam w jakiś sposób może to zostaje wtedy w pamięci.
Takie piękne słówko z Duolingo. Approximately. Bardzo podobało, że to jest około.
Zawsze się mówiło about, a to słówko tak mi zapadło i nawet wykorzystałem w prezentacji.
No to super, ekstra. To dziękuję Ci bardzo za rozmowę.
Myślę, że mnóstwo cennych informacji dla osób, które chcą lepiej działać, jeśli chodzi o SEO, ale nie tylko w e-commerce. Także możecie rozmowy sobie przesłuchać, możecie na YouTube obejrzeć, ale jak potrzebujecie jakieś konkretne wskazówki, które mówił Sebastian, to również polecam transkrypcję, którą mamy na stronie, bo tych szczegółów, szczególików się tutaj pojawiło wiele i ja sama z twojego jednego wątku, który mówiłeś, zapisywałam sobie kolejne trzy pytania, więc rozgałęziała nam się ta rozmowa w coraz większe szczegóły. Więc dziękuję ci bardzo jeszcze raz i do usłyszenia.
Ja również dziękuję.
I przypominam o filmiku o duplikacji treści. Jest tutaj na kanale edrone.
Podrzucimy linki, więc jeżeli ktoś chciałby się zapoznać, to dorzucimy link do tego.
Super. Dzięki śliczne. Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki.
O prowadzącej
Renata Gajoch-Bielecka
W marketingu pracuje od 2015 roku. Wcześniej szlify zdobywała w sprzedaży. To połączenie pozwala jej spojrzeć na marketing przez pryzmat potrzeb klienta. Stara się łączyć strategiczne podejście do contentu z odpowiednią dawką kreatywności. Obecnie Head of content w edrone. Odpowiedzialna za zespół content marketingowy i wszelkie treści powstające w firmie. Od zawsze zakochana w słowie pisanym. Książkoholiczka z prawdziwego zdarzenia. Kocha gotować a potem spalać, to co ugotuje, na siłowni.